Bardzo zazdroszczę Solańskim, że byli w "najpiękniejszym mieście Polski w kwietniu", właśnie wtedy, gdy kwitną magnolie.
Tylko że Róża, od kilku miesięcy pracująca w redakcji gazety polonijnej w czeskim Cieszynie,nie miała czasu na spacery, nawet Szlakiem Kwitnącej Magnolii. Choć zamierzala pokazać Szymonowi wszystkie piękne i ciekawe miejsca w mieście.
Po prostu znów zdarzyło się to, co wciąż im się przytrafiało - w czasie kolejnej wizyty Szymona i Gucia u Róży, właśnie w kwietniu, na Moście Przyjaźni, został znaleziony Gustaw Habsburg. Martwy.
Oczywiście zajęła się sprawą policja, polska i czeska, bo dokładne i równiutkie ułożenie nieboszczyka na linii obrazującej granicę uniemożliwiło rozstrzygnięcie, w gestii którego państwa leży śledztwo
Dodatkowo, w trosce o szybkie załatwienie sprawy, aby broń Boże nie ucierpiał wizerunek miasta, burmistrzynie obu Cieszynów zatrudniły też prywatnego detektywa z Agencji Solan, czyli Szymona Solańskiego. A jak jego, to i Różę z Guciem, rzecz przecież oczywista.
Nikt z nich nie wiedział, że śledztwo prowadzi też samo miasto Cieszyn ...
Bardzo, bardzo lubię Kryminały pod psem. Dla wielu czytelników są to komedie kryminalne, ale czy na pewno?
W każdym z tomów powaga i żart wymieszane są właściwie po równo.Na poważnie przedstawione są nie tylko przestępstwa, ale i relacje międzyludzkie sąsiedzkie i rodzinne; sprawy zaniedbań, rozpadu związków i niezrozumienia drugiego, nawet bardzo bliskiego człowieka.
Idealnie ilustrują to przemyślenia jednego z bohaterów:
"Choć czasem– zwłaszcza wtedy, gdy szedł na samotnego drinka po robocie, wchwilach bezwzględnej szczerości wobec siebie– przychodziło mu do głowy, że to, jak potoczyło się jego życie, nie było wynikiem jego prawdziwych oczekiwań. Tylko tych, które przenieśli na niego rodzice. Ispołeczeństwo wogóle. Aon się poddał kieratowi, bo przecież każdy tak robił. Każdy, tylko nie Liduška!
Wkurzała go ta kobieta! Oj, tak! No bo jak można było być aż tak bezkompromisowym? Mieć wdupie to, co pomyślą sobie inni? Żyć wbrew zasadom ikrzywym spojrzeniom sąsiadów? Pełnym politowania. Bo to właśnie było to– znajomi żałowali policjantki, sądząc, że tej niemal czterdziestolatce życie się nie ułożyło. Bo była samotna. Izarzynała się każdego dnia wpracy. Anikt nie pomyślał, że TO JEST WŁAŚNIE TO, CO Lidušce PRZYNOSI SZCZĘŚCIE."
Nic dodać, nic ująć.
Dla równowagi mamy Gucia - mało kto nie uśmiechnie się czytając jego wypowiedzi! Chociaż i on bywa poważny, i myśli mądrzej od niejednego człowieka:
"Jakby nie mogli zostawić rzeczy takimi, jakie są. Na przykład granic państwowych. Co to za różnica, do jakiego narodu należy spłachetek ziemi? Ikto na nim mieszka? Nie mogliby wszyscy na całej Ziemi po prostu żyć ipozwolić żyć innym? Bez względu na pochodzenie?"
Solańscy, zwlaszcza Róża, też nieustannie przywołują nam uśmiech na twarz - m. in. dlatego, że są sobą, nikogo nie udają, będąc przy tym po prostu ludźmi, porządnymi i dobrymi.
Najlepsze czego mogę życzyć sobie i innym (poza zdrowiem i szczęściem), to takich przyjaciół i sąsiadów.
Kocham takich ludzi!
Mam nadzieję, że ten tom, 11, nie jest ostatnim z serii i liczę na kolejne spotkania z Solańskimi i Guciem.