Jo Nesbø to autor niemal doskonały. To on wykreował niebanalną postać, jaką jest komisarz Harry Hole. W serii książek poświęconych jego osobie możemy doświadczyć wiele nietuzinkowych spraw – z pozoru banalnych, a jednak mocno skomplikowanych. Wielu czytelników pokochało przygody norweskiego śledczego już od pierwszej części. „Upiory”, o którym będzie teraz mowa, to dziewiąta część serii i jak się wcześniej wydawało – ostatnia. Nie obyło się jednak bez zaskoczenia, którym był kolejny tom, ale to inna sprawa. Ważne jest, że po tylu książkach z udziałem Hole’a, czytelnik wciąż nie ma go dość. Z każdym kolejnym tomem przeżywamy ekscytację i lawinę zaskoczenia, co nielicznym udaje się osiągnąć. Bez względu na fabułę, każda powieść jest świetna. I nie ma w tym krzty przesady.
Na ulicach Oslo dochodzi do zabójstwa, o których niewiele się słyszy. Lekka wzmianka o desperackich czynach ulicznych narkomanów nie zasługuje na nic więcej. Wszystko wydawałoby się proste, jednak nie w przypadku Harrego Hole’a. To on zagłębia się w sprawę, która okazuje się znacznie bardziej skomplikowana. Komisarz nie wierzy w winę oskarżonego, który z łatwością został schwytany, i dlatego otwiera własne śledztwo, które może doprowadzić do tragicznych komplikacji…
Patrząc z boku na tytuł „Upiory”, niektórzy mogą wzdychać i mówić: „O, Boże, znowu ten Hole”. To prawda, w końcu dziewiąty tom mówi sam za siebie. Nie ma co jednak przesadzać w narzekaniu, bowiem Jo Nesbø serwuje swoim czytelnikom, za każdym razem, mnóstwo wrażeń i zagadek. Każdy, kto przynajmniej razem spotkał się z tym niebywałym komisarzem, wie, o czym mowa. Gdzie Harry Hole, tam nietuzinkowa zagadka i skomplikowane śledztwo. Niewiadoma do końca. Finalne zaskoczenie. „Upiory” to również bagaż pełen wątków, które niezwykle intrygują i nie pozwalają odciągnąć uwagi czytelnika. Poza tym autor serwuje nam niezwykle nerwową końcówkę, która pozostawia nas z wieloma wątpliwościami. I co dalej? Gdyby nie fakt, iż powstała kolejna część, można by pokusić się o niemały stres.
Czym wyróżnia się ten tytuł od pozostałych? Ciężko stwierdzić. Chociaż jest to już dziewiąta część i można by się spodziewać, że po tylu tomach można znudzić się tą postacią (co, podobnie jak w moim przypadku, nie miało owszem miejsca), to jednak jest to całkiem odwrotne. Harry Hole jest jak ulubiony owoc – choć można się nim przejeść, to nigdy nie będziemy go mieli dość. Za każdym razem lubimy go bardziej, choć i czasem jest odwrotnie. „Upiory” to tytuł, w którym Hole daje się poznać od kolejnych stron, a pewne wydarzenia sprawiają, że mamy przez niego gęsią skórkę. Wywołuje wiele emocji: od wzburzenia po szok i ekscytację. Czasem chcemy wypić z nim piwo, czasem mamy ochotę palnąć go w łeb. Taki zwykły komisarz, który przez dziewięć tomów niezmiennie zyskuje nowe grona wielbicieli.
Fabuła „Upiorów” jest nieskomplikowana, dlatego zbytnie rozpisywanie się na jej temat może zdradzić wiele elementów zaskoczenia, jakie przygotował Nesbø dla swoich czytelników. Nie oznacza to jednak, że łatwo wszystko przewidzieć – w żadnym wypadku. Jest prosta, a jednocześnie motywy i cele są głęboko ukryte między wierszami. To podsyca ciekawość i niesamowicie wciąga. I chociaż muszę powiedzieć, że w jednym momencie zostałam totalnie rozczarowana (nie zdradzę szczegółów), to nie miałam serca gniewać się ani na autora ani na samego bohatera. Zbyt dobrą robotę odwalają przez wszystkie części tej serii, aby móc postąpić w ten sposób.
No cóż, jeśli chodzi o ścisłość, „Upiory” to obowiązkowa lektura dla fanów Harrego Hole’a, ale również dla miłośników dobrego kryminału. Jo Nesbø to autor mocno utalentowany – potrafi nie tylko dobrze pisać, ale również umiejętnie rozgrywać fabularną akcję. Nie brakuje mu werwy i oryginalności, co przy tylu powieściach jednej serii jest bardzo potrzebne. I dlatego warto to docenić. Nie tylko „Upiory” zasługują na uznanie, ale również cała seria. Bo aby dobrze się bawić, trzeba mieć czym… Polecam!