W krainie zwanej Solis, gdzieś, między Wielkim Murem zwanym Zaporą a Wełnistym Morzem oblewającym skraj świata, w czasach magicznych eliksirów, zmiennokształtnych i reglamentowanej elektryczności, na książęcym zamku żyła sobie Panna, Penellaphe, dla przyjaciół: Poppy. Poppy posiadała Dar. Szczególny. Wyjątkowy. Z tej też przyczyny, trzymano ją pod korcem, by w Dniu Rytuału mogła ofiarować się bogom dla dobra królestwa. Lecz przyszła Ascendentka (cokolwiek to znaczy) poczuwszy wiatr we włosach i wolę bożą pod płaszczem, miała inny pomysł na swoje życie. W tej wizji prym wiodła wola samej Poppy, sztylet z krwawnika oraz jej osobisty strażnik, nieprzeciętnie atrakcyjny wizualnie członek z królewskiej gwardii, który dosłownie i w przenośni wywraca świat Penellaphe do góry nogami… Tak przynajmniej głosi koncepcja. Całość natomiast da się zmieścić w jednym zdaniu: W pierwszej połowie książki nie wiadomo o co chodzi, a drugie pół to zwykłe pieprzenie, gdzie główna bohaterka, z naczelnym herosem udowadniają sobie, kto kogo bardziej.
Nie polubiłam się z Armentrout. Nie tym razem. - Za narrację w pierwszej osobie, która przejadła mi się dawno temu i do której żywię głęboką awersję. - Za formę i styl mdłe i bezbarwne niczym płatki mydlane. - Za język i warsztat pisarski na poziomie czytanki z rodzaju „To jest Ala. Ala ma Asa. Ala i As biegną do lasa”. - Za klocowaty wątek erotyczny zwany motywem romantycznym, opisany z finezją jak wyżej. Co prawda wydawnictwo usprawiedliwia się winą tłumacza, który „nie umiał” w fantasy, ale kto jest winien bardziej? Tłumacz, który nie potrafi nadać klimatu, czy wydawnictwo zatrudniając laika? - Za bohaterów pierwszego i dalszego planu, wyciętych z kartonu. Nieprzekonujących. - Za krzewienie i przenoszenie na młodociany grunt postaw i zachowań społecznie szkodliwych. Mam świadomość, że całkowite uprzedmiotowienie Penellaphe, postrzeganie jej przez pryzmat tego czym, nie kim jest, ma ukazać jej trudną sytuację, zdecydowanie i siłę ducha. Albowiem Poppy jeszcze przed Rytuałem wtłaczana jest w ramy bezwolnej kukły w ceremonialnych szatkach, której całkowicie swobodnie i bez ograniczeń wolno jedynie wgapiać się w ścianę swojej komnatki. Równocześnie ta sama Poppy - Panna, Wybrana, wprawnie posługująca się pięścią łukiem i sztyletem jest ofiarą daleko posuniętej przemocy fizycznej i psychicznej. Jest izolowana, bita, wyszydzana, poniżana… Czymkolwiek dar Poppy jest dla Ascendentów - nie tak należy traktować swój skarb. Nie i już. - Za bełkotliwe, właściwie: żadne, opisanie praw dla stworzonego przez autorkę świata. Królestwo Solis swoje istnienie, swoje filary i przetrwanie opiera na Ascendencji. Czym jest sama Ascendencja - diabli raczą wiedzieć. Armentrout nie wyjaśnia. Ale jest religią, systemem politycznym, strukturą społeczną. Ascendentem albo się jest, albo się im służy. Jako obsługa i świta w pałacach lub w świątyniach. Nieco więcej światła na ten cały totalitarno-wyznaniowy kram rzuca dopiero Casteel, lecz aby do tego fragmentu "Krwi i popiołu" dotrzeć, trzeba przebić się przez prawie całą książkę, co przy poruszaniu się po omacku jest umiarkowanie atrakcyjne. - Za stworzenie świata wtórnego, epigońskiego, w którym roi się od zapożyczeń z co bardziej znanych filmów/książek. Jak Zapora z czającymi się za nią hordami przeobrażonych nieumarłych (Mur i Nocna Straż, „Gra o tron”). Jak Zło przychodzące wraz z mgłą („Trzynasty wojownik”), rudowłosa piękność z blizną na twarzy (Hester Shaw, „Zabójcze maszyny”), nazwisko Rylan Kael w pierwszej chwili odczytałam jako Kylo Ren. A ponieważ doczytałam „Krew i popiół” do końca, wyobraźnia podpowiada, by w kolejnych tomach spodziewać się wariacji nt. „Zmierzchu”, gdzie wilkłaki pożrą się z wamprami na śmierć i życie o swoją 2in1 Piękną Bestię. - Najbardziej zaś: Za nazwanie „Krwi i popiołu” "wysokim fantasy", podczas gdy z samego fantasy jest ledwie kilka akapitów a "wysokie fantasy" musi się mocno skurczyć i przychylić, by móc popatrzeć na „Krew i popiół” z góry. Czy jest więc coś, cokolwiek, jakiś jasny punkt, który sprawi, że skłonna byłabym choć w ułamku zaakceptować ten zakalec z fantasy? Jest. Sysun. Bo choć okrutny i przerażający - swoim mianem rozwalił mi system.
Pierwszy tom cyklu Z krwi i popiołu. Niezwykła powieść z gatunku new adult dla wszystkich miłośników fantasy. Porzucone przez bogów i budzące strach w śmiertelnikach, upadłe królestwo znowu powstaje,...
Przyswajam zakalec z fantasy :) - pozostanie w mojej pamięci wraz z uczuciem wdzięczności za oszczędzony czas i zacną rozrywkę - krystalicznie czysto to ujęłaś <3
Jakby ci to... W wersji oficjalnej: Sysun to śmiertelny zraniony przez jakiegoś sysuna. Przeobrażony nieumarły. Nie do końca bezrozumny stwór ze szponami u rąk i czterema kłami w paszczy, kierowany nienasyconym łaknieniem krwi. Przychodziły wraz z mgłą zza Muru, znaczy się... Zapory Taki wampir łamane przez wilkołak na narkotycznym głodzie. Trudo wyrazić się dokładniej, bez wdawania się w spoilery.
Pierwszy tom cyklu Z krwi i popiołu. Niezwykła powieść z gatunku new adult dla wszystkich miłośników fantasy. Porzucone przez bogów i budzące strach w śmiertelnikach, upadłe królestwo znowu powstaje,...
Do czytania ,,Krwi i popiołu" podchodziłam dwukrotnie. Za pierwszym razem, rok temu, ta książka nie zrobiła na mnie większego wrażenia i po przeczytaniu stwierdziłam tylko ,,Ok, może tak być...", po ...
Premiera książki "Krew i Popiół" odbyła się w styczniu i była pierwszą książką wydawnictwa You&Ya. Od tamtego czasu temat tej książki powracał do mnie i ciągle postanawiałam sobie, że następnym razem...
@marszaleek__
Pozostałe recenzje @Jagrys
Granica nieba tudzież: Uziemiony orzeł
Patrzę na najwyższe noty przyznane książce, czytam recenzje - dytyramby ku czci, każda jedna napompowana przymiotnikami w stopniu najwyższym i myślę sobie... Na wyrażeni...