Magdalena Krauze to autorka młodego pokolenia i jak mnie pamięć nie myli to miałam przyjemność przeczytać którąś z książek autorki i po lekturze Porzuconej narzeczonej wiem, że muszę nadrobić braki. Moja lista książek do przeczytania zdaje się nie mieć końca, bo co przeczytam jedną to do listy dopisuję pięć następnych. Też tak macie?
Dla najnowszej książki Porzuconej narzeczonej zarwałam noc i powiem, że było warto. To nie szkodzi, że dzisiaj jestem niewyspana i najchętniej podparłabym oczy widelcem, ale było warto, bo to nie jest zwykła obyczajówka, ale przepięknie opowiedziana historia o miłości i to nie tylko tej między dwojgiem ludzi, ale i o najważniejszej miłości tej matki do dziecka. Wzruszyła mnie tak historia i nie ukrywam, że kilka raz zdarzyło mi się otrzeć łzy, które płynęły nie wiadomo skąd. To też książka o sile kobiet, które pozornie kruche są w stanie znieść wiele, a może i jeszcze więcej.
Bohaterkę najnowszej powieści Magdaleny Krauze poznajemy w momencie, gdy szykuje się do najważniejszego dnia w swoim życiu, do ślubu. Goście się zjechali, suknia ubrana, makijaż gotowy i tylko pana młodego brak, bo odważył się na wysłanie sms-a, że nie zjawi się na ceremonii. Jesteście to w stanie sobie wyobrazić? Bo ja nie. Co się stało, że nie doszło do wymarzonego i zaplanowanego ślubu? Zuzanna czuje ból i upokorzenie, a przyszły mąż nawet nie raczy odebrać telefonu. Ot odpowiedzialny facet. Na szczęście Zuzanna ma przy sobie grono oddanych przyjaciół, którzy stają dosłownie na rzęsach, aby ukoić ból i upokorzenie zrozpaczonej dziewczyny.
Po przeczytaniu pierwszych stron Porzuconej narzeczonej myślałam, że trafiłam na romansidło, w którym wszystko jest przewidywalne i nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Cóż pomyliłam się i bardzo przepraszam Panią Magdalenę za takie bezpodstawne podejrzenie. jeśli myślicie, że porzucenie przed ołtarzem będzie największym nieszczęściem naszej bohaterki to jesteście w błędzie. Ja sama nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i przyznaję że z każdą kolejna stroną czytałam coraz bardziej zachłannie i chciałam jak najszybciej skończyć książkę, bo byłam niezmiernie ciekawa jak potoczą się losy bohaterów, a te nie będą łaskawe. Nie będzie sielsko i anielsko jak to w książkach obyczajowych bywa, ale na szczęście będzie happy end.
Niech Was nie zwiedzie słodka okładka, no Porzucona narzeczona na długo zapadnie mi w pamięci. ta książka przepełniona jest bólem i walką. Walka o każdy dzień i o każdy oddech. Nie cukruje autorka. Pokazuje szarą szpitalną rzeczywistość, walkę o godność i to jak traktuje się pacjentów w szpitalach i niestety nie jest to filmowa Leśna Góra.
Zaskoczyła mnie ta książka. Nie spodziewałam się, że dostanę taką dawkę emocji, że będę podczas lektury musiała trzymać koło łóżka pudełko chusteczek.
A teraz jeśli pozwolicie idę sprawdzić na Legimi czy znajdę pozostałe tytuły autorki, a Wam polecam serdecznie najnowszą książkę Magdaleny Krauze i nie zapomnijcie podzielić się ze mną wrażeniami po lekturze.