I See You Everywhere recenzja

Czy w dzieciństwie mieliście przyjaciela, który mieszkał blisko was?

U mnie w dzieciństwie miałam wielu znajomych na tej samej ulicy, zawsze te relacje sąsiedzkie były bardzo ważne. A zadaje to pytanie nie bez powodu. Dziś mam dla was książkę, właśnie z relacjami sąsiedzkimi w tle.

Współpraca recenzencka wydawnictwo niezwykłe.

Poznajemy Ivy, która przeprowadza się z Nowego Yorku, aby uciec od przeszłości. Nasza główna bohaterka, jest bardzo wziętą pisarką mrożących krew w żyłach kryminałów. Jednak ukrywa się ona pod pseudonimem, nie chce zdradzać swoich sekretów, jednak nie ułatwiaj jej tego nowy sąsiad, obok którego się wprowadza. Nicolas jest całkiem inny niż ona. Tatuażysta, pewny siebie i zadziorny, który ma bardzo burzliwe życie.

Polubiłam tych bohaterów, pomimo tego, że Ivy często mnie bardzo irytowała. Miałam czasami dość jej irracjonalnego zachowania. W niektórych momentach i Nicolas był okropny, ale dobrze to pokazuje ich charaktery, takie realne. Cięty język i sprzeczki, to coś, czego ostatnio potrzebowałam. Jednak książka ma też więcej do zaoferowania.

Mamy tutaj relacje raczej slow- burn, pomimo tego, że książka jest raczej cienka to autorka dała radę fajnie to poprowadzić. Co do fabuły, no tutaj jest już średnio. Przez to książka otrzymała ode mnie 4/5⭐️. Bo tak naprawdę, autorka w tej książce skupia się na uczuciach i reakcji, a nie na fabule i miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. Takie ot codzienne życie.

Wcześniej nie czytałam nic tej autorki, jednak po tej książce mam ochotę przeczytać inne.

I teraz poruszę temat, który widziałam w innej recenzji. Jak już ktoś w recenzji zauważył, nie była to do końca komedia romantyczna. Romantyczna no może i owszem, ale z komedią miało to mało wspólnego. Niby było satyrycznie, niby było wesoło, ale to nie to, czego oczekiwałam jednak, dlatego troszkę się zawiodłam.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .