Simon Greene jest dobrze prosperującym analitykiem finansowym, który prowadzi spokojne i dostatnie życie na Manhattanie wraz z żoną i trójką dorastających dzieci. Ale nagłe zniknięcie Paige- najstarszej córki, uzależnionej od narkotyków kładzie się cieniem na obrazek idealnej rodziny. Zdesperowany Simon za wszelką cenę chce odnaleźć swoją córkę i po kilku miesiącach wpada na jej trop w Central Parku. Niestety wraz z Paige jest także Aaron- jej chłopak i jednocześnie człowiek, który wciągnął ją w narkotykowe bagno. Wybucha zamieszanie i podczas gdy Simon wdaje się w bójkę z Aaronem, jego córka ponownie ulatnia się jak kamfora. To jednak dopiero początek kłopotów. Wkrótce po wydarzeniach w parku, w mieszkaniu, gdzie przebywała Paige, zostaje odnalezione ciało Aarona, a po samej dziewczynie nie ma śladu. Czy to ona jest morderczynią? Simon jest gotowy dosłownie na wszystko, by poznać odpowiedź na to pytanie.
Harlan Coben jest autorem, którego chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Nawet jeśli nie czytaliście żadnej powieści jego autorstwa to jego nazwisko pewnie nie raz obiło się wam o uszy. W moim przypadku, najnowsza premiera, czyli “O krok za daleko” jest ponownym spotkaniem z jego twórczością, bowiem mam już za sobą parę jego książek. I przyznam szczerze, że Coben jest jednym z nielicznych megapopularnych autorów, których fenomen jestem w stanie całkowicie zrozumieć. Spójrzmy prawdzie w oczy, jeśli przeczytaliście parę jego historii, to na pewno zauważyliście, że Coben lubi je opierać na podobnym schemacie; główna zbrodnia najczęściej mocno dotyka głównego bohatera, a podejrzanym zazwyczaj jest on sam albo ktoś z jego najbliższego kręgu. Przy okazji na światło dzienne wychodzi trochę głęboko zagrzebanych sekretów z przeszłości, które mają jakieś powiązania z główną zbrodnią, a każdy z bohaterów ostatecznie okazuje się mieć więcej brudu za uszami, niż by czytelnik na początku podejrzewał. I voila, mamy gotowy przepis na powieść kryminalną a’la Coben. I w podobnym klimacie utrzymane jest i “O krok za daleko”. Córka Simona Greena jest główną podejrzaną w sprawie morderstwa swojego chłopaka Aarona. Na świecznik trafia również i Simon, który również miałby sporo powodów, by skrócić życie młodego mężczyzny i to w wyrafinowany sposób. Główny bohater, chwytając się wszystkich dostępnych możliwości, stara się trafić na trop zaginionej Paige, zanim policja zrobi to jako pierwsza. Potencjalnego motywu zbrodni, poszukuje w przeszłości córki, mając jednocześnie nadzieję, że odkryje wreszcie co było przyczyną jej zmiany z ambitnej i pełnej życia młodej kobiety we wraka człowieka, uzależnionego od narkotyków. Grzebiąc w minionych wydarzeniach, przekonuje się jak mało w rzeczywistości znał nie tylko Paige, ale i swoją własną żonę... Co takiego ukrywały przed nim dwie najważniejsze kobiety w jego życiu?
Jak już przed chwilą wspominałam, powieści Cobena są zazwyczaj oparte na jednym utartym schemacie, co większość was może uznać za poważną wadę, zwłaszcza jeśli nie mieliście jeszcze okazji zaznajomić się z jego twórczością. Ale jednocześnie jest coś takiego w jego książkach, że nie w sposób się oderwać! I nawet jeśli z tyłku głowy tłucze się wam myśl, że już coś podobnego było, że niektóre wątki są naciągane jak guma w gaciach, bohaterowie momentami zachowują się jakby zgubili gdzieś mózg i niektóre rozwiązania dosłownie spadają im z nieba, to wciąż przewracacie stronę za stroną, jakby zahipnotyzowani słowami autora i tym co się tam dzieje. I zaraz po zakończeniu lektury zapominacie o tym wszystkich wadach, widocznych przecież gołym okiem i macie wrażenie, że o to właśnie przeczytaliście idealną powieść kryminalną. Mimo tego, że autor jak zwykle bawi się z czytelnikiem, wprowadzając całe mnóstwo fałszywych tropów, to tym razem udało mi się niektóre fakty powiązać znacznie wcześniej i przez to zakończenie nie było dla mnie aż tak szokujące. Mimo to, uznaję, że Coben nadal jest w doskonałej pisarskiej formie i przykładem tego jest “O krok za daleko”, które gorąco wam polecam.