"Saturnin" Zdenka Jirotki to humorystyczna opowieść o losach młodego arystokraty-narratora, który postanowił zatrudnić sługę, tytułowego Saturnina. Jest to dynamiczny opis wakacji bohatera, przepełnionych niezwykłymi sytuacjami i nietuzinkowymi bohaterami.
Muszę przyznać, że nie do końca wiedziałam czego spodziewać się po powieści. Trafiła na moją półkę trochę przypadkiem - zakupiona została w czasie Targów Książki i długo nie mogłam się za nią zabrać. I jest to jedna z rzeczy, których bardzo żałuję. Już pierwszy rozdział okazał się niesamowicie wciągający, a kolejne jedynie zmuszały mnie do nie odkładania książki. Początkowo byłam lekko skonfundowana niektórymi wydarzeniami i dopiero z czasem sprawdziłam, że powieść została napisana w latach czterdziestych XX wieku. Nie ma to dużego wpływu na fabułę, bardzo uniwersalną czasowo, jednak tłumaczy pojawianie się dorożek. Fakt, że jest to stara książka lekko mnie zafrapował - nie było to wcale wyczuwalne. Sposób pisania był niezwykle przyjemny, a wydarzenia mogłyby rozgrywać się współcześnie. Nawet bohaterowie nie zachowywali się w sposób przestarzały - byli ekscentryczni, ale nie nierealistyczni. Zdecydowanie rozumiem dlaczego wydania powieści są w dalszym ciągu wznawiane, a historia "Saturnina" niezmiennie zachwyca - sama postaram się doprowadzić, by pamięć o książce trwała jak najdłużej i żałuję, że nie poznałam jej wcześniej.
Jest to jedna z takich książek, które z lekkim sercem można polecić każdemu, niezależnie od wieku. Stanowi piękną rozrywkę i umożliwia wiele chwil rozbawienia, śmiechu. Jest bowiem cudownie zabawna - każdy rozdział charakteryzuje się innym wątkiem komicznym, a absurdalne dialogi przez całą książkę rozbrajają i przynoszą dobry nastrój. Książki pogodne, lekkie niby nie są rzadkością, jednak ciężko znaleźć powieść równie zgrabną jak ta i jednocześnie utrzymaną w takiej konwencji. Możliwe, że to kwestia lat, w których była pisana - mam wrażenie, że teraz nie tworzy się takich historii; względnie prostych, z małą ilością akcji i stałą liczbą bohaterów. A ta koncepcja jest wspaniała, stwarzająca domową atmosferę, pełną ciepła. Dzięki temu mamy również szansę dobrze poznać bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi, co jest zwyczajnie przyjemne. Akcja, tworzona z umiarem i rozwagą pozwala na błogie odczucie wakacyjnego rozleniwienia i spokoju. Na pewno ważne jest, by przypominać sobie ten stan, tak trudny do osiągnięcia na co dzień. Pozwala to na głębsze zrelaksowanie się - ciężko pamiętać o własnych problemach, gdy świat Saturnina, narratora i pozostałych bohaterów pełen jest dobra, ciepła i śmiechu.
Bardzo doceniam też to, jak "czeska" jest ta historia - imiona, które nie zostały spolszczone oraz sposób pisania pozostawiają nas w kraju, gdzie stolicą jest Praga. Dzięki temu odbiór książki jest jeszcze przyjemniejszy, co chyba wynika z pewnej egzotyki imion i większej spójności całej opowieści. Dodatkiem do nietuzinkowej fabuły jest "angielski humor", charakterystyczny dla tej książki. Dzięki niemu kanwa historii jest bardzo dobrze naszkicowana, a powieść ma idealne proporcje, stanowiąc nieprzerywającą się rozrywkę.
Książka ta naprawdę ujmuje za serce. Nawet ciężko jest napisać mi na jej temat coś więcej - jest dla mnie po prostu bardzo zabawną, dobrą i ciepłą historią. Życzę każdemu, by miał kiedyś okazję ją przeczytać i myślę, że takie powieści jak ta, powinny być dostępne dla każdego, wszędzie polecane; cieszyłabym się, gdyby stały się popularne na wielką skalę. Zasługują na to, bo pozostawiają błogie uczucie szczęścia, tak przewijającego się przez strony. W szczególności "Saturnin" wydaje mi się być książką na każdy moment. Niezależnie od pory roku, momentu w życiu czy wieku, zagłębianie się w perypetie bohaterów umożliwi powrót do przyjemnego stanu pozbawionego stresu czy nieszczęść. Jest to prawdziwy skarb literatury.
Nie wspominając już o tym, jak ładnie wydana jest książka i jak ciekawie tytułowane są rozdziały, jeśli można to tak ująć. Pod każdym numerem kolejnej części wypisane są wątki w niej poruszane. Bardzo rzadko spotyka się taki zabieg, więc jest to i oryginalne i wspaniałe. Bardzo mi się to podobało i ujęło mnie, ponieważ wytwarza, utrzymuje silny, niepodważalny klimat i atmosferę powieści. Jest to przyjemny dodatek do cudownej treści. Tak samo działa przepiękne najnowsze wydanie - okładka jest urocza, a rozmieszczenie druku i czcionka dodają galanterii. Powieść wygląda dzięki temu bardzo porządnie, ładnie i zachęca do kupienia.
Zdaję sobie sprawę, że z tej recenzji ciężko wynieść jakiś konkret, ale myślę, że jest ona po prostu zachowana w wakacyjnej konwencji - lekka i uświadamia, jak warto przeczytać "Saturnina". Przyznam szczerze, że miałam problem, by zebrać myśli przed pisaniem recenzji o tej pozycji. Gdy myślę o niej, na moją twarz wypływa jedynie szeroki uśmiech i sama nie wiem, co mogę do niego dodać. Chciałabym po prostu, gdyby ktoś pytał mnie o tę książkę, móc zawsze wyjąć ją z torby i podać ją tej osobie, nic nie tłumacząc, by ten ktoś najzwyczajniej w świecie od razu ją przeczytał i dojrzał, że jest to powieść-skarb, której nie sposób się oprzeć.