Powielanie schematów, nadmierny brutalizm okraszony niewyszukanymi
przekleństwami i wymyślanie coraz bardziej bestialskich morderców. Nie wiem, czy tylko ja ostatnio trafiałam na takie właśnie historie, czy taki kierunek obrali współcześni autorzy kryminałów. Na szczęście „Ślad” Przemysława Żarskiego przywrócił mi wiarę w to, że jednak
nie wszyscy i można inaczej.
„Przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Zostawia trwały ślad.”
W jednej z kamienic w Sosnowcu znaleziono kasetę VHS z nagraniem
morderstwa młodej kobiety. W toku prowadzonego śledztwa, na którego
czele staje komisarz Robert Kreft, udaje się ustalić, że na nagraniu jest Sylwia Nowicka. Dziewczyna, która zaginęła w 1993 roku i do tej pory nie wiadomo co się z nią stało. Tymczasem giną kolejne młode kobiety, a ich ciała są odnajdywane w różnych dzielnicach miasta. Czy zaginięcie sprzed blisko dwudziestu pięciu lat ma związek z aktualnymi morderstwami? Co stało się z Sylwią Nowicką? Kim jest sprawca i co nim
kieruje?
Niewątpliwie zaletami dobrego kryminału są: umiejętność stopniowego budowania napięcia, systematyczne budzenie zainteresowania czytelnika, aby na końcu zaskoczyć finałem. „Ślad” wszystkie te zalety posiada. Przyznaję, że domyśliłam się kto jest sprawcą chwilę przed tym nim
autor to ujawnił, ale zakończenia innych wątków bardzo mnie zaskoczyły. I to pozostawienie czytelnika w niepewności, z zapowiedzią kontynuacji...
Na uznanie zasługuje również sposób prowadzenia narracji. Dwie różne
przestrzenie czasowe i kilku narratorów. Genialny zabieg umożliwiający
czytelnikowi spojrzenie na opisywane wydarzenia z szerszej perspektywy oraz
otwierający autorowi możliwość zgrabnego obudowania wątku kryminalnego wątkami obyczajowymi. Co też Przemysław Żarski w pełni wykorzystał.
„Każdy z nas nosi maski. Jedne uwierają nas mniej, inne bardziej. W jednych czujemy się sobą, w innych kogoś udajemy. Wszystkie w końcu się wycierają i odsłaniają prawdziwe oblicze. Rzadko jesteśmy z niego dumni.” Żarski doskonale wykreował swoich bohaterów. To niewątpliwie ludzie z krwi i kości, niezwykle realistyczni,a przy tym naznaczeni bolesną przeszłością, bowiem „Drzazgi tkwiącej w pamięci nie sposób usunąć.” Szczególnie dużo uwagi poświęcił Robertowi Kreftowi i jego wewnętrznym zmaganiom z traumą jaką przeżył w dzieciństwie, będąc świadkiem samobójstwa matki. „Czas nie leczy ran. Tłumi emocje, znieczula na ból i rozmywa tkwiące pod powiekami obrazy.
Śmierć najbliższych odciska trwałe piętno na naszym życiu.” Na przykładzie Krefta (i nie tylko jego, ale sza, bez spojlerów) ukazuje jak głębokie jest to piętno, jak bardzo stygmatyzuje bohaterów. Determinuje ich życiowe wybory i sposób postępowania.
I na koniec coś czego się zupełnie nie spodziewałam i co ujęło mnie w
tej książce chyba najbardziej. Piękny, wręcz poetycki język. Jak napisał Bartek @bliskiespotkania, w swojej recenzji „Umweltu” (a ja się z nim zgadzam i lepiej bym tego nie ujęła), „Żarski udowadnia,
że kryminał może być literacko piękny.” I mały dowód na to, że „Ślad”, podobnie jak „Umwelt” taki właśnie jest. „Odliczał
czas zaklęty w płatkach śniegu. Śledził je, gdy wdzierały się za kołnierz płaszcza, rozpływały pod wpływem ciepła skóry i niosły przyjemne uczucie chłodu. Ich istnienie zamykało się w nawiasie kilku
sekund. Topniały do cna, wnikając resztką wilgoci w skórę i ubranie, nie zostawiając śladu na otaczającej rzeczywistości. „Ludzkie życie nie jest nawet tyle warte”, pomyślał.”
Dojrzałość stylu, piękny język, nietypowy sposób prowadzenia narracji, niezwykle realni bohaterowie, wielowątkowość tworząca spójną całość i zaskakujący finał wszystko to charakteryzuje „Ślad” Przemysława Żarskiego. Czy muszę jeszcze kogoś namawiać do lektury? Tak sądziłam.