O książce wiedziałam na długo przed jej polską premierą. Odpowiedni marketing przyczynił się do tego, że na owy tytuł natykałam się praktycznie na każdym portalu książkowym. Nie powiem (napiszę), że byłam do „Pomiędzy” nastawiona negatywnie (nie lubię wielkiego szumu), ani też pozytywnie (lubię historie o duchach). Szczerze mówiąc ta książka była mi obojętna i to że ją przeczytałam, było spowodowane tym, że otrzymałam ją przez pomyłkę. Jako że ostatnio miałam dużo nauki przed obroną pracy magisterskiej, takie lekkie czytadło było idealne jako wypoczynek dla mojego umysłu (mózgu też).
Fabuła
Główną bohaterką jest dusza nastoletniej Amelii (tudzież duch nastolatki o imieniu Amelia – jak kto woli), a historia rozpoczyna się w momencie, kiedy to istota płci żeńskiej jest świadkiem wypadku, który może zakończyć się dla chłopaka śmiercią. Ów nastolatek topi się w rzece, w której to protagonistka niegdyś sama straciła życie. Amelia nie może na to pozwolić i stara się ze wszystkich sił pomóc chłopakowi się obudzić. Jakoś jej się to udaje, a wybudzony jegomość daje dowód tego, że widzi swoją wybawczynię, co wprowadza ją w osłupienie, gdyż niedoszła ofiara jest pierwszą osobą, która ją dostrzega.
Jakiś czas później (a dokładnie dnia następnego) wyratowany chłopak – Joshua przyjeżdża na most, aby spotkać osobę, która uratowała jego życie. Oboje się zapoznają i umawiają na spotkanie w parku po szkole (oczywiście po zajęciach chłopaka, bo ona uczęszczać na zajęcia już nie musi). Kolejne spotkanie, ona wyznaje jemu, że jest duchem, on wierzy i zostają „przyjaciółmi”.
Reszta fabuły, to dowiadywanie się ducha/duszy kim była za życia, kiedy i jak umarła, dlaczego jest w takim, a nie innym stanie oraz dlaczego łazi wśród żywych zamiast iść do nieba/piekła. Joshua dzielnie jej w poszukiwaniach pomaga, niestety pewna starsza pani – medium będzie próbuje wysłać Amelię w zaświaty. Na domiar złego jakiś duch początkującego rockmana nie dość, że obserwuje protagonistkę od dłuższego czasu, to jeszcze chce ją mieć dla siebie. Normalnie straszne
Moim zdaniem
Powieść nie jest zła, ale nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Pomogła mi się odprężyć podczas nauki do obrony i to właściwie na tyle. Nie będę o niej rozmyślać, ani specjalnie polecać znajomym, raczej będę mówić „przyjemne czytadełko do poczytania przed snem, aby łatwiej zasnąć” co nie oznacza, że historia jest usypiająca.
Motyw ducha/duszy w paranormalnym romansie jest rzadkością, co wyróżnia lekturę w morzu wampirów i upadłych aniołów. Poza tym to, że główna bohaterka jest tą „magiczną” istotą jest nieczęstym zabiegiem gatunku paranormal romace, gdzie w większości to faceci są nadnaturalni. Jednak pomimo nadprzyrodzoności Amelii ona i tak znajduje oparcie i bezpieczeństwo przy Jashua, co znów powiela schemat powieści dla nastolatek, gdzie to dziewczyna musi być tą słabszą płcią (pewnie dlatego nie przepadam za ofermami, bo to one kontynuują przekonanie, że osobniki żeńskie muszą być zależne od osobników męskich, a to koliduje z moimi imperatywami).
Podobał mi się proces odkrywania tajemnic z poprzedniego życia Amelii, a dokładniej to co wyszło na jaw. Właściwie, te luki w pamięci dziewczyny są najciekawszą częścią historii, bo odkrywanie sekretów wraz z bohaterami, zawsze wzbudza we mnie pozytywną ciekawość. Nie rozczarowałam się tym co dostałam, nawet nie podniosłam brwi w niedowierzaniu (jak wiecie, autorki potrafią czasem dać zbyt kosmiczne rozwikłania spraw). Tutaj otrzymałam logiczne, ciekawe wyjaśnienia okoliczności śmierci protagonistki oraz jej następstw dla rodziców Amelii, co jest najsmutniejszą częścią historii.
Moce, jakie odkrywa w sobie główna bohaterka są ciekawe, ale niewyjaśnione. Mam nadzieję, że w kolejnej części autorka wyklaruje wszystkie niewiadome, jakie zawarła w swojej książce. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy będzie kontynuacja „Hereafter”, ale zapewne tak, bo jak się już przekonałam, takie tytuły zawsze mają więcej niż jedną część. Czy będę chciała poznać dalsze losy Amelii i Jashua? Nie wiem, na chwilę obecną skłaniam się ku tak, ale kto wie co będzie w przyszłym roku? Może całkowicie dam sobie spokój z gatunkiem romans paranormalny?
Czepianie się starej panny w stałym związku
Zacznę może od błędu jaki popełniła pani Tara Hudson w związku z technologią jaka była popularna w 1999 roku. Nie będzie to spoiler jeśli napiszę, że właśnie w ostatnim roku lat 90-ych dwudziestego wieku miała miejsce śmierć protagonistki. Jest to bardzo ważna data, gdyż autorka chciała pokazać różnicę tych 10-11 lat jakie minęły od pochowania Amelii, poprzez dwie konwersacje na temat nowego sprzętu technologicznego. Według pani Hudson, płyty CD pod koniec lat dziewięćdziesiątych były trudno dostępne, a ich posiadanie oznaczało popularność i dobrze sytuowanych rodziców. Hmm… Ciekawe, bo nawet w Polsce płyty kompaktowe były ogólnodostępne, a ich cena właściwie nie zmieniła się do dziś. Jak były w granicach 40-60zł, tak nadal są. Moją pierwszą płytę kupiłam już w 1998 roku z moim ówcześnie ulubionym zespołem Spice Girls. Czyżby Polska wyprzedziła USA w udostępnianiu kompaktów z muzyką?!
Druga rzecz, która wywołała we mnie śmiech, to fakt, że Amelia nie wiedziała co to są SMSy!! O dobry szatanie! Ja rozumiem, że można zapomnieć, kiedy powstały telefony komórkowe oraz kiedy operatorzy sieci komórkowych udostępnili smsy, które można było wysyłać do znajomych, a nie tylko otrzymywać „sieciowe”. Rozumiem, że można pomylić momenty, w których technologia poszła w czymś do przodu, ale do jasnej cholery, od czego jest encyklopedia?! Od czego jest szerokopasmowy internet, który notabene zagnieździł się w Polsce na stałe w połowie lat 90tych?!
Czy autorce nie przeszło przez myśl, że mogłaby skorzystać, z któregoś z mediów i sprawdzić dokładnie dane informacje, aby nie pisać bzdur w stylu „W moich czasach nie było czegoś takiego jak SMS”?! Mój pierwszy telefon komórkowy, to była szara Nokia 3210 z 1999 roku i nie uwierzycie, ona mogła wysyłać i otrzymywać SMSy! Poważnie!
Zostawiam już temat problemów autorki z umiejscowieniem technologii w czasie i doczepię się teraz jednego z bohaterów drugoplanowych. Chodzi mi o babcię Joshuy – Ruth, która jest jedną z najbardziej konserwatywnych, „mocherowych” i zaślepionych osób, jakie poznałam w literaturze młodzieżowej. Starsza kobieta jest do bólu uparta i wierna tylko swoim racjom, a każdy kto twierdzi inaczej jest w błędzie. Nie da się przekonać do Amelii, widzi w niej tylko zło i jest głucha na tłumaczenia, że nie wszystkie duchy są diabelskie. Tej postaci nie da się lubić, bo nawet jak protagonistka chciała pomóc rodzinie Ruth, ta dalej prawiła swoje morale i za nic w świecie nie podziękowałaby Amelii. Kobieta nadaje się na modły pod pewien krzyż w pewnym mieście, w pewnym europejskim państwie :P
Na zakończenie
Książka dla fanek obecnie modnego gatunku oraz dla tych, co lubią historie miłosne z duchami. Do serii Meg Cabot „Mediatorka” sporo jej brakuje, ale jak na pierwszą powieść autorki nie jest źle. „Pomiędzy” czyta się szybko, lekko i przyjemnie, więc polecam :)
Ocena: 4/6
Sachiko (Martycja)