"Nikt mnie nie ma" to wspomnienia z lat dzieciństwa i młodości Asy Linderborg w oparciu o jej relacje z ojcem. Autorka maluje portret bliskiego sobie człowieka oraz rzeczywistości, jaka panuje w Szwecji w latach 70-80-tych. To, co typowe dla literatury Skandynawów to obrazowanie tła społecznego, które tutaj również dopełnia obrazu rodziny Asy. Dla mnie owo poszerzenie treści o polityczno-społeczne warunki jest na plus. Bez tego odtwarzanie obrazów z przeszłości nie miałoby specyficznej nuty, nadającej wiarygodnego podbudowania wydarzeniom prywatnym. A ponieważ ojciec pracuje w zakładach metalurgicznych mamy również nienachalny rzut na gospodarkę Szwecji. Chociaż patrząc na treść od strony sposobu relacjonowania zdarzeń w kraju wkrada się lekkie znużenie tematem. Momentami przestawało być dla mnie ważne to, co jest napisane, a w jaki sposób zostaje oddany stosunek młodej osoby do swego opiekuna. Odniosłam wrażenie, jakby wszystko leżało na jednej płaszczyźnie, chociaż łatwo dostrzec naturalnie ewoluujące uczucia i zmianę postawy córki w stosunku do ojca. Z czasem dorastając stajemy się krytyczni, poddajemy wątpliwości słuszność zasad jakimi kierują się dorośli, a ich zachowanie bywa bardzo ostro oceniane przez bardziej świadomego nastolatka.
Krótkie, urywane fragmenty z życia dwojga bliskich sobie osób tworzą rytmiczną treść, w którą szybko się wchodzi i najlepiej czyta nie przerywając sobie, żeby dodatkowo zyskać na odczuciach. Realistycznie przedstawiona historia, w której widzimy przemianę dziecka wielbiącego ojca, w dorastającą krytyczną osóbkę, która w końcu ucieka od ukochanego opiekuna by zamieszkać z matką. Dość nostalgiczna opowieść, gdzie bohaterka wyzbywa się złudzeń i odkrywa świat, takim jakim widzą go ludzie dojrzalsi, taki w którym nie trudno o zdecydowaną zmianę frontu. Odejście córki to dla Leifa ponowna strata. Ojciec staje się tu bohaterem dramatycznym, opuszczonym, bez złudzeń, z niską samooceną. A jednak to ten człowiek po porzuceniu przez żonę wychowuje ich córkę. Nie jest idealny, a wręcz nie radzi sobie z własnymi słabościami, ale kocha dziecko i poświęca mu tyle uwagi ile jest w stanie dać pomiędzy pracą, sprzątaniem, a oddawaniem się nałogowi.
Treść mocno frustrująca z uwagi na zaprezentowane przeżycia, cały naturalizm sytuacji. Z jednej strony pragnę docenić tę szczerość, otworzenie się na czytelnika i uchwycenie niedojrzałości dziecka przyjmującego wszystkiego z akceptacją i umiejętnością cieszenia się z życie w bezpiecznym środowisku stworzonym przez mało idealny wzorzec opiekuna. Z drugiej drażni późniejszy dystans osoby już ukształtowanej, o szerszych horyzontach, raczej pogardzającej ojcem niż czującą do niego jakiekolwiek pozytywne uczucia. I w sumie po przeczytaniu wynurzeń narratorki czuję się lekko oszukana, bo nie nastawiłam sie na "pranie brudów", jednostronne, oskarżające jedynie ojca, nieporadnego, który spowodowała tak wielkie traumy u Asy. Dla mnie taka spowiedź przed światem miałaby sens, gdyby składała się z dwóch części poświęconych ojcu i matce. Samo rozliczanie się z czasu, jaki spędziła z ojcem traci na wiarygodności, jakoby miałoby to jej pomóc w godzeniu się z przeszłością. W pewnym momencie nawet pomyślałam, że czynnikiem dominującym do stworzenia tych wyznań stała się matka, którą tu tak "szlachetnie" omija. I chociaż dobrze rozumiem zmiany zachodzące w młodej kobiecie i pewną chęć rozliczenia się z przeszłością, to wraz z kolejnymi stronami zaczęłam mieć negatywny stosunek do narratorki. Natomiast postać ojca dziwnym trafem, choć tak metodycznie poddawana krytyce, zaczyna wzruszać czytelnika na tyle, że zaczyna go rozgrzeszać.
Hmm.. dziwna to książka. Sama do końca nie wiem, co o niej sądzić, ale wiem na pewno, że wywołuje silne emocje. Być może niekoniecznie takie, jakie zakładała autorka spisując swoje relacje.