Śmierć to coś nieodzownego, coś od czego nie można uciec. Kończy, ale zarazem zaczyna. Unicestwia i ucieleśnia. Rani i wyzwala. Mimo, iż jesteśmy całkowicie pewni, że prędzej czy później nastąpi, to odczuwamy przed nią bardzo silny strach. Owo przerażenie powodowane jest przez niepewność tego, jak będzie ona przebiegać i co stanie się już po tym gdy nasze życie się zakończy. Z pewnością nasz strach jest uzasadniony. Niby nasza religia bądź jej brak, narzuca nam pewien sposób postrzegania tego stanu. Ale de facto czy mamy pewność, że pozostanie po nas więcej niż tylko ciało w trumnie, wręcz przygotowane dla robaczków i gąsienic do skonsumowania? Dziedzictwo i majątek, który przekażemy jest pewny i oczywisty. Co jednak z naszą duszą, jej bezpieczeństwem i późniejszym istnieniem? Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś obarcza nas cierpieniem i skazuje na śmierć zupełnie bezpodstawnie. Pewni tego, iż niebawem pożegnamy się z tym światem, tracimy nadzieję i godzimy się z wyrokiem. Na dodatek, wszystko w co do tej pory wierzyliśmy zostaje śmiało podważone. Paskudna perspektywa, prawda?
Aria żyje w świecie Sfer, w których wszystko rozgrywa się przy pomocy sztucznej inteligencji. Nic nie jest prawdziwe, każda rzecz to wytwór komputera. Jej rzeczywistość jest oddzielona szczelną kopułą od życia Wykluczonych, do których między innymi należy silny i przystojny Perry. Dwoje młodych ludzi w końcu się spotykają. Niestety ich sytuacje nie są komfortowe. Ona skazana na śmierć w Umieralni i pozbawiana kontaktu z mamą, on pozbawiony najważniejszej dla niego osoby, wygnany ze swojej osady. W ciężkich dla siebie chwilach zawierają pakt i postanawiają wzajemnie sobie pomóc.
Historia jest bardzo interesująca. Nawet nie pod tym względem, że cały czas coś się dzieje i trzyma nas w napięciu. Chodzi tu głównie o oryginalną, niepowtarzalną fabułę. Z taką się jeszcze nigdy nie spotkałam, ani o takiej nie słyszałam. Eter na niebie, który zabija ogniem, umiejętności Wykluczonych szalenie silne i wyczulone. W grę nie wchodziło żadne ograniczenie. Autorka wykreowała sobie świat, którym mogła dowolnie, bez konsekwencji rzeźbić. Kupiła nas. Podobało mi się odejście od schematu. Często jest tak, że pisarze ratują się marnymi chwytami (które niestety na ogół działają) po to by zainteresować opowieścią, wciągnąć czytelnika i dać mu cząstkę historii. Tu natomiast Veronica cierpliwie czeka, zupełnie nie zważając na to jak wielu porzuci tę książkę w trakcie nie doczekując się momentu, w którym tak na prawdę można pokochać bohaterów. Robi dokładnie to co chce, co prawda nie w mistrzowski sposób, jednak z pewnością całkowicie oddając się temu.
Autorka pisze w specyficzny sposób. Początkowo byłam przekonana, że przez pewne niedociągnięcia i bardzo wybujałą wyobraźnię, traci ona grunt pod nogami i czasem zdarza jej się zawikłać historię, wprowadzić chaos. Lecz po pewnym czasie zaczęłam się zastanawiać, czy ten zabieg nie był zastosowany celowo. Rossi starała się tak pisać, aby można było doszukać się drugiego, "niepisanego" dna. Niestety nie zawsze jest to wykonalne, gdyż sens niektórych wypowiedzi jest nie do końca jasny. Cała końcówka rozczarowała mnie, bo tak naprawdę poczułam finisz, ale nie byłam zaspokojona. Dzięki Bogu, za kolejną część.
W tym przypadku koniecznie muszę wspomnieć o bohaterach, który według mnie byli bardzo dobrze prezentowani. Nie wiem, czy pojmiecie o co mi chodzi, ale byli w całości odpowiedni. Wszystko u nich było na miejscu. Ich zalety i wady się równoważyły. Co najważniejsze informacje o nich nie były bezczelnie wypisane na samym początku, lecz powoli i stopniowo wprowadzane przez całą powieść. Mieliście sami szansę na to, by scharakteryzować osobę. Być może nie było to zbyt wymagające, gdyż postacie nie były skomplikowane. Uważam jednak, że to dodawało książce uroku. Prostota pomogła w utożsamieniu się z bohaterami.
Kłamstwem byłoby gdybym zaczęła siarczyście wychwalać tę książkę. Nie była porywająca. Aczkolwiek z ręką na sercu mogę Was zapewnić, że nie będziecie żałować spotkania z debiutującą autorką. Wciągająca opowieść pozwala na przyjęcie gatunku science fiction nawet tym, którzy nie są jego zwolennikami. Myślę, że osobom, których fascynuje właśnie sf, zapewne się ona nie spodoba ze względu na prostotę i ckliwość. Jednak książka jest ewidentnie napisana dla mas, a nie jedynie koneserów gatunku.
7/10