"Kowal może pójść, gdzie tylko zechce. Inspektor tylko tam, gdzie są martwi ludzie".
Dwieście lat temu Orda za pomocą nowoczesnej techniki i własnego sprytu zapanowała nad Europą. Ukryła swoje nanity w herbacie i w cukrze, jak uśpionego wirusa, po czym zaczęła sprzedawać je po przystępnych cenach. Handel trwał kilka lat i mieszkańcy Anglii oraz uciekinierzy z Europy wierzyli, że są bezpieczni gdyż Orda nie posiadała floty, a dostępu do Brytanii broniło morze i potężna marynarka wojenna. Dopóki Orda nie aktywowała nanitów. Postawiła w Londynie wieżę za pomocą której, emitowała fale radiowe, które wyciszały w ludziach emocje.
Na ratunek niszczonemu przez Mongołów Londynowi przypłynął Rhys Trahaearn, kapitan "Trwogi Marca". Wysadził wieżę i tym samym zdobył tytuł Żelaznego Księcia, własną wyspę oraz uwielbienie tłumów Anglików. Po ponownym włączeniu emocji ludzie zaczęli się buntować, a Orda została pozbawiona swojego stanowiska. Teraz w ciałach ludzi dalej mieszkają nanity lecz nie są one używane do złych celów, wręcz przeciwnie - dzięki nanitom organizm szybciej się regeneruje.
Wilhelmina Wentworth jest inspektorem londyńskiej policji. Znajduje się na przyjęciu, na którym rejterzy świętują dziewiątą rocznicę obalenia rządów Ordy, gdy dostaje niepokojącą wiadomość. Coś złego stało się na wyspie Żelaznego Księcia, więc razem ze swoim partnerem Newberrym wyruszają w tamtym kierunku. Na miejscu okazuje się, że przed posiadłością Księcia został zrzucony trup. Co więcej, nikt nie wie kim jest zmarły. Rhys nie jest zadowolony z tego, że musi wpuścić na swój teren angielską policję. Zamiast dotychczasowej obojętności i niechęci do bliższego kontaktu z jakąkolwiek kobietą, Mina wzbudza w Księciu inne uczucia - nagle pragnie mieć ją tylko dla siebie.
Kiedy Minie udaje się odkryć tożsamość ofiary, odkrywa spisek, w który zagraża całej Anglii. Żeby ratować swój kraj, Mina i Rhys muszą przemierzyć ziemie, na których roi się o zombi, oraz zdradzieckie wody oceanów. Ale niebezpieczeństwo zagraża nie tylko jej rodakom, gdy Mina poczuje pokusę zrezygnowania z wszystkiego dla Żelaznego Księcia.
" - Zatem boisz się ludzi, którzy nic dla ciebie nie znaczą. Martwisz się o to, co pomyślą inni, nawet jeśli odwrócą się od ciebie z powodu tych bzdur. Uciekasz ze strachu przed głupotą ludzi niewartych twojej uwagi - Zbliżył surową twarz do jej twarzy. - Jesteś tchórzem".
Przyznam się bez bicia, że zakochałam się w okładce książki. Nawet nie przeczytałam o czym jest, ale po okładce stwierdziłam, że po prostu muszę ją mieć. W związku z tym, że nawet nie wiedziałam co znajdę w środku miałam pewien rodzaj niespodzianki, czytając tę książkę. Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś lepszego, ale i tak jestem nią oczarowana.
Według mnie największym minusem książki jest fabuła. Cała otoczka - wiktoriańska Anglia i nanotechnologia - jest wspaniała i zawsze uwielbiałam taki steampunkowy klimat, ale naprawdę liczyłam na coś lepszego. Zacznę od tego, że historia zaczyna się ciekawie, a potem autorka, moim zdaniem, coraz bardziej gubi się w niej. Śledztwo zaczyna się bardzo intrygująco, a kończy się - według mnie kompletnie bez sensu. W pewnym momencie autorka zaczyna wplątywać do książki wątek romantyczny i zarazem erotyczny. Na początku zaczyna się ciekawa sprawa zamordowanej osoby, potem czytamy przez ponad dwieście stron o podbojach miłosnych Rhysa i Miny, a na końcu autorka przypomniała sobie, że przecież to nie miało wyjść romansidło a kryminał i musiała szybko to jakoś nadrobić. Jeszcze jedną rzeczą, która mi się nie spodobała było wplątanie w całą historię zombie. Po prostu nie było to na miejscu...
Za dużo uwagi jest poświęconej miłości Rhysa i Miny. Gdy wreszcie zaczynają coś do siebie czuć, autorka wyrzuca wszystko inne, cała historia poszła się paść, a najważniejsi są nasi zakochani. Jestem zawiedziona głównie końcówką, bo gdy wreszcie docieramy do rozwiązania zagadki nie czujemy tego dreszczyku emocji, a akcja rozegrana jest w taki sposób, że dowiadujemy się po fakcie, tego, że to właśnie miał być punkt kulminacyjny książki. Mimo wszystko książka bardzo przypadła mi do gustu. Wyprawy bohaterów i zdobywanie kolejnych elementów układanki - było fantastyczne. Tylko tak jak mówiłam, za mało tego, za mało!
Natomiast głównym atutem książki jest Mina. Zdecydowanie to jedna z moich ulubionych postaci. Kiedy było trzeba była odważna, a prywatnie stawała się zwykłą i czułą osobą. Walczyła o swojego brata i jednocześnie o utrzymanie miłości z Rhysem. Nie była plastikowa i zrobiona na siłę, tylko prawdziwa. Jednak nie wiem dlaczego, ale postać Żelaznego Księcia nie wywołała we mnie jakiś skrajnych emocji. Sama nie wiem dlaczego, ale Rhys był dla mnie po prostu kolejną postacią bez charakteru. To znaczy widzimy wachlarz jego emocji - od obojętności, przez smutek, radość, pasję i pożądanie, aż do czułości, ale nie ma w sobie "tego czegoś". O wiele bardziej polubiłam Scarsdale'a, który był jego przyjacielem. Pijaczyna, który za każdym razem wywoływał u mnie uśmiech. Nie dość, że był szalenie zabawną osobą to jednocześnie potrafił trzeźwo myśleć, nawet jeśli był po kilku kieliszkach wina.
Moja ocena tej pozycji spadła przede wszystkim przez ilość scen intymnych. W książkach pożądana jest przynajmniej jedna taka scena, ale gdy pojawia się ona nawet kilka razy w jednym rozdziale to można oszaleć. Chciałam dowiedzieć się czegoś o postępie w sprawie szukania "Trwogi Marca", a dostałam multum scen miłosnych. I to nie tylko intymnych, ale takich pełnych czułości, od których robiło się momentami niedobrze.
Mimo ewidentnego zepsucia fabuły przez autorkę książkę czytało mi się w zawrotnym tempie i skończyłam ją bodajże w ciągu 3 wieczorów. Z wielką chęcią chciałabym przeczytać kolejne części przygód Rhysa i Miny. Mam nadzieję, że autorka ma w planie napisanie kolejnych części, bo jestem bardzo ciekawa tego co się będzie działo.
Tak jak mówiłam, mimo wszystkich minusów książka mi się spodobała, jednak nie na tyle, żeby uznać ją za wspaniałą. Trochę się rozczarowałam, ale i tak spędziłam z nią miłe chwile, więc jeśli lubicie ten gatunek to daję głowę, że będziecie oczarowani i zakochacie się w wiktoriańskiej Anglii.
" - Jak nazywają panią przyjaciele?
- Uparciuch - Odwróciła wzrok, gdy na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. - Może pan dalej mówić do mnie pani inspektor.
- A pani może nazywać mnie Rhys.
- Nie będę.
- Nawet gdy będę leżał w pani łóżku?
Mina położyła dłoń na jednym z pistoletów.
- Przyznaję, to było zbyt śmiałe. Powinienem był powiedzieć w moim łóżku?"