„Spiski. Przygody tatrzańskie” to kolejna, po głośnym „Gnoju”, „Senności” oraz zbiorach opowiadań, powieść cenionego polskiego prozaika, która niedawno ukazała się na rynku. Właściwie wydaje mi się, że aby tak do końca zrozumieć i docenić styl i warsztat pisarza, a także unikalny sposób prowadzenia narracji, trzeba przed przystąpieniem do najnowszej powieści zagłębić się w któreś z poprzednich jego dzieł – jeśli oczywiście ktoś jeszcze z Kuczokiem nie miał styczności.
W „Spiskach”, co znamienne dla autora, pojawia się młody, bezimienny bohater płci męskiej, który wraz z kolejnymi odsłonami mężnieje, dojrzewa, zmienia swój sposób patrzenia na świat. Akcja książki podzielona jest na pięć części, a każda z nich odsłania inny okres z życia chłopca i jego rodziców. Bohaterowie cyklicznie, w każdym z rozdziałów, odwiedzają Podhale, pomieszkując u znajomych górali, a każda wizyta w Tatrach niesie z sobą nowe przygody. Autor zgrabnie charakteryzuje ród góralski, nie szczędząc w swoich obserwacjach ironii i groteski, wplata nawet w tekst góralską gwarę. Rdzenni mieszkańcy Tatr jawią nam się jako żerujący na naiwnych turystach pijacy, dorobkiewicze, którzy na górach znają się często mniej, niż przyjezdni. Stosunek do ceprów zakrawa na skandal, jednak mimo braku szacunku ze strony górali, rodzinie wakacyjne wyjazdy wchodzą w krew, a to pozwala na rozwinięcie fabuły, ukazanie różnych kontrowersyjnych, zabawnych, uszczypliwych i prześmiewczych sytuacji.
Choć nadal zachwycam się kunsztem Kuczoka, jego swobodnym, charakterystycznym stylem, grą słowną i językiem, bo dla języka czyta się głównie jego powieści, książka nie urzekła mnie tak, jak dwie poprzednie. Właściwie trudno mi o niej pisać, trudno zarysować fabułę i cokolwiek ocenić, gdyż, co tu ukrywać – wynudziłam się, czytałam w dużych odstępach czasu i raczej tylko po to, by już skończyć, a nie z ciekawości. O ile pozostały dorobek autora nieustannie mnie zachwyca i intryguje, w „Spiskach” wyczułam jakieś wypalenie. Oczywiście książka posiada wiele zalet, krytycy mówią wręcz, że Kuczok wraca do łask, jak dla mnie jednak czegoś zabrakło. Być może to wina tego, że jest to książka bardziej męska, skupiona na świecie góralskim, wpleciono w nią wiele anegdot i ciekawostek turystycznych, a nie jest to tematyka, w której czuję się dobrze. Na uwagę zasługują kolejny raz odsłonięte relacje syn- ojciec, choć tutaj ukazane zupełnie inaczej niż w „Gnoju”. Książka jest znakomitą satyrą na nas, Polaków, na komizm naszych niektórych działań i sposobu myślenia. Czasem ociera się wręcz o absurd, realizm miesza się z fikcją, z fantasmagorią, onirycznością. Zakończenie powieści z jednej strony podobało mi się, z drugiej trochę rozczarowało. Jako kobieta spragniona wątków miłosnych, doczekałam się zaspokojenia tej potrzeby, jednakowoż jednak cała sytuacja została przedstawiona w sposób kiczowaty, banalny.
Mimo wielowątkowości i różnorodności, powieść robi wrażenie spójnej, domkniętej, wszystkie wątki zostają zakończone, podsumowane. Książka Kuczoka to dzieło dobre dla wszystkich fascynatów gór i Tatr, którzy będą mogli dzięki lekturze skontrastować swoje spostrzeżenia z gawędą Kuczoka. Z pewnością tacy czytelnicy sprawniej i szybciej odkryją groteskę, humor, żart, ale też i smutną prawdę, ukrytą na kartach powieści. Bo tytułowe „spiski” to właśnie takie zachowane dokumenty, będące świadectwem poszukiwaczy skarbów, spisywanymi wskazówkami, ciekawostkami i opowieściami magicznymi. Dokładnie to odnajdziemy w powieści, a więc lektura idealna podczas wypraw na szlaki.