Od premiery pierwszego tomu minęło już sporo czasu, bo blisko cztery lata. Na rynku książki, w jego obecnym kształcie, to właściwie wieczność. Dlatego zanim zacznę przekonywać was, że warto sięgnąć po powieść, pozwolę sobie przypomnieć o czym enigmatyczne „Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót” Stefana Dardy jest.
Wydawać by się mogło, że to zwykła opowieść o człowieku, który zupełnie bez powodu został znienawidzony przez los. To, że nasz bohater, Jakub, podkochuje się w dziewczynie, która woli innego – oczywiście tępego osiłka – to nic. Nieszczęśliwe uczucie zdarza się przecież prawie każdemu. Ale to, że z łatką pedofila i mordercy trafia do więzienia, to już ewidentnie efekt działania złośliwego fatum. Zwłaszcza jeśli wiemy, w jakich okolicznościach oba oskarżenia padły. Gdy w końcu zostaje uniewinniony, a życie to nie film więc trwa to ładnych kilka lat, nie ma do czego ani do kogo wracać. Niestety bowiem jego jedyny żyjący krewny, w dniu, w którym Kuba wychodzi na wolność, nieoczekiwanie popełnia samobójstwo, skacząc z okna. I może nie byłoby w tym niczego zagadkowego, gdyby nie fakt, że napisany na szybko przez wuja Olgierda pożegnalny list, jest co najmniej dziwny. Mimo próśb zmarłego, Kuba zaczyna zadawać pytania i co gorsza, szukać na nie odpowiedzi.
Próbując rozwikłać tajemnicę śmierci wuja, nasz bohater dowiaduje się o istnieniu, owianej legendą, tysiącletniej bizantyńskiej gemmy i jej wymazanej właściwie z kart historii „złej siostry bliźniaczki”. A stąd dzieli go już tylko krok od wdepnięcia w kolejne kłopoty. Mroczną tajemnicą gemm interesują się bowiem różni, także niebezpieczni ludzie…A jakby tego było mało, zwyczajny, towarzyszący naszemu bohaterowi od lat pech, nie ma najmniejszego zamiaru go opuszczać.
W drugim tomie, „Przebudzenie zmarłego czasu. Druga gemma”, naznaczony przez los Kuba coraz bardziej miota się między potrzebą zaspokojenia zżerającej go ciekawości, a marzeniem o zwykłej codzienności. Nie trudno się domyśleć, że mimo rozdarcia kontynuuje swoje prywatne śledztwo, odkrywając kolejne sekrety wuja i gemm, a my wraz z nim próbujemy zrozumieć, co tu się do licha dzieje. Rzeczywistość i czas zdają się bowiem pękać, zakrzywiać i wypaczać. Darda, śmiało i sugestywnie, uchyla przed czytelnikiem rąbka tajemnicy tylko po to, by za chwilę zostawić go znów w osłupieniu, wprowadzając go chociażby w świat PUŁPOTSÓW, przypadku i jego konsekwencji. Niestety więc pod koniec lektury mamy w głowie więcej pytań niż odpowiedzi. Dlatego mam nadzieję, że na kolejne części i wyjaśnienia nie trzeba będzie zbyt długo czekać! Przyznam się wam, że szczególnie czekam na rozwinięcie nawiązania do klimatycznej grozy Grabińskiego i liczę w tej kwestii na małe trzęsienie ziemi.
Nagromadzenie wątków sprawia, że ta niezwykła powieść nie jest to prosta w odbiorze. I to jest w moim odczuciu, jak najbardziej atut! W „Przebudzeniu..” zostały splecione ze sobą elementy obyczajowe (i to nie tylko o losy biednego Kuby chodzi), kryminalne, historyczne, przygodowe i horrorowe. Ich nagromadzenie nie jest oczywiście równomiernie, ale za to każde z nich nadaje wydarzeniom swojego unikalnego brzmienia i dodaje im niezwykłości. W drugiej części, co jest oczywiście uzasadnione konstrukcją fabularną, akcja zwalnia, a niektóre wątki czy postacie zdają się być odsunięte na boczny tor. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadzało, jako czytelnik dostałam dzięki temu więcej czasu na rozsmakowanie się w tajemnicy i obserwowaniu zmian, jakie zachodzą w głównym bohaterze. Mogłam snuć się wraz z nim ulicami Przemyśla, gdzieś na granicy jawy i snu, i wsłuchiwać się w jego coraz bardziej niespokojne myśli.
„Druga gemma”, jako zgrabna i bezpośrednia kontynuacja intryguje i wciąga nas coraz bardziej do niezrozumiałego świata. Mam wrażenie, że stanowi także zaostrzające apetyt preludium i niebawem Darda zaprosi nas na kolejną, obłędną literacką ucztę.
Dla każdego kto lubi:
– wielowątkowe powieści, które wymykają się schematom;
– uwikłanego, sponiewieranego przez życie bohatera;
– zagadki w stylu Pana Samochodzika, a może nawet Dona Browna;
– wątki historyczne i regionalny koloryt;
– nieoczywisty klimat grozy.