Charlaine Harris popularność zyskała dzięki dwunastu tomom wampirzej serii o Sookie Stackhouse, która została zekranizowana w postaci serialu telewizyjnego. Teraz, w apogeum sławy, napisała kolejny cykl, tym razem kryminalny. „Czysta jak łza” z pewnością nawiązuje tytułem do poprzednich książek pisarki, ale jej wnętrze jest zupełnie inne. Wcześniej nie miałam żadnej styczności z autorką, nie czytałam żadnych książek jej autorstwa, toteż byłam bardzo ciekawa tej krótkiej – zaledwie dwustu sześćdziesięciu czterostronicowej – książki.
Lily Bard to sprzątaczka ukrywająca mroczną tajemnicę. Skrupulatnie dba, by jej sekrety nie wyszły na światło dzienne i aby nastawienie do niej sąsiadów nie uległo gwałtownej zmianie po poznaniu jej przeszłości. Każdy dzień w Shakespeare jest dla niej rutyną, a że zatrudnia się u większości mieszkańców Apartamentów Ogrodowych i nie tylko jako sprzątaczka, ma dostęp do ich tajemnic, których nawet policja by nie odkryła. Kobieta ponadto trenuje karate i czasem cierpi na bezsenność. I to właśnie nocny spacer ją zgubił.
Pardon Albee został zamordowany i to właśnie Lily, podczas jednego z nocnych spacerów, znajduje jego ciało owinięte w worki. Nieopatrznie pozostawia na nich odciski palców, więc stara się zatrzeć swoje ślady, pozbywając się owych worków. Wtedy też nadciąga lawina zdarzeń, które mogą raz na zawsze zepsuć jej opinię i reputację wzorowej sprzątaczki – kilka osób poznaje jej przeszłość, ludzie zaczynają kojarzyć ją z morderstwem, a mieszkańcy nagle zachowują się dziwnie, delikatnie mówiąc. Lily, chcąc nie chcąc, włącza się w sprawę i pragnie jak najszybciej odkryć zabójcę Pardona.
W „Czystej jak łza” nie było takiej sytuacji, że główna bohaterka nagle staje się doskonałym detektywem i sama chce rozwikłać zagadkę, o nie. Autorka dużo czasu poświęciła na zwykłe codzienne czynności i opisanie mieszkańców miasteczka, na treningi karate albo opisy miejsc i poszczególne wykonywane działania Lily podczas sprzątania mieszkań.
Akcja z początku rozwijała się wolno, dopiero gdy przeczytałam trzy czwarte książki wreszcie zaczęło się dziać coś niepokojącego i bliskiego rozwiązania zagadki. Spodobała mi się „dziwność” mieszkańców i to, że praktycznie każdy z nich mógł zamordować Pardona. Pogubiłam się za to w nazwach poszczególnych pozycji i ciosów podczas treningów karate, ale podziwiam Charlaine Harris za to, że je znała i zadała sobie trud, by opisać je jak najdokładniej.
Lily Bard okazała się być niesamowitą kobietą, co było świetną odskocznią od nastolatek z „paranormal romance” i ich perypetii miłosnych. Główna bohaterka – a także narratorka – była bardzo silna, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Potrafiła walczyć w samoobronie i spuścić łomot napastnikowi i zadbać o siebie. Bardzo spodobał mi się motyw mrocznej przeszłości, którą ukrywała przed wszystkimi i to, że nie rozmyślała ciągle o morderstwie. Marshall Sedaka za to zyskał moją sympatię, aczkolwiek nie zawsze zachowywał się tak, jakbym chciała. Ale cenię sobie postacie, które zaskakują swoim zachowaniem.
Książka była wspaniałym odpoczynkiem po wielu młodzieżowych powieściach i choć już znam odpowiedź na to, kto był mordercą, to sięgnę po nią jeszcze nie raz, bo Lily właśnie stała się jedną z moich ulubionych bohaterek literackich.
Polecam – fanom kryminałów, fantastyki, horrorów czy romansów – wszystkim bez wyjątku, bo to jest kawał świetnej powieści.