Od czasu kiedy wiele lat temu przeczytałem „Cień wiatru” Zafon stał się jednym z moich ulubionych autorów. Potem przyszedł czas na „ Grę anioła” również przeczytaną z wypiekami na policzkach pewnej mroźnej nocy w hotelowym pokoju w Budapeszcie. Nie należy więc się dziwić, że gdy na księgarskie półki trafiła „Marina” natychmiast stała się moją własnością. Jakież było moje zdziwienie , gdy doczytałem, że to książka powstała z myślą o nastoletnim odbiorcy. Natychmiast poleciłem ją mojej córce. Od tego czasu gdy ukazuje się kolejna ze starszych, czytaj adresowanych do młodzieży powieści Zafona prawo przeczytania jako pierwsza ma Ola, dziś piętnastoletnia. Tak tez było z „Pałacem północy” -czyli trzecią po wspomnianej już „Marinie” i „Księciu mgły” powieści młodzieżowej autora „Cienia wiatru” - która trafiła na polski rynek, jak zawsze w wypadku Zafona staraniami wydawnictwa Muza S.A. Tak więc dziś oddaję miejsce na blogu młodszemu pokoleniu. Dziś recenzja autorstwa Oli.
Carlos Ruiz Zafon „Pałac północy” – Przyjaźń w cieniu upiornego pociągu
Zafon to autor w Polsce dość dobrze znany, ale raczej średniemu pokoleniu czytelników. Głownie za sprawą „Cienia wiatru”. Moi rówieśnicy raczej rzadko sięgają po jego publikacje, ze stratą dla siebie. Od pewnego czasu ukazują się u nas adresowane do moich rówieśników powieści tegoż autora. Ostatnio do księgarni trafiła opowieść o przyjaźni, dojrzewaniu i mrocznych siłach czyli „Pałac północy”.
Po 16latach spędzonych wspólnie w sierocińcu w Kalkucie nadszedł czas rozstania. Jednak w ostatnią noc spędzoną razem pojawia się dziewczyna. Opowiada im ona swoją niezwykła historię, postanawiają jej pomóc. Ta decyzja wplątuje ich w niebezpieczną grę z mrocznymi siłami. Nie zdaja sobie sprawy, ze stawką jest życie.
Fabuła jest pretekstem do opisania ideału przyjaźni. Według autora przyjaźń to wzajemne zrozumienie, oddanie, szacunek. Bohaterowie kierują się zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Są w stanie oddać życie za dobro innego. Z każdym zwrotem akcji poznajemy kolejne cechy tej niezwykle mocnej więzi łączącej bohaterów. Dowiadujemy się również tego, o czym wielu moich znajomych zwykle zapomina, że przyjaźń to również odpowiedzialność za przyjaciela. Czasami wymaga ona bardzo wielkich poświęceń.
Książkę napisano żywym, potoczystym językiem. Ze względu na miejsce akcji czasami pojawiają się nazwy i imiona trudne do zapamiętania. Mogą się one mylić. Sama miałam problem z imieniem głównego szwarccharakteru. Budowa książki oparta jest o rozdziały, moim zdaniem ciut za długie. Dobrym pomysłem są komentarze jednego z bohaterów pisane z perspektywy czasu. Bardzo ożywia to konstrukcję powieści.
Tą książkę zaczęłam czytać, ponieważ zasugerował mi ją tata. Nie sądzę, żebym sama po nią sięgnęła. I to byłby mój błąd. Po przeczytaniu jakiś 20 stron nie mogłam się oderwać! Zaczęłam czytać ok. 16, a skończyłam o 2, może 3 w nocy. Jeżeli ktoś ma do zrobienia coś ważnego, to zdecydowanie jej nie polecam, ponieważ nie będzie mógł się oderwać. Nagłe zwroty akcji, dodatkowi bohaterowie trzymają nas w ciągłym napięciu. Cały czas zadajemy sobie pytanie co będzie dalej. Chcemy się dowiedzieć jak to wszystko się zakończy, czy wygra dobro czy zło. Tak jak pisałam już wcześniej książka w pewnym sensie uczy nas tego jak powinna wyglądać prawdziwa przyjaźń. Polecam ją wszystkim! Co prawda bohaterowie mają po 16 lat, ale myślę, że nawet osoby dużo starsze będą czerpać radość z czytania kolejnej powieści Zafona. W październiku ma się ukazać kolejna książka z tej serii, „ Światła września”. Już nie mogę się doczekać. Teraz tata na pewno nie będzie musiał mi jej sugerować!