"Taniec marionetek" przypadł mi do gustu dzięki głównym bohaterom, dialogom i postępującej akcji. Owszem opisy mnie czasem dobijały, a nazw do tej pory nie potrafię wymówić (na szczęście nie muszę), więc tym chętniej zabrałam się do kontynuacji. Znałam świat, miejsce akcji, postaci, styl autora. Miałam oczekiwania i to nie małe... I, kurczę, no... Panie Niziński co się stało?
Parę słów o fabule
"Porozumienie trzech" to kontynuacja wydarzeń z pierwszej części. Minęły trzy miesiące, Nowy Edynburg nadal jest oblężony, w mieście rządzi Bank Centralny, który bankiem jest tylko z nazwy, hordy Dzieci Czarnego Wilka sieją spustoszenie wśród najbiedniejszej ludności, choć tak naprawdę stanowią zagrożenie dla każdego, kto się im nawinie. Położone nieopodal miasteczko Nichtael, w którym podstawą jest równość, gdzie nie ma podziałów na grupy społeczne. Prosty lud domaga się godziwych warunków pracy, dostępu do edukacji, opieki zdrowotnej.
A pomiędzy tymi zwalczającymi się ugrupowaniami, odsyłany z jednej grupy do drugiej, posłuszny niczym marionetka i już trochę tym wszystkim zmęczony, miota się porucznik Norgaard. W tej części zdecydowanie mniej mamy do czynienia z żołnierzami z Siódmego Regimentu, chociaż nie brak scen z udziałem Szalonego Yorlana, czy Liczydła. Więcej też jest demona w ludzkiej skórze - Buba. Poza starymi postaciami pojawiają się nowe, wokół których toczy się intryga.
"- Znacie przecież moją politykę. Nigdy nie informuję o efektach ubocznych.
- A nie robisz tego, bo...?
- Co to za frajda zażywać specyfiki o przewidywalnych rezultatach? Dreszczyk emocji bierze się z niewiedzy."
Z pewnością komuś przypadnie do gustu przedstawianie różnego rodzaju modeli społeczeństwa, intrygi niczym na królewskim dworze, walka o wpływy gospodarcze, jednak jeśli o mnie chodzi odnosiłam wrażenie, że zdominowało to całkowicie tę część. Gubiło się w tym wszystkim to, co tak mnie urzekło w pierwszej części. Żeby nie było, że tylko jest o polityce i władzy, to jest też o religii, a nawet główny bohater wdaje się w rozmowę z Bubem (który przypominam jest demonem) o ludzkiej duszy i piekle.
Co się stało z Isevdrirem Norgaardem?
Sam Is wiele stracił w moich oczach. Jasne, już w "Tańcu marionetek" nie był ideałem, ale właśnie taki miał być: nieidealny, mający więcej wad niż zalet, ale jednak wzbudzający sympatię. W wydarzeniach mających miejsce w "Porozumieniu trzech" jest pionkiem. W pierwszej części też nim był, ale to jednak on grał pierwsze skrzypce w tym co się działo. Był wszędzie i nawet jeśli czasem nie wiedział co robi i po co, to wzbudzał pozytywne uczucia. Tutaj... niby jest, ale równie dobrze mogłoby go nie być, gdyby nie to, że widzimy świat jego oczami, bo autor postanowił zachować sposób narracji z pierwszej części.
A miało być tak pięknie...
Nie ukrywam, że czułam się zawiedziona. I mówiąc szczerze zastanawiam się czy sięgnąć po kolejną część, jeśli takowa zostanie wydana. Chociaż... kto wie? Może będzie lepiej, czasem zdarza się tak, że któraś część jest słabsza...
Czy polecam? Nie wiem. Jeśli jesteście zainteresowani poznać systemy polityczne, gospodarcze obowiązujące w świecie stworzonym przez Tomasza Nizińskiego to będzie usatysfakcjonowani. Jeśli liczycie na humor podobny do tego z pierwszej części to zapewne się zawiedziecie, ja się zawiodłam. Jednak czy będzie się Wam podobało "Porozumienie trzech" to już zależy od Waszych gustów i oczekiwań. Ja uważam czas spędzony nad książką za troszkę zmarnowany.
"Pomyślcie tylko o tych wszystkich podwójnych agentach, potrójnych grach i wielopoziomowych kłamstwach!"