Zawsze ktoś patrzy recenzja

Joy Fielding jest bardzo dobrze znaną mi pisarką, dlatego kiedy dowiedziałam się o tej książce, to wyczekiwałam z wielką niecierpliwością. Na szczęście się nie zawiodłam i nie żałuję kilku godzin na przeczytanie "Zawsze ktoś patrzy". 

Bailey Carpanter jest prywatnym detektywem, jednak pewnego dnia jej świat legnie w gruzach, gdy wykonując zlecenie zostanie zgwałcona. Bohaterka nie będzie potrafiła już zaufać mężczyznom; nawet jazda windą stanie się dla niej torturą. Policja przeprowadzi śledztwo, jednak kobieta nie zobaczy twarzy sprawcy, zapamięta tylko nieważne szczegóły. Śledczym nie ułatwi również  zadania zespół stresu pourazowego Bailey. W swojej bezradności będzie "zabijała czas", podglądając ludzi z naprzeciwka budynku lornetką. 

Historia nie należy do oryginalnych, jednak autorka potrafi stworzyć silne charaktery, dzięki którym przeżywamy burzę emocji. Nienawidzimy, lubimy, pogardzamy, kpimy, nad innymi możemy się litować... pewne jest, że obojętny nikt z nas nie pozostanie. 

Powieść uważam za niezwykle wciągającą. Czytałam i trudno było się oderwać od tej pozycji. Napięcie, zwroty akcji i dreszczyk emocji, który przeżywa każdy czytelnik zagłębiając się w powieściach Fielding. Niestety pisarka w niczym mnie nie zaskoczyła, nawet gwałciciela słusznego podejrzewałam. Pomimo tego uważam, że książka jest warta zapoznania się z nią.