"Małżeństwo we troje" to moje drugie spotkanie z twórczością Erika Emmanuela Schmitta. Jego styl poznałam oczywiście dzięki "Oskarowi i Pani Róży", dlatego z przyjemnością zasiadłam do innej jego książki, żeby zobaczyć, jak przez tyle lat zmienił się mój odbiór jego powieści. Jakie są moje wnioski?
"Małżeństwo we troje" to zbiór 5 opowiadań, które skupiają się na miłości, nie zawsze tej romantycznej. Mamy więc historię dwóch mężczyzn, którzy w czasach, kiedy ich miłość była zakazana, znaleźli sposób, by ślubować sobie dozgonne uczucie, mamy historię mężczyzny, który dzięki poznaniu psa zachował swoje człowieczeństwo, kobietę, która wychodząc ponownie za mąż, nie spodziewała się, że duch jej poprzedniego małżonka będzie cały czas krążył w powietrzu, ciotkę, która nie umie poradzić sobie z nieuleczalną chorobą siostrzeńca (do czasu) i małżeństwo, które nie potrafi żyć z podjętymi kiedyś decyzjami. Każde z nich skupia się na innych emocjach i inne emocje wywołuje.
Moje serce skradło każde po trochu. Najmniej doceniałbym trzecie i ostatnie, bo oba były potraktowane na szybko i mam wrażenie, że nawet w formie opowiadania dało się to przedstawić bardziej złożenie (co autor udowodnił w pozostałych historiach). Nie da się ukryć, że styl Erica zachwyca. Każde zdanie to literacka uczta i czerpałam dużą przyjemność z odkrywania kolejnych stron. Do tego na końcu znajduje się dodatek, zawierający notatki autora w związki z pisanymi opowiadaniami i ich lektura była chyba najprzyjemniejszą częścią, bo pozwoliła mi spojrzeć na niektóre zachowania postaci z innej perspektywy.
Nie jest to jednak książka pozbawiona wad. Uważam, że autor zdecydowanie niepotrzebnie skupił się na zaznaczaniu, w których momentach między bohaterami dochodzi do zbliżeń. Żeby nie było, nie są one dokładnie opisane, ale zaznaczone i o ile oczywiście rozumiem, że w małżeństwie mają miejsce, to często działy się w tak przypadkowych momentach, że niszczyły cały nastrój i budziły we mnie niesmak (na przykład po śmierci jakiejś postaci). Nie wnosiło to nic do opowiadań. Do tego niektóre postacie zdecydowanie potrzebowały pomocy psychologicznej, bo ich decyzje budziły we mnie spory zgrzyt.
Nie zmienia to jednak faktu, że oceniając ten zbiór całościowo, uważam, że był udany. Autor zaoferował ciekawą perspektywę na niektóre sytuacje i nie żałuję czasu, który poświęciłam na zapoznanie się z tymi historiami. Miały w sobie coś urzekającego i kilka z ich złamało mi serce. Przekonały mnie, że muszę bliżej przyjrzeć się dalszej twórczości autora (szczególnie w tych pięknych wznowieniach).
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.