Zdarza Wam się, że czytając już sam opis książki i patrząc na jej okładkę, macie 100% pewności, że po nią nie sięgniecie?
Ja miałam tak z „Piękni i martwi” Yvonne Woon, wydaną w 2010 roku przez wydawnictwo Amber. Jak to bywa z debiutującymi autorami, często boje się po nich sięgnąć, żeby uniknąć rozczarowania, na dodatek sam opis nie brzmiał zachęcająco. W pierwszej chwili myślałam, że książka będzie o zwykłej, zakochanej nastolatce. Czyli romans pełną parą, z kilkoma wątkami pobocznymi. Ale w miarę czytania, zmieniałam zdanie. Książka okazała się zaskakująco dobra i wciągająca!
Wszystko zaczyna się, gdy Renee w dniu swoich urodzin znajduje ciała rodziców. Osamotniona i zrozpaczona dziewczyna zostaje wysłana przez dziadka, człowieka, który zerwał przed latami kontakt z jej rodzicami, do Akademii Gottfrieda. Szkoła jest dość niezwykła, wykłada się tutaj filozofię, ogrodnictwo czy też język łaciński.. Zabrzmi to banalnie, ale tutaj bohaterka zaczyna poznawać nowych znajomych, panujące w szkole zasady i powoli wplątuje się w sprawę zagadkowej śmierci jednego z uczniów. I właśnie tutaj, książka zaczyna intrygować. Renee przyciąga do siebie jak magnes Dantego. Przystojnego i milczącego chłopaka, który z czasem zaczyna pomagać jej w łacinie, i rozwiązać tajemnice, które szkoła za wszelką cenę stara się ukryć.
O jakie tajemnice chodzi? Tutaj autorka daje popis swojej wyobraźni. Sprawy są intrygujące, i mimo że chwilami zdarzają się momenty przestoju, to po kilku stronach akcja nabiera rozpędu i wciąga w swój świat. Są momenty, gdzie z zapartym tchem czytałam, co tez dalej się wydarzy, czy wszystko pójdzie po myśli bohaterów.
Nie spodziewałam się po tej książce żadnych rewelacji, ot kolejna nastolatka, w szkole z internatem, przystojniak u boku. Brzmi znajomo prawda? Ile książek tego typu trafiło już na nasz rynek? Tytułów było kilka, i na pewno sami je skojarzycie. Jednak tutaj, wątek miłosny wcale nie rzuca się na pierwszy plan. Mamy sporo zagadek i tajemnic, które Renee z czasem rozwiązuje. Autorka ma bardzo dobry styl pisania i co najważniejsze potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Nie było tutaj momentów, w których ten tytuł byłby podobny do innych, wydanych wcześniej. Historia jest ciekawa i co najważniejsze – oryginalna! Nie mamy wyidealizowanych nastolatków, każdy ma swoje wady i zalety, a główna bohaterka, dzięki swojemu uporowi w dążeniu do celu i sile ducha bardzo mi imponuje. I zachowuje się jak nastolatka. Nie jest nad wyraz rozwinięta emocjonalnie, tak jak niektórzy bohaterowie, których teraz w książkach pełno. Przecież o to chodzi, nastolatek ma się zachowywać i myśleć stosownie do swojego wieku, a nie porażać czytelnika przemyśleniami i mentalnością trzydziestolatka.
Yvonne Woon nie podąża utartymi ścieżkami i serwuje w swojej powieści nową tematykę, z którą nie spotkałam się jeszcze nigdzie indziej. Brakowało mi już czegoś oryginalnego i spójnego, co nie tyczyłoby się krwiopijców, pierzastych aniołów czy zmiennokształtnych.
Książka zaoferowała mi wszystko to, czego szukam w książce – dobra fabuła, postacie które da się lubić i akcja, trzymająca w napięciu aż do samego zakończenia, które pozostawiło we mnie wielki niedosyt. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji.
Polecam każdemu, kto ma ochotę na trochę przeczytać coś niebanalnego i rozerwać się na kilka godzin.