Świat zbudowany z szarości. Pozbawione kolorów ubrania, spalona trawa, wyblakłe budynki. Wszystko przygnębiająco nijakie. Ludzie pogodzeni z losem, bez nadziei na uwolnienie z osiedla otoczonego murem z ludzkich ciał. Ciał wciąż jęczących z bólu, choć ciężko uwierzyć, że wciąż żywych. A pośród tego przygnębiającego obrazka Ona — Locha. Wielka kobieta skrywająca w sobie dwie osoby. Powstała przez determinację i chęć zemsty. Będąca postrachem, choć skrywająca w sobie skrzywdzoną przez życie kobietę oraz wrażliwego chłopca.
Marek Zychla kreśli brutalny świat, w którym rzeczywistość została załamana. Dwie osoby połączyły się w jedno ciało, powstało bliźniacze słońce oraz bliźniaczy księżyc, zwierzęta przyniosły tylko śmierć, a ludzki mur powiększał się o kolejne osoby, gdy tylko ktoś podszedł zbyt blisko lub gdy przyszło komuś umrzeć. W dodatku gdzieś w tle przemykały dziwne istoty, których zamiary trudno było odgadnąć, ale ich wpływ zdecydowanie nie przynosił niczego dobrego. Ludzie każdego dnia ogłupiali umysł alkoholem, by choć trochę stłumić jęki bliskich, którzy dołączyli do konstrukcji otaczającej osiedle. Oprócz trunków żyli dzięki flakom ze słoika oraz papierosowym oparom, a na ulicy obowiązywało prawo silniejszego. Locha starała się wszystkich mieć na oku, by nie zapanował jeszcze większy chaos. Pilnując porządku sama często nadużywa swojej pozycji, zatracając się w agresji. Musiała jednak być silna, bo dla słabych miejsce było na murze. Dla słabych i wierzących, że dopiero, gdy wszyscy mieszkańcy dołączą do konstrukcji, wszystko runie i będą wolni. Niewiedza potęgowała przeróżne teorie, które czasami zamieniały się nawet w kulty religijne. Ludzie bowiem desperacko pragnęli wierzyć w coś, co przyniesie im ukojenie.
Wszystko to odpisane jest stylem, który początkowo uznawałam za trudny, ale wystarczył moment, bym dla niego przepadła. Bym polubiła się z tym, jak Autor budował swój świat. Ciekawym zabiegiem, o którym wręcz muszę wspomnieć, jest sprawienie, że czytelnik jest kimś, do kogo zwraca się dwójka głównych bohaterów. Opowiadają oni mu swoją historię, pokazują świat, w którym przyszło im żyć, a potem stopniowo coraz bardziej skupiają się na przebiegu wydarzeń, przez co widz staje się głównie ignorowanym obserwatorem. Zdecydowanie podobała mi się ta zabawa perspektywą. Podobała mi się też kreacja bohaterów i kreacja świata. Styl Autora i tempo akcji. „Przesmyk" to po prostu dobra książka, która warta jest czytania. Wyciąga czytelnika ze strefy komfortu i zmusza do myślenia. Angażuje całą uwagę i zachwyca swoim brutalnym pięknem.
Plus! Strona wizualna książki zasługuje na pochwalenie! W okolicach początku powieści znajduje się opis tworzenia substancji z popiołu, jaki powstaje po wypaleniu tytoniu, oraz z śliny. Jaki jest jej cel? Można nią rysować. Mam wrażenie, że właśnie tym miały być subtelne grafiki na początku każdego rozdziału. Początkowo wywołały one moje zdziwienie, ale z czasem zaczęłam je lubić i udało mi się docenić ich istnienie. Czasami przypominały ślad po szyciu, czasami zwykły rozmazany brud. Za każdym jednak razem kojarzyły się z czymś, co zostało stworzone przez człowieka z nieuwagi. Jakby ktoś palcem nakreślił cokolwiek, gdy jego myśli znajdowały się w zupełnie innym miejscu. Akcent ten zdaje się pasować do tekstu i podejrzewałam, że stoi za nimi Łukasz Gwiżdż — autor okładki, na której również dopatrzyć się możemy ciemnych smug. Okazało się jednak, że są one dziełem wydawcy — Krzysztofa Bilińskiego — i fakt ten ogrzał moje serducho, jako że kocham, gdy wydawcy naprawdę zależy na prezentowanych czytelnikom książkach. Oprócz wkładu tych dwóch panów mamy jeszcze ilustracje Dawida Longa, które są piękne w swojej brutalności. Zwykle ukazują ludzkie cierpienie i mają w sobie coś, co nie pozwala łatwo odwrócić oczu. Cudownie zdobią powieść i sprawiają, że lektura jest jeszcze przyjemniejsza. Ukłony w stronę wydawnictwa IX za tak dokładne dopieszczenie strony wizualnej książki. Już sama okładka przyciągnęła mój wzrok, ale to środek wkupił się w moje serce (i to podwójnie, bo przez grafikę oraz prozę). Jeśli szukacie czegoś, co wyrwie Was z kapci, co zabawi się Waszym postrzeganiem rzeczywistości, co pokażę Wam coś odświeżającego i cuchnącego, co zapadnie w pamięć — „Przesmyk" jest dla Was!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Są takie związki, których nawet Śmierć nie rozłączy, chociaż stale próbuje, siejąc wokół spustoszenie. I wznosi z tych starań mur, niezdolna odwrócić oczodołowej czerni od cierpienia. Bo cierpienie c...
Są takie związki, których nawet Śmierć nie rozłączy, chociaż stale próbuje, siejąc wokół spustoszenie. I wznosi z tych starań mur, niezdolna odwrócić oczodołowej czerni od cierpienia. Bo cierpienie c...
Jestem pod dużym wrażeniem stylu i formy tej niewielkiej powieści przepełnionej dojmującym smutkiem i rodzajem tej samotności, która z człowieka robi narzędzie dla mroku czyhającego w zakamarkach u...
Większość opinii/recenzji tej książki zaczyna się od wzmianki o osiedlu. Jednak o czym tak na prawdę opowiada Marek Zychla w "Przesmyku"? Zaraz wam powiem, ale idźmy chronologicznie. Na początku z...
@Marta_Sztuka_3
Pozostałe recenzje @mewaczyta
Stany bitwy
Im bliżej wyborom prezydenckim w Stanach Zjednoczonych, tym częściej temat ten znajduje się na pulpicie całego świata. Od decyzji Amerykanów zdaje się zależeć nie tylko ...
Żebyśmy byli w stanie zrozumieć historię przedstawioną w reportażu Kathleen Hale, muszę wyjaśnić dwa pojęcia. ° Creepypasta to straszna historia budowana w formie mi...