Powieść Wioletty Piaseckiej "Szalone noce w Paryżu" to ostatnia z moich lipcowych lektur. Co prawda okładka kompletnie mi się nie podoba, ale już tytuł przyciągnął moją uwagę, ale dopiero gdy przeczytałam opis wydawcy, postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Wciąż dobrze wspominam moje pierwsze spotkanie z autorką przy okazji powieści "Niezapomniany walc" i pomyślałam, że fajnie będzie przeczytać coś jeszcze, być może w podobnym klimacie.
Wioletta Piasecka wraz ze swoją bohaterką Inką Brzeską zabiera nas do Paryża. Bohaterka jest samotną matką sześcioletniego Iwa. Agencja reklamowa, w której pracuje, kieruje ją na dwutygodniowe szkolenie do stolicy Francji. Szybko się jednak okazuje, że firma wystawiła Inkę do wiatru. Co więcej... nie jest to żadna pomyłka, ale raczej wybryk i głupi żart współpracowników. Inka ma wykupiony bilet powrotny na za dwa tygodnie, a rezerwacja w hotelu została odwołana. Kobieta jest załamana, nie ma gdzie się podziać, nie stać jej na wynajęcie choćby pokoju. Z pomocą przychodzi jej Polka - właścicielka restauracji Varsowia. W życiu Inki pojawia się też pewien mężczyzna poznany podczas lotu z Gdańska do Paryża. Oskar Rozner jest przystojnym i czarującym facetem, ale ich relacja od początku opiera się na domysłach, pozorach, niedopowiedzeniach i... kłamstwie. Czy taka znajomość na szansę powodzenia?...
Książka wywołała we mnie mieszane odczucia. Spodziewałam się pięknej historii z Paryżem w tle. Szukałam w niej przede wszystkim klimatu tego wyjątkowego miejsca - miasta mody, miasta miłości, miasta artystów. Pomysł na fabułę okazał się naprawdę intrygujący, może trochę naciągany, ale da się zauważyć tutaj kreatywność autorki. Niestety sam pomysł to jednak za mało. Po pierwsze historia okazała się zbyt prosta, nieskomplikowana i mało ambitna przez co zalatuje tanim romansem. Po drugie sporo tu banałów, które zwyczajnie mnie raziły. Po trzecie opowieść jest pobieżna i bardzo ogólnikowa. I na koniec... zbyt mało tego Paryża - kilka spacerów, jakaś knajpka oraz podziwianie wieży Eiffla nocą pozostawiło spory niedosyt. Autorka chciała zwrócić naszą uwagę na różne oblicza miasta - tego pięknego, przyciągającego turystów niczym magnes i tego zwyczajnego, jakie znają przede wszystkim mieszkańcy - brudnego, zaniedbanego i niebezpiecznego. Niestety Wioletta Piasecka prześlizgnęła się jedynie po tym temacie, zasygnalizowała go, ale w żadnym razie nie wyczerpała, nie zaspokoiła też mojej ciekawości.
Autorka podjęła w tej książce tematy trudne takie jak skomplikowane relacje rodzinne, gwałt, brak zrozumienia, kłamstwa i pozory, które nie mogą zastępować prawdy i szczerości w żadnej sytuacji. "Szalone noce w Paryżu" to także opowieść o marzeniach, walce o siebie i własną przyszłość. To historia o tym, że wsparcie i pomoc bliskich osób daje siłę do działania i może zdziałać prawdziwe cuda.
Bohaterowie tej powieści niespecjalnie przypadli mi do gustu, może poza rezolutnym i bystrym Iwem, który skradł moje serce. Podobała mi się też postawa Inki, ale dopiero w końcowej części opowieści. I właśnie ta końcówka - wydarzenia jakie miały miejsce już po powrocie z Francji wywarły na mnie większe wrażenie.
Autorka pisze zabawnie, lekko i z polotem. Udało mi się nawet wczuć w emocje, które stały się udziałem bohaterów. Szkoda tylko, że historia nie została trochę bardziej rozbudowana, a jej potencjał w pełni wykorzystany. Po zakończonej lekturze pozostaje jednak duży niedosyt.