„Kiedy się kogoś kocha, to nigdy nie jest skończone (...) Żyje się dalej, bo tak trzeba, ale nosi się tę osobę w sercu.”
Anioły w literaturze to coś co uwielbia wielu czytelników i ja również należę do tej grupy, mimo że raz się na tym motywie zawiodłam, albo raczej na jednej z autorek. Niemniej jednak większość pozycji jest warta przeczytania i każda w jakiś sposób się wyróżnia. Pocałunek Anioła chciałam przeczytać odkąd zobaczyłam samą okładkę, która mnie oczarowała, ale kiedy zapoznałam się z opisem mój entuzjazm trochę osłabł, ponieważ mogłam przypuszczać, że pozycja ta będzie bardzo schematyczna i może nie przypaść mi do gustu. Mimo to postanowiłam spróbować i jak się okazało tak źle nie było..
Ivy przeprowadza się do nowego miasteczka, zmienia szkołę, a to wszystko dlatego że jej mama postanowiła wyjść za bogatego faceta, którego (ponoć!) kocha. Dziewczyna ma u swego boku dwie przyjaciółki, które nieustannie chcą ją wepchnąć w ramiona Tristana, jednego z największych przystojniaków w szkole. Po jakimś czasie Ivy i Tris stają się wręcz nierozłączni, do czasu w którym chłopak ginie w wypadku.. On widzi to jak umiera, staje się kimś zupełnie innym, ponieważ ktoś powierzył mu jakąś misję. Kiedy próbuje dowiedzieć się co ma zrobić, odnajduje jeden znaczący szczegół, który oznaczać może tylko jedno - życie Ivy jest w niebezpieczeństwie.
Najpierw wspomnę o tym, że Elizabeth Chandler to pseudonim literacki, a pisarka naprawdę nazywa się
Mary - Claire Helldorfer. Jest znana z tego, że zajmuje się wieloma gatunkami, niemniej jednak największą sławę przyniósł jej cykl dla młodzieży, którego część pierwszą właśnie recenzuję. Tak jak pisałam wcześniej, sięgając po Pocałunek Anioła przypuszczałam, że powieść ta może być trochę schematyczna, czy też przewidywalna i tak też jest - chłopak ginie w wypadku, dziewczyna jest załamana, pociesza ją ktoś inny.. Mimo to odnalazłam też kilka elementów, które mnie całkowicie zaskoczyły, na przykład samo zakończenie, po którym już od razu chciałoby się przeczytać część drugą.
Autorka miała ciekawy pomysł i stworzyła równie interesujący świat z charakterystycznymi bohaterami. Na pierwszych kartkach czytamy o tym tragicznym wydarzeniu, a później dowiadujemy się o tym co działo się dużo wcześniej. Pomysł wydaje mi się równie ciekawy co dziwny, ale o to pisarce widać chodziło, aby w końcu dojść pod koniec do jakieś wniosku.
Główna bohaterka uważana jest przez niektórych za naiwną, ale większość dostrzega w niej to, że jest piękna. Ivy potrafi grać na pianinie, pięknie śpiewać, ma dobrych przyjaciół i przystojnego chłopaka. Podczas czytania nawet polubiłam dziewczynę, ponieważ wydawała się taka normalna i zwyczajna mimo tego co miała. Najbardziej jednak przypadł mi do gustu Gregory, który był ogółem najciekawszą postacią z tego względu, że mało o nim mogłam się dowiedzieć i ta nutka tajemnicy krążąca wokół niego sprawiła, że z przyjemnością czytałam fragmenty z jego udziałem. Najbardziej irytował mnie Tristan, który dla wielu jest pewnie najlepszy - dla mnie nie jest. Nieustannie wpychał się w życie Ivy, mimo że ona tego nie chciała i ją to bolało. W takich chwilach miałam ochotę się na niego powydzierać, ale niestety nie mogłam.
Pocałunek Anioła - tytuł przywodzący na myśl Anioły, o których w tej książce dowiadujemy się niewiele, a nie na to liczyłam. Sądziłam, że to właśnie te istoty będą głównym wątkiem, a okazało się, że to Ivy jest postacią o której dowiedziałam się najwięcej. Powieść nie jest ambitna, bardziej można nazwać ją jako dobrą, ale nic poza tym. Komu mogę ją polecić? Osobom, które poszukują do czytania czegoś przyjemnego i lekkiego. Pocałunek Anioła nie wyróżnia się niczym specjalnym, dlatego nie oczekujcie po lekturze czegoś świetnego i niepowtarzalnego. Potraktujcie ją jako powieść idealną na chwilę wytchnienia, odprężenia.
Moja ocena 4/6, /6/10