Na spokojne czasy epoki edwardiańskiej padł złowrogi cień. Niczym ciemne chmury od dawna przesuwała się po kontynencie niszcząca siła mongolskiego imperium - Ordy. Przebyła ona kanał i podporządkowała sobie Brytanię dzięki nanotechnologii. Nanity, gdy dostały się do ludzkiego ciała, mogły czynić cuda. Potrafiły przeszczepić najróżniejsze żelazne protezy lub kontrolować ludzie uczucia. Gdy runęła wieża, symbol okupacji i miejsce nadawania obezwładniającego sygnału obierającego wolną wolę, Anglia odzyskała wolność. W tym czasie Nowy Świat stał się miejscem ucieczki rejterów, osób niezainfekowanych, którzy teraz powrócili do ojczyzny. Społeczeństwo składające się z zainfekowanych nanitami i rejeterów nie mogłoby być bardziej wrogo nastawione do młodej pani inspektor, której jednyną winą jest fizyczne podobieństwo do niedawnych najeźdźców.
Jedynie te wyspy pozostały miejscem względnego spokoju. Europejski kontynent to tylko kilka miast enklaw, gdzie reszta to ruiny otoczone lasami pełnymi najgorszej konsekwencji mongolskiej okupacji - zombie.
Świat opowieści z Żelaznych Mórz to miejsce, gdzie spotkać można sporo kobiet, które szacunek zdobywają dzięki biegłości w danej dziedzinie - nieważne czy są inspektorem, szefem policji, kowalem, kapitanem statku czy mechanikiem i wynalazcą w jednym.
Arystokracja podejmuje pracę nie z kaprysu czy kierowana poszerzaniem zainteresowań, lecz z konieczności finansowych. Taka jest i rodzina Miny, a bohaterka jest świetna w swoim zawodzie. Nieustannie zaskakuje czytelnika niesamowitą liczbą hipotez w tak krótkim czasie. Jedyne czym zawiniła to jej fizyczne podobieństwo do niedawnych okupantów.
Tytułowy Żelazny Książę to osoba, która wyzwoliła Anglię spod władzy Ordy, jednocześnie pirat i osoba z owianą legendami przeszłością.
Szkielet tej powieści to udany wątek kryminalny, który przywodzi na myśl przygody Alexii w serii Protektorat Parasola. Obie bohaterki (Minę i Alexię) mogą zostać uznane już za stare panny, Mina pełni jednak dodatkowo funkcje inspektora, co czyni śledztwa jej naturalnym elementem życia.
Tom pierwszy tej serii to także alternatywna wersja historii, której linie z naszą rozchodzą się znacząco od epoki edwardiańskiej. Autorka podejmuje udane próby wyjaśnienia konkretnych zmian społecznych, ekonomicznych czy politycznych.
Fabuła, sam spisek, był mometami troszkę zbyt zawiły. Uniemożliwiał wtedy lekkość czytania. W książce występuje spora liczba dość odważnych scen erotycznych - to zaleta albo wada. Mi osobiście przesłaniała odbiór tej historii i zmieniała postrzeganie relacji łączące bohaterów. To typ relacji, gdzie namiętność i pożądanie pojawiają się jako pierwsze, a miłość przychodzi z czasem. Pozbawia to wizję romantyczności. Pozostało jednak nadal to nietypowe i intrygujące połączenie wizji rozwoju nanotechnologii, kiedy epoka edwardiańska zaczęła powoli przywdziewać żelazo.
Niezwykle udana okładka polskiego wydania powieści, choć bez dodatkowych ozdobień na początku rozdziałów. Czcionka z gatunku tych mniejszych, zapewnia, że jest to książka, którą trudno połknąć w zaledwie jeden wieczór.
Sterowce krążące nad zatopioną Wenecją, latające wędrowne miasto nad złotymi piaskami Sahary, statki pirackie walczące o pokład z krakenami niedaleko wybrzeży Afryki i płonący Londyn, gdzie żelazo staje się częścią Ciebie dzięki nanotechnologii płynącej w twej krwi.
Nie ma wilkołaków, wampirów ani magii (jak w Protektoracie Parasola). Jest za to steampunk w najlepszym wydaniu i namiastka świata po upadku znanego z postapokaliptycznych wizji bliższych przyszłości niż przeszłości (Las Zębów i Rąk).
W pierwszej części tej serii wiele zapadających w pamięć postaci, lecz jedna wzmianka o nich zdradza zbyt wiele, a odkrywanie ich przeszłości to prawdziwa przyjemność.