W to niedzielne i zimne popołudnie przychodzę do Was z kolejną krótką recenzją książki, która intrygowała mnie już od momentu pojawienia się w zapowiedziach. Sam opis i hipnotyzująca okładka obiecywały niezapomnianą lekturę oraz świetnie spędzony czas, jednak czy tak było rzeczywiście?
Nie ukrywam, że bardzo lubię pióro autorki i z samego założenia sięgam w ciemno po jej kolejne historie. Tym razem Pani Kinga zabrała nas na spotkanie z Avery Stone — młodą dziewczyną, która trochę przez zrządzenie losu i trochę bardziej przez swoją własną głupotę, wplątała się w poważne tarapaty. W bardzo szybkim czasie musi zwrócić ogromną sumę pieniędzy, której oczywiście nie posiada, w przeciwnym wypadku skutki niedotrzymania umowy mogą być dla niej tragiczne. Avery wie, że nie ma szansy na pokojowe rozwiązanie tej sprawy i doskonale zdaje sobie sprawę, że musi zrobić absolutnie wszystko. Dziewczyna jest na tyle zdesperowana, że nawet rozważa pomysł, zostania ekskluzywną prostytutką, aby jak najszybciej pozbyć się niebezpiecznych wierzycieli, jednak nie jest do końca przekonana czy, będzie umiała, to robić Umawia się nawet z koleżanką, która od lat zajmuję się tą profesją, aby pomogła jej w znalezieniu odpowiedniego „zlecenia”. Tymczasem wydaje się, że los się w końcu do niej uśmiechnął i niespodziewanie otrzymała propozycję bardzo dobrze płatnej pracy u tajemniczego klienta, jednak nie ma nic za darmo. Avery może rozpocząć pracę pokojówki wręcz natychmiast, jeżeli zgodzi się na wszystkie zasady narzucone przez jej pracodawcę — owianego złą sławą Jacoba Blakemora. Czy Avery zaakceptuje wszystkie warunki Blakemora? Co skrzętnie skrywają drzwi wielkiej posiadłości? Kim tak naprawdę okaże się Jacob Blakemore? Co wyniknie ze spotkania tej dwójki? No cóż, ja Wam tego nie zdradzę, a po odpowiedzi odsyłam do książki.
Książki Pani Kingi nigdy nie należały do cukierkowych romansików z wymuskaną zakochaną parą spacerującą w stronę zachodzącego słońca. Podobnie jest i w tym przypadku, relacja głównych bohaterów nie należy do najłatwiejszych, ale to właśnie dzięki temu opowieść jest niebanalna i intrygująca. Autorka z niebywałą lekkością wciągnęła czytelnika w zdeprawowany świat rodzinki Blakemore. Choć początkowo myślałam, że nie polubię postaci Jacoba (a już jego przyjaciela, to już absolutnie nie), to przyznaję, że z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem zmieniałam o nim zdanie i to diametralnie. Na naszych oczach Jacob zmieniał się, dorastał, podobnie z resztą jaki sama Avery, która także ewaluowała. Cenię sobie bardzo, że Pani Litkowiec nie stosuje w swoich opowieściach przydługich i nudnych opisów ani wszelakich zbędnych upiększczy, w przypadku „Jacoba” również się nie zawiodłam. Szczerze mówiąc, wbrew nawet niektórym „gorącym” scenom (które na pewno znajdą swoich fanów) spędziłam z nią świetnie czas i czynią tą opowieść charakterystyczną. Na dodatkową uwagę zasługuję fakt, że oprócz samej historii, samo wydanie jest przepiękne, estetyczne i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Przyciąga ono wzrok i hipnotyzuje czytelnika. Dawno tak ładnie wydanej książki nie miałam okazji przeczytać. Jeśli szukacie nietuzinkowej historii, pełnej emocji, intryg, tajemnic, licznych zwrotów akcji, namiętności, pożądania i domieszki erotyzmu to coś idealnego dla Was. Ja jak najbardziej polecam i czekam na opowieści o kolejnych Blakemorach.