Zastanawiałam się jak nazwać to uczucie które towarzyszyło mi po skończonej lekturze książki „Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk”. Niedosyt? Zapewne, bo próba opowiedzenia o życiu i twórczości Ewy Demarczyk z góry skazana była na niepowodzenie. Artystka od lat unika kontaktu z mediami, wiele osób z którymi przecięły się jej drogi zawodowe i prywatne odmówiły autorkom rozmowy. Nie sposób odmówić im do tego prawa bo mało komfortowe jest snucie wspomnień i opowieści o bohaterce która żyje gdzieś obok (mam nadzieję że w dobrym zdrowiu) i świadomie (bądź kierowana podszeptami nieżyczliwych jej osób jak zasugerowane jest w tekście) wycofała się z życia publicznego.
Budowanie obrazu postaci tak wybitnej, tak złożonej charakterologicznie bazując głównie na fragmentach jej dawnych wywiadów i wypowiedziach znajomych Ewy Demarczyk też zazwyczaj archiwalnych (co dobitnie ukazuje choćby bibliografia) jest, moim zdaniem, po prostu krzywdzące dla kogoś tak zasłużonego dla polskiej sceny muzycznej jak Ewa Demarczyk.
Od początku nikt nie mówił o niej inaczej niż zjawisko: charakterystyczna uroda, nieziemski głos, repertuar który pokazał że jak fantastyczne teksty skrywa polska, często już zapomniana poezja i te czarne proste suknie (szyte przeważnie przez mamę). Wszystko to sprawiło że prawie natychmiast została ochrzczona mianem Czarnego Anioła.
Perfekcjonistka, pracoholiczka, artystka nie znosząca żadnych kompromisów. Ale też osoba uczynna, oddana najbliższym, szanująca publiczność bez której śpiewanie traciło dla niej cały sens. Dlatego żal ogromny że ta książka jest nieudaną (niestety) próbą przybliżenia tej nietuzinkowej postaci. Mój niesmak budziły szczególnie ostatnie strony które skupiały się na konflikcie Ewy Demarczyk z władzami Krakowa odnośnie finansowania jej sceny. Rozumiem zamysł autorek i ich próbę przedstawienia racji wszystkich stron ale jak pogodzić to z tym że zabrakło komentarza samej zainteresowanej. A zabrakło bo artystka powiedziała pas. Wycofała się z życia publicznego i konsekwentnie broni dostępu do siebie.
To jeszcze nie był jeszcze czas na taką książkę. Pani Angelika Kuźniak swoimi kolejnymi publikacjami udowodniła że jest naprawdę świetną pisarką (biografia Stryjeńskiej jej autorstwa to lektura najwyższych lotów). Ale strasznie trudno pisze się o kimś kto nie chce by o nim pisano. A Ewa Demarczyk nie chciała i trzeba to było uszanować.
Artystka zmarła w sierpniu 2020.
Zachęcam was do poszukania w odmętach internetu utworów w jej wykonaniu. Powiedzenie o niej, że była gwiazdą największego formatu to za mało. Dla mnie to bogini. Można tylko słuchać i bić pokłony.