Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania powieści Rafała Artymicza, nie wahałam się zbyt długo. Po przeczytaniu opisu książki poczułam nieodpartą potrzebę poznania tej historii. Gdzieś wewnętrznie byłam przekonana o tym, że lektura tej pozycji dostarczy mi nie tylko pewnego rodzaju rozrywki, ale i zajmie moje myśli na długo. Czy moje przeczucia się sprawdziły? Na to pytanie odpowiem poniżej.
Artur jest anestezjologiem i po kilku latach nieobecności postanawia wrócić do rodzinnego Wrocławia. Oczywiście, nie jest to decyzja w stu procentach dobrowolna, a podyktowana wyższą potrzebą. Mężczyzna rozpoczyna pracę w szpitalu wojskowym, w którym pracuje również jego były partner. Artur chce zbadać sytuację i sprawę handlu organami, a także odnaleźć organizatora całego tego procederu. Ponadto zamierza stanąć oko w oko ze swoją przeszłością i rozprawić z tlącymi się w jego sercu uczuciami. Czy mu się to uda? Czy sprawa handlu organami szczęśliwie się rozwiąże?
Zaczynając tę pozycję, w głowie miałam ogromne nadzieje i oczekiwania względem niej. Sama nie potrafię powiedzieć, czym w rzeczywistości było to spowodowane. Po prostu: spodziewałam się czegoś bardzo dobrego i już teraz mogę napisać, że zasadniczo właśnie to otrzymałam. Początek ciut mi się dłużył, przez co zaczęłam odczuwać niepokój. Na kilka dni odłożyłam tę książkę na półkę, by po czasie do niej powrócić i już tym razem dać się porwać akcji.
Główny bohater zasługuje na uwagę. Artur jest postacią, która momentami może wzbudzać w czytelniku irytację przesadnym wygadaniem i taką pewnością siebie podchodzącą już wręcz pod egoizm, jednak autor zadbał o to, by Artur otrzymał również “drugą twarz” - tego bohatera dało się również poznać jako opiekuńczego, troskliwego i lojalnego przyjaciela. Uważam, że w przypadku tej postaci równowaga została zachowana i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jej kreacją.
Pióro Rafała Artymicza jest bardzo dobre, przyjemne i lekkie, dzięki czemu lektura tej książki - choć liczy sobie ona ponad sześćset stron, to przebiega szybko. Fabuła okazała się strzałem w dziesiątkę. Choć momentami nie do końca potrafiłam się zorientować, do jakiego gatunku mam zaliczyć ten tytuł (typowa powieść obyczajowa czy lżejszy thriller medyczny), to nie będę ukrywać - pomysł na tę historię jest rewelacyjny i niesamowicie się wciągnęłam. No i ważna rzecz - jeżeli mam sen związany z czytaną powieścią, oznacza to, że jest ona naprawdę dobra.
Wątek handlu organami okazał się poprowadzony bardzo ciekawie, choć dość rozwlekle. Rozumiem jednak, dlaczego tak to ostatecznie wygląda - autor potrzebował czasu, by całą tę historię opowiedzieć z najmniejszymi szczegółami i z zachowaniem logicznego ciągu wszystkich zdarzeń. Uważam to za naprawdę dobry ruch i no cóż, taki czytelniczy grubasek zdecydowanie przypadł mi do gustu.
Narkoza to świetna polska powieść, która wciąga i angażuje czytelnika do ostatniej strony. Nie brakuje tutaj momentów lżejszych, wręcz humorystycznych, ale i znalazło się tutaj sporo miejsca dla tematyki poważniejszej, w tym i samego handlu organami. Piękny Wrocław w tle, no i sam wojskowy szpital, który dla wielu jest dość charakterystycznym punktem na mapie miasta. Jeżeli lubicie thrillery medyczne lub powieści obyczajowe właśnie z takim wątkiem - koniecznie sięgnijcie po ten tytuł i dajcie się porwać Rafałowi Artymiczowi.