Po więcej recenzji zapraszam na:
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/Wyobrażaliście sobie kiedyś przyszłość? Nie mówię tu płytkich rozmyślaniach typu: co jutro założę? albo o planach dorosłego życia, ale o ludzkości. Jaka będzie wtedy nasza planeta, co będą robić Wasze wnuki, czy na Ziemi pozostanie jeszcze jakiś skrawek nietknięty przez człowieka... Na pewno zauważacie zmiany w środowisku, w mediach słyszycie o globalnym ociepleniu, wymieraniu różnych gatunków zwierząt lub roślin, katastrofach ekologicznych, przechodząc przez miasto zauważacie śmierci na chodnikach, poboczach i czujecie swąd spalin oraz dymu. A czy jesteście świadomi, jak bardzo wpływa to na nasze otoczenie? My jeszcze pewnie tego nie odczujemy, ale następne pokolenia będą się borykać z wieloma ciężkimi problemami. Drogi Czytelniku, robisz coś, żeby temu zapobiec? Segregujesz odpadki, używasz roweru zamiast samochodu, wyrzucasz śmieci do koszy, gdy jesteś na zewnątrz? Jeśli nie, to może warto zacząć. Niby błahostka, ale może wiele zmienić. Bardzo wiele...
Na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej cięte są na kawałki wielkie tankowce, zardzewiałe, brudne, stare i nienadające się do użytku. Przetapia się je kosztem krwi i potu robotników, a później sprzedaje za marne grosze. W takim świecie żyje i dorasta Nailer, nastoletni chłopak pracujący w lekkiej ekipie, wydobywającej z wraków miedziane kable. Codziennie musi wyrobić normę i mieć nadzieję, że dożyje do następnego wschodu słońca. W większości pozbawiony zasad moralnych, nieumiejący czytać ani pisać, nieznający innego życia niż byt człowieka marginesu - do istnienia w takich warunkach zmusiły go waśnie zmiany klimatu. Dzień w dzień ciężko pracuje i nigdzie nie może zaznać odpoczynku i spokoju. Bowiem w domu nie czeka na niego kolacja i kochający rodzice, ale brutalny, naćpany ojciec, który tylko z powodu swojego widzimisię może pobić syna do nieprzytomności. Cóż więc zrobi ten dojrzewający chłopiec, gdy pewnego dnia znajdzie piękny, biały kliper rozbity na skałach? Zrabuje najcenniejsze rzeczy, czy uratuje i pomoże jedynej ocalałej osobie - pięknej, bogatej dziewczynie, która być może zmieni jego życie na lepsze?
„To ludzka natura, mordować się nawzajem.”
Ostatnimi czasy wszelakie antyutopie, dystopie stały się bardzo popularne. Co chwilę pojawiają się nowe tytuły i nowi autorzy. Czy "Złomiarz" zaginie na księgarskich pułkach? Myślę, że nie. Jest powieścią mądrą i oryginalną. Książka oferuje nam naprawdę bogatą gamę złotych myśli, które, mam nadzieję, nie jednego czytelnika skłonią do przemyśleń. Koncepcja świata wykreowana przez pana Bacigalupiego jest nowatorska i... świeża. Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby jednym z głównych wątków był przemysł, dokładnie opisany i przedstawiony w tak przystępny i nie nużący sposób. Jednak... Na tym chyba kończą się plusy książki. Mimo że autor ma wprawę w pisaniu, co da się odczuć, to postaci są nijakie. Papierowe, sztuczne i irytujące. Szczególnie główny bohater, Nailer. Jego ciągłe wahania nastrojów, szybkie zmiany w toku rozumowania i masa głupich rzeczy, jakie robił, doprowadzały do tego, że czasem po prostu otwierał mi się nóż w kieszeni. Oczywiście, można zrzucić winę na cykl dojrzewania, ale bez przesady. Nie sądzę, żeby mój rówieśnik, czy nawet ja, zachowywał się tak bezmyślnie jak on...
"Bogaci wszystko mierzą wagą swoich pieniędzy."
Słabo wykreowani bohaterowie to nie jedyna duża wada. Kolejną była akcja - postępująca zbyt szybko. Nie lubię pędzić z prędkością świetlną przez fabułę, bo przy tym pomija się mnóstwo wątków, które często po rozwinięciu są naprawdę ciekawe. Tak też było w przypadku "Złomiarza". Wiele można było rozwinąć, powiększyć, a nie zostawiać, ot tak, byle do przodu. Przemilczenie niektórych fragmentów książki jest naprawdę karygodne - jak np. wygnanie Leserki, jednej z członkiń lekkiej ekipy Nailera. Dla wypędzonego człowieka nie było już nigdzie pracy, schronienia, przyjaciół. Przecięte tatuaże oznaczały koniec. Może niektórzy nie uważają tego za konieczne, ale ja byłbym znacznie bardziej zadowolony, gdyby "Złomiarz" został lepiej dopracowany, powiększony o te 50 stron, które dynamiki raczej by nie zakłóciły, a tych wymagających czytelników zadowoliły w większym stopniu.
„Więzy krwi to nic. Liczą się sami ludzie. Jeśli stoją za tobą, a ty za nimi, to być może można to nazwać rodziną. Wszystko inne to tylko kłamstwo i mydlenie oczu.”
"Złomiarz", mimo że jest lekturą bardziej dalszą niż bliższą doskonałości, to bez wątpienia godną uwagi i wartą przeczytania. Można przy niej porozmyślać, ale i zatracić się w przygodzie. Niestety nieumiejętna kreacja bohaterów i zbyt szybkie tempo fabuły nie pozwalają się czytaniem w pełni cieszyć. Radość tą utrudniają dodatkowo błędy w tłumaczeniu oraz literówki, które pod koniec pojawiają się w naprawdę sporej ilości. Jeśli jednak zastanawiacie się, czy książkę przeczytać, to tak, zróbcie to. Chociażby z czystej ciekawości, żeby wyrobić sobie o niej własne zdanie i może podyskutować ze mną na jej temat? Zachęcam. :)