Charlotta w każdej chwili może skoczyć w czasie. Charlottę trzeba pilnować. Charlotta będzie wiedziała co ma robić. Te i wiele innych podobnych zdań słyszy Gwendolyn przez większość swojego życia, dlatego gdy sama zaczyna się czuć nieswojo nie może uwierzyć, że to jednak ona posiada gen umożliwiający jej skoki w czasie. Ostatecznie upewnia się jednak o tym, gdy w ciągu około 24 godzin 3 razy przenosi się w przeszłość do osiemnastowiecznego Londynu. Początkowo o jej umiejętności wie tylko przyjaciółka (która nawet raz jest obecna w momencie, gdy Gwen znika!) i to ona namawia ją, aby w końcu opowiedziała o wszystkim swojej mamie. Sytuacja staje się jednak napięta. Ciotka Gwen robi awanturę, Charlotta się obraża, a wyjątkowo przystojny i inteligentny Gideon, który również podróżuje w czasie, uważa Gwen za kompletną nic nie nauczoną idiotkę.
Gwendolyn Shepherd jest dość przeciętną dziewczyną i uczennicą. Mieszka we współczesnym nam Londynie i gdyby nie całe szaleństwo wokół jej kuzynki wiodłaby całkiem normalne życie. Wprawdzie różni się od Charlotty, która zawsze dostaje szóstki, włada językami obcymi, a także ćwiczy szermierkę to i tak ma coś w sobie. Nie jest użalającą się nad sobą i strachliwą bohaterką. Gdy trzeba potrafi wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego szybko urzeknie każdego, kto zapozna się z jej historią.
„Czerwień rubinu” jest wyjątkowo przyjemną książką przedstawiającą przede wszystkim motyw podróżowania w czasie połączony z wątkiem historyczno-fabularnym. Jako osoba zaczerpnięta z historii, pojawia się tajemniczy hrabia de Saint- Germain, żyjący w XVIII wieku. Mężczyzna ten odgrywa istotną rolę w życiu bohaterów i nie jest tutaj już przedstawicielem rasy wampirów jak np. w książkach Chelsea Quinn Yarbro. Dla fanów romansu mamy tutaj elementy rozpoczynającej się historii miłosnej, która zapewne kontynuowana będzie w kolejnych tomach.
Szczerze mówiąc po pierwszym tomie poczułam niedosyt. Postacie w prawdzie interesujące nie byłby aż tak dokładnie przedstawione. Najlepszym przykładem jest tutaj Gideon, który zdaje się być drugim istotnym bohaterem tej historii, a mimo to występuje sporadycznie i nie mamy szans dowiedzieć o nim zbyt wiele. Podobnie rzecz się ma z Lucy i Paulem. Od początku czujemy, że są oni istotni dla fabuły, a jednak nie rozumiemy, dlaczego postąpili tak a nie inaczej. Mam nadzieję, że w kolejnej części bohaterowie będą trochę wnikliwiej zarysowani.
Pomysł na fabułę nie jest nowatorski, gdyż z podróżami w czasie mieliśmy w literaturze już wielokrotnie do czynienia. Plusem jednak jest tutaj sama forma, w jaką ujęła wydarzenia autorka. Główny wątek, czyli poszukiwania wszystkich, którzy do tej pory posiadali gen umożliwiający wycieczki poprzez wieki, jest interesujący i nietypowy. Dodatkowo książka p. Gier obfituje w humor, dlatego w trakcie jej czytania nie można opanować występującego co chwilę na twarz uśmiechu. Narratorem jest główna bohaterka, która nawiasem mówiąc średnio jest zadowolona z tego, co ją spotkało i daje temu wyraz dosyć często. Jej czasami sarkastyczny język ubarwia każde wydarzenie i sprawia, że pozornie dość nieprzyjemne sytuacje stają się zabawne. Ogólnie od strony językowej jest to dość prosta powieść napisana lekko i przystępnie.
Sądzę, że jest to dobra i nastrajająca pozytywnie lektura, dlatego z niecierpliwością oczekuję kolejnej części, gdyż mam nadzieję na więcej akcji i kolejną dawkę dobrego humoru. Polecam ją jako coś na wolną chwilę.