Od pięciu lat David Burroughs żyje ze świadomością, że zamordował swojego kilkuletniego synka. Choć nie pamięta tego, dowody jednoznacznie wykazały jego winę i David w to uwierzył. Uwierzył, że zmasakrował własne dziecko kijem bejsbolowym i od pięciu lat odsiaduje wyrok. Nie kontaktuje się z bliskimi i konsekwentnie odmawia z nimi widzeń. Pewnego dnia jednak w więzieniu pojawia się jego szwagierka - a właściwie była szwagierka, bo David rozwiódł się z żoną - i nie mając innego wyboru idzie na spotkanie. On i Rachel zawsze mieli dobry kontakt i bardzo się lubili i widok znajomej i przyjaznej twarzy po tak długim czasie sprawia mu przyjemność, za chwilę jednak spada na niego prawdziwa bomba. Rachel pokazuje mu zdjęcie, które jakiś czas temu zrobił mąż jej przyjaciółki w trakcie wizyty w parku rozrywki. Fotka jakich wiele, ale nie pierwszy plan zmroził krew w żyłach Davida, a drugi. Na drugim bowiem, widać ośmiolatka z charakterystycznym znamieniem na twarzy. Synek Davida miałby teraz osiem lat i miał bardzo podobne znamię. Początkowo David stara się wyprzeć myśl o tym, że jego dziecko żyje, ale Rachel jest prawie przekonana, że to właśnie on. David również zaczyna w to wierzyć i ma zamiar odnaleźć go... za wszelką cenę. Jednak najpierw musi uciec z więzienia...
U Cobena, jak u Cobena, nie ma miejsca na rozwlekłe wstępy i właściwie od razu zostajemy wciągnięci w wir akcji. Między innymi za to lubię powieści tego autora, a także za to, że jego bohaterami nie są gliniarze czy detektywi wyjęci z tej samej formy, co setki innych literackich gliniarzy i detektywów, a zwykli ludzie, tacy jak Wy czy ja, rzuceni w sytuacje niezwykłe, niecodziennie, skrajne. Tak jest również w "Za wszelką cenę" - najnowszym jednostrzałowcu Cobena, w którym główną rolę gra normalny facet z przedmieścia, kochający ojciec i mąż. Jasne, miał swoje problemy, między innymi jego małżeństwo przeżywało kryzys, ale to nie było powodem, aby tak brutalnie zamordować własne dziecko. Wiecie, ja nie jestem ojcem, no chyba, że dla swoich kotów 🐱, ale jestem w stanie wyobrazić sobie co ten gość czuł, przez pięć lat, siedząc w celi i rozmyślając nad nocą, której nie pamiętał, a która tak bardzo zmieniła jego życie. Właściwie teraz David to psychiczny wrak człowieka, przynajmniej takiego go poznajemy, ale widok rzekomego syna na zdjęciu daje mu zastrzyk energii i nadziei, że dzieciak jednak żyje. Z każdym kolejnym rozdziałem, Coben odkrywa przed nami kolejne warstwy tej historii i kolejnych cichych bohaterów, którzy doprowadzili Davida do skazania. To też jest charakterystyczne w twórczości tego autora, że tu nigdy nie jest wszystko proste, że każda opowieść kryje w sobie drugie, a czasem trzecie dno, a Harlan Coben potrafi doskonale mylić tropy, ale i dawkować emocje.
W "Za wszelką cenę" wiele się dzieje, jest tu sporo akcji, to thriller bardzo dynamiczny, ale nieprzekombinowany. Jednak w tej dynamiczności bez problemu można odkryć, że jest to opowieść o traumach, stracie, poczuciu winy, ale również o zemście, obłędzie i sile pieniądza. "Za wszelką cenę" to trochę takie połączenie "Ściganego" i "Uprowadzonej", ale wymiksowane po cobenowsku. Harlan Coben to gość, który potrafi zaskoczyć, a jego powieści po prostu świetnie się czyta i nie inaczej jest w przypadku "Za wszelką cenę". Miło było wrócić do tego autora po prawie dwuletniej przerwie i utwierdzić się w przekonaniu, że jednak wciąż jest w ścisłej topce, jeśli chodzi o moich ulubionych pisarzy.
"Za wszelką cenę" oczywiście polecam, ale polecam też inne powieści Harlana Cobena i pomału szykuję się do najnowszego Myrona, bo w końcu to długo oczekiwany powrót po latach.
© by MROCZNE STRONY | 2024