Chłopiec, który nie powinien istnieć, narodził się. Jest nikim, tak jak jego matka. A jednak, może zmienić losy Anglii. Dlatego też trzeba się go pozbyć. Trzeba zabić jedynego następcę tronu. Spisek zawiązano, teraz wystarczy wkroczyć do akcji. Ale czy May uda się uciec wraz z synem? Co stanie się trzynaście lat później?
Gdy dowiedziałem się o nowej publikacji jednego z moich ulubionych autorów książek młodzieżowych, włoskiego pisarza Pierdomenico Baccalario, niezwłocznie wybrałem się do księgarni i nabyłem egzemplarz. Liczyłem na powieść pełną przygód, wciągającą od samego początku, opisaną w sposób nadzwyczajny. I niestety, zawiodłem się jak nigdy.
Pomysł na fabułę uważam za bardzo ciekawy. Książka została podzielona na kilka części a te z kolei na lata wydarzeń. Jest to przejrzyste i sądzę, że nie powinno sprawdzić problemu czytelnikowi. Sama historia jest spójna a zdarzenia następują po sobie, więc wszystko jest tak jak być powinno. Z technicznego punktu widzenia. Niestety, jako czytelnika, zawiodło mnie nieco wykonanie.
Niestety, książka nie porwała mnie. Właściwie, nie wiem czym było to spowodowane, bo wszystko wydaje się być poprawne. No właśnie, poprawne, a nie idealne. Opisy były zwyczajne, krótkie i pobieżne. Nie ukazywały niczego nowego, ciekawego, co mogłoby zainteresować czytelnika. W sumie, to nie wiem jak wyglądali bohaterowie, przynajmniej nie wszyscy. Baccalario skupiał się na niektórych częściach ciała i nie pozwalał nam zapomnieć, iż James zawsze chodził boso. Takie ciągłe powtarzanie miało swój urok i przypadło mi do gustu, ale widać odciągnęło pisarza od opisania innych rzeczy. A szkoda.
Książka jest wielowątkowa i uważam to za duży plus. Z poprzednich już książek pana Baccalario wiem, że Włoch ma wielki talent do kreowania świata przedstawionego w bardzo realistyczny sposób, wtrącając wszystkie aspekty życia, mieszając główną akcję z wieloma mniejszymi, pobocznymi. Było to zauważalne w "Historii prawdziwej kapitana Haka" ale autor starał się nie odchodzić zbyt daleko od opowieści o głównej postaci. Muszę przyznać, że bardzo zaciekawił mnie (i zasmucił zarazem) wątek mamy James'a. Po jego ucieczce z wioski, zastanawiałem się, co musiała poczuć jego matka. Dla niego ryzykowała nie raz życiem, był dla niej całym światem, jedyną bliską osobą, oprócz męża, którego poślubiła po części z przymusu. Gdy pod koniec książki, wątek matki zostaje na nowo poruszony, wraca smutek i tym razem żal odczuwa nie tylko czytelnik ale również i bohater, który dopiero wtedy uświadamia sobie, jaki był niemądry nie odwiedzając rodzinnej wioski ani razu po odejściu. A czas przecież płynie.
No właśnie. Czas płynie niemiłosiernie. Pierwszy raz przeczytałem książkę, która opowiadała o życiu bohatera od samego początku aż do późnej starości. Była to ciekawa odmiana i z zainteresowaniem śledziłem losy James'a, mając nadzieję, że akcja rozwinie się i wciągnie mnie. Właściwie do samego końca, książka opisywała zdarzenia w dość monotonny sposób, robiąc to dość przeciętnie. Momentami pojawiały się ciekawe zwroty akcji nadające nowego pędu lekturze ale już niedługo po tym wszystko znów zwalniało. Mimo wszystko jednak nie jest aż tak źle, historia może nas zaciekawić ale nie powali.
Zastanawiał mnie jeden fakt. W ciągu tak długiego życia, zmarło tyle znanych i bliskich Jamesowi osób, nawet młodszych od niego i to o wiele. Zastanawia mnie, jak to możliwe, że żył tak długo. Właściwie najbardziej ciekawi mnie śmierć Florence. Zdawać by się mogło, że jest dwa razy młodsza od bohatera, a umarła od niego szybciej. Przypadek czy coś jej się stało? Zastanawia mnie czy ten wątek to przypadek czy jednak coś jest na rzeczy. Chyba odpowiedzi już nie otrzymam...
Jeśli chodzi o bohaterów książki to nie zdołałem poznać ich zbyt dobrze. Niestety za mało opisów i skupienie się na głównej postaci to tylko jedne z powodów. Na szczęście tych, których nie lubiłem, pisarz szybko się pozbył więc nie narzekam. Szkoda mi tylko James'a, jego cierpienia po stracie ręki, nie wyobrażam sobie takiego bólu i dalszego życia. Ale cóż. Dobrze, że byli przy nim przyjaciele, z którymi pozostał niemalże do samego końca. Piękne...
Generalnie, głównego bohatera oceniam pozytywnie, choć bywały momenty gdy wydawał mi się niezrozumiały, dziwny... Okradzenie swojego zmarłego przyjaciela (o ile można tak go nazwać) i ucieczka jego statkiem wraz z kompanią to jedna z kilku rzeczy które przekonały mnie, jak bezwzględny i okrutny może być Fry. Jednakże koniec książki dobrze pokazuje to, że mimo wszystko, James nie zapomniał o dobroci serca, towarzyskim nastawieniu do innych i innych, przyjaznych cechach. Za to go lubię.
Ostatecznie, sam nie wiem co myśleć o tej książce. Nie była ona najgorsza, czytałem ją dość długo ale nie mogę też powiedzieć, że się z nią męczyłem, gdyż tak nie było. Właściwie przekładałem kolejne stronice bez większego entuzjazmu ale nie byłem znudzony (jedynie na początku książki...). Gdy akcja rozwijała się i momentalnie zaczynała gnać do przodu, wciągałem się i to bardzo, ale zdarzenia popychające historię do przodu trwały tylko moment. Pogratulować mogę pisarzowi zakończenia, które bardzo mi się spodobało! Jeśli chodzi o ocenę to waham się... Ale ostatecznie przyznam książce 6 na 10.