"Hyperversum to akronim hyper universum - hiperwszechświata. Był to najlepszy dostępny na rynku produkt rozrywkowy, doceniony przez miliony graczy na całym świecie."
W ten sposób zostaje wyjaśniony tytuł książki. Jest to dość logiczna droga na wytłumaczenie czytelnikowi z czym spotka się na kolejnych kartach książki. Sześcioro bohaterów Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl korzystają właśnie z tego produktu reklamowego i nie zdają sobie sprawy dokąd ich to może zaprowadzić. Ale kto z nas by się spodziewał? Przecież każdy grał kiedyś w gry komputerowe i na pewno nikomu nie przyszło nigdy do głowy, jak zachowałby się w realiach, w których została osadzona jego postać. Na tym chyba polega niezwykłość fantastyki.
Prócz fantastyki w Hyperversum ważne miejsce zajmuje historia. Sama autorka zdefiniowała gatunek książki jako powieść fantastyczna - nie historyczna. Dzięki temu uniknęła ewentualnych ataków ze strony krytyków i historyków, a zapewniła sobie dowolność, której jej zazdroszczę. Cecilia Randall napisała książkę, której realia umiejscowione są we Francji w XIII wieku. Postacie z XXI wieku przeniosła do Wieków Średnich. Napisałam, że zazdroszczę jej dowolności, bo Cecilia Randall stworzyła książkę z jednej strony kreującą nowe postaci, a z drugiej strony opisała czas średniowiecza. Autorka zdaje nie martwić się szczegółami bitew, profilami władców - tutaj zapewnia sobie wspominaną dowolność, ale w przypadku opisu obyczajów, jak sama mówi była dużo bardziej rygorystyczna. Wydaje mi się, że są to idealne proporcje na młodego czytelnika. Hyperversum jest książką o czymś, a jednocześnie nie jest nudną lekcją historii.
Każdy bohater posiada swoje własne cechy charakterystyczne. Ian to fantastyczny rycerz. Daniel potrafi wcielić się w złodzieja i świetnego łucznika, a Jodie jest idealnym materiałem na towarzyszkę damy dworu. Taki typ tworzenia postaci przypomina mi bajki z dzieciństwa, w których każdy jest jasno określony: dobry, albo zły, a przy tym wyróżnia się jakąś zdolnością, która w odpowiednim momencie książki może uratować pozostałych.
Nowe realia, w których znajdują się bohaterowie początkowo ich przerażają, ale z czasem postaci zdają się idealnie dopasowywać do wszystkiego co ich otacza. Biorą udział w bitwach, turniejach, ulegają chłoście czy też odnajdują swoje miłości. Prowadzą nowe życie, jedni słabiej, a drudzy mocniej tęskniąc za swoim domem z XXI wieku. Niektórzy chcą wrócić do swojego domu, a inni wręcz przeciwnie, odnaleźli swoje przeznaczenie i nie zamierzają się mu sprzeciwiać. Przebieg losów bohaterów cechują liczne zwroty akcji. Jest to wielką zaletą książki, jednocześnie jednak książka jest bardzo przewidywalna. Nie wiem czy zależy to od sposobu pisania autorki, czy może raczej od tłumaczenia, ale już na początku danego starcia jesteśmy w stanie przewidzieć, co zdarzy się na końcu. Nie ma tu miejsca na czytanie między wierszami, wszystko jest podane czytelnikowi na tacy. Przez to książka staje się czasami zbyt infantylna.
Czysto fizyczną wadą Hyperversum jest fakt, że zostało wydane w miękkiej okładce. Niestety już po pierwszym przeczytaniu dość wyraźnie widać ślady użytkowania. Mam na myśli odklejające się strony i samą okładkę. Choć miękka okładka daje czytelnikowi pewien komfort w czasie czytania, to w tym przypadku nie wiem czy spełniła swoją rolę w 100%.
I tom Hyperversum składa się z czterech części. Jest to Sztorm, gdzie poznajemy bohaterów w ich realnym życiu, jednocześnie dowiadując się o pochodzeniu komputerowej gry RPG, a także o tym jak bohaterowie znaleźli się w XIII-wiecznej Francji. Nowe życie - to rozdział opowiadający głównie o tym jak bohaterowie przyzwyczajają się do średniowiecznego życia. Rycerze to część o tyle różniąca się od poprzednich, że bohaterowie niczym zapominają o swojej rozłące z rodziną na rzecz obowiązków wobec Panów i wobec Króla. Ich osobiste rozterki zostają usunięte na drugi plan podobnie jak w ostatnim rozdziale czyli Bitwa pod Bouvines - Powrót. To tam ma miejsce finalne starcie wojsk francusko-angielskich. I nie jest to tylko produkt wyobraźni autorki, gdyż takie zdarzenie miało miejsce naprawdę. Ostatnia część to także niespodziewane zakończenie, bo to że bohaterowie odnaleźli się w średniowiecznych realiach nie oznacza, że ich życie stało się szczęśliwe i że nikt nie może go zakłócić...
Hyperversum to obszerna książka idealnie pobudzająca wyobraźnię i wciągająca nas w klimat średniowiecza. Jest pisana prostym językiem (czasem może zbyt prostym - znowu powołam się na infantylność, o której mówiłam wcześniej, bo nienawidzę gdy autor w swojej książce pisze, że dana bohaterka właśnie zachichotała cichutko) i ze względu na krótkie rozdziały, na które zostały podzielone cztery obszerniejsze części czyta się ją niezwykle szybko. Bardzo podobają mi się czarno-białe ilustracje wewnątrz lektury, które dopełniają całość i sprawiają, że książka jest dopięta na ostatni guzik.
Polecam książkę przede wszystkim młodym ludziom. Uważam, że jest to niezwykły prezent dla nastolatka. Według mnie jest to książka idealna żeby się rozluźnić i zapomnieć o codzienności. Z zegarmistrzowską starannością zostały tu ukazane zwyczaje średniowieczne. Co do samej historii, Hyperversum może nas skłonić do poszukania w Internecie lub w innych książkach informacji na temat XIII-wiecznej Francji i na przykład Bitwy pod Bouvines. Jest to dobra książka, bez której da się żyć, ale niewątpliwie warto po nią sięgnąć.