Zacząć trzeba od tego, że nie uważam Terryego Pratchetta za autora fantastyki.
Uważam Terryego Pratchetta za fantastycznego autora.
Terry Pratchett to osobna kategoria literatury, która nie ma jasno przypisanej szufladki. Uważam, że samo pojawianie się czarownic czy magów w przypadku Świata Dysku nie świadczy o fantastyce.
Czarownice Pratchetta mają więcej z trzech czarownic Schakespear’a niż z Sapkowskiego czy Petera Bretta. W zasadzie oprócz nazwy stanowiska „czarownica” od zwykłego śmiertelnika różni je tylko to, że występują w świętej trójcy: matka, dziewica i starucha ;) Są kapitalnymi archetypami zachowań i
cech, które każdy z powodzeniem zauważy u swoich ciotek, sióstr, Mam czy Babć.
Chciałabym, gdy dorosnę, być nianią Ogg...
Magowie Pratchetta zaskakująco przypominają mi moich wykładowców z UJ-otu i w zasadzie poza kilkoma świecącymi i błyskającymi momentami są kolejnymi archetypicznymi zestawami zachowań ludzkich. Choć przyznaję, że chciałabym kiedyś spróbować pigułek z suszonej żaby, które Kwestorowi
dawały poczucie złudnej normalności...
To, że świat Pratchetta to płaski dysk, który leży na grzbiecie 4 słoni, stojących na skorupie wielkiego żółwia A’Tuina, i że jeden ze słoni musi podnieść nogę, by przepuścić słońce, aby mogło wzejść nad dyskiem WCALE JESZCZE O FANTASTYCE NIE ŚWIADCZY!
O fantastyce także wcale nie świadczy fakt, że Śmierć zrobił sobie chwilowo wolne i poszedł na wakacje... No bo kto mi udowodni, że taka rzecz nie może się stać? No KTO? No właśnie.
Śmierć i wakacje
Choć w Pratchecie kompletnie nie chodzi o fabułę lecz o kolosalny i niewymierny dowcip i obłędną zdolność do obserwacji świata i pointowania go z brytyjskim humorem, to jednak trzeba zaznaczyć, że w Kosiarzu generalnie chodzi o to, że Śmierć – tak, ten kościotrup z kosą – bierze wolne i idzie na
wakacje. Dlaczego? Bo dowiaduje się, że jego też czeka śmierć i postanawia dla odmiany trochę pożyć.
Dziwne? No pewnie, ze dziwne! Przecież to Pratchett!
Śmierć, chcąc odkryć co ma do zaoferowania życie zatrudnia się jako pomocnik na farmie u Panny Flitworth. Pratchett ma niezwykły talent do owijania we wspaniale absurdalne i zabawne opakowanie treści trudne, smutne i uniwersalne. Starość, przemijanie, znikanie z pamięci dostają turboboosta w postaci groteskowych scen, niebagatelnego humoru i drobnych, choć częstych nawiązań do legend, podań i kultury brytyjskiej.
Motyw ścinania zboża pojedynczymi kłosami jest dla mnie najbardziej wzruszającym i poważnym akcentem w całej książce.
Dla równowagi opis jak Śmierć usiłuje się upić w barze jest czymś, co budzi we mnie rechot na samo wspomnienie.
Cały „Kosiarz” naszpikowany jest mądrością, która ukryta jest w komicznych sytuacjach, spotykających głównych bohaterów. A bohaterów spotyka niemało, bo jak tylko Śmierć poszedł na wakacje to nagle wszystko przestało umierać. I pisząc wszystko mam na myśli WSZYSTKO.
Te małe mądrości są jądrem wszystkich powieści Pratchetta. Pozwólcie na przytoczenie kilku cytatów:
„Gdyby ludzie wiedzieli, kiedy umrą, prawdopodobnie wcale by nie żyli”.
„Światło wierzy, że przemieszcza się szybciej od wszystkiego, ale się myli. Nieważne jak szybko pędzi,
zawsze odkrywa, że ciemność dotarła na miejsce wcześniej i już na nie czeka”.
„Życie to nałóg, z którym ciężko zerwać”.
„Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co
roku”.
No sami widzicie, że Pratchett to nie fabuła. Ani fantastyka.
To sama prawda. O wszystkim.
Kosiarz to arcydzieło.
Kosiarz to książka trudna. Tematycznie.
Co ciekawe, Pratchett pisze tak, że gdy czytałam tę książkę na początku liceum widziałam w niej tylko wspaniały humor. Na początku studiów dostrzegałam więcej. Dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to niezwykle mądra książka o przemijaniu. Ale takim przemijaniu, którego ja, może nie od razu”nie mogę doczekać”, ale które przestaje być dla mnie czymś strasznym, nieznanym, przerażającym.
Pratchett ma wspaniały talent mówienia o rzeczach uniwersalnych i trudnych, które czekają każdego – nawet Śmierć – w sposób lekki i mądry
jednocześnie. Ciekawa jestem co odkryję w Kosiarzu za kilka lat.
„Kosiarzem” Pratchett udowadnia, że arcydzieła wspomina się latami. Że cytaty z arcydzieł nie wypadają z pamięci. Że słowa z arcydzieł pasują zarówno do literatury, jak i życia codziennego.
Jak czytać Pratchetta?
Często. Częściej. Po kolei. Na wyrywki. Od deski do deski. Po losowym otwarciu. Cytatami. Na poprawę humoru. Świtem. Po zmroku. W tramwaju. Na czczo. Po jedzeniu. Powracając. Tęskniąc. Doszukując.
Jak nie czytać Pratchetta?
Przy jedzeniu. Podczas picia. Może grozić uduszeniem.
Autorem recenzji jest, oczywiście, moja siostra, Monika Turska. Moj profil został poszerzony zatem o moją siostrę. Siostra rzekła "razem jesteśmy kompletne"