Jedyne to co czuję to głębokie rozczarowanie. Naprawdę chciałam, żeby ta książka wypadła dobrze. Próbowałam znaleźć jakieś plusy, ale naprawdę nie umiem. Chciałam dołączyć do grupy, która uwielbia "Kosogłosa" Suzanne Collins, trzecią cześć bestsellerowej trylogii "Igrzyska śmierci". Lecz stanęłam po drugiej stronie barykady. Choć kilka rozdziałów naprawdę mi się podobało, ale tylko kilka. A, i koniec mi się nie podobał! I tu chcę poprosić osoby, które lubią tę powieść, żeby mi wytłumaczyli jak można lubić taką lekturę. Chciałam, żeby autorka godnie zakończyła tę trylogię, a się okropnie rozczarowałam.
Katniss wraz z innymi trybutami, którzy wygrali 3 ćwierćwiecze poskromnienia trafiają do legendarnego 13 dystryktu, który według kapitolu miał nie istnieć. Główna bohaterka postanowiła zostać symbolem buntu, który wywołała podczas swoich 1 Głodowych Igrzysk.
"W pierścieniu ognia" wcisnęło mnie w fotel. Byłam zaintrygowana pomysłem i wykonaniem Pani Collins, że nie mogłam przestać czytać. Cały czas się coś działo, czego nie można powiedzieć o "Kosogłosie", gdzie wynudziłam ponad 1/2 książki. Choć poprzednie części były oryginalne, to czułam, że Suzanne Collins zabrakło pomysłu na zakończenie (znakomitej!) trylogii. Trzeba postawić sobie pytanie: Czy chcielibyśmy znowu czytać o przygotowaniu do Igrzysk i śledzić to co się dzieje na arenie?
Mam kilka sposobów jak rozpoznać, że powieść mi się nie podoba i z chęcią wam je przedstawię:
co chwilę sprawdzam ile mam do koca lektury/rozdziału
muszę zmuszać się do czytania i nie czerpię z tego przyjemności
co rozdział patrzę na tableta/komputera/telewizora
Normalnie przestałabym czytać lekturę, gdyby nie to, że mam do trylogii sentyment, bo "Kosogłos" spełniał wszystkie te podpunkty. Najczęściej przez te czynniki odkładam dane czytadło, ale jeszcze coś ważnego wpływa, a mianowicie o bohaterach.
Katniss Everdeen strasznie mnie wkurzała, tak jak w poprzednich częściach, a może nawet bardziej. Denerwowało mnie kiedy nie mogła się zdecydować kogo wybrać, czyli mówi trójkącikowi miłosnemu dzień dobry! Już od początku cuchnęło nim (tzn. od "Igrzysk śmierci"), ale dopiero tutaj ten wątek został rozwinięty. Zbyt dużo go było i przez to było kilka problemów z tą książką, ponieważ zdawało mi się, że w "Kosogłosie" zabrakło plusów, które mogłam wymienić w 2 poprzednich częściach. Całą sprawę ratuje Finnick Odair, którego kocham całym serduszkiem <3.
Podsumowanie: A czy można wymienić jakieś plusy tej lektury? Niestety nie, nawet styl pisarski Suzanne Collins był taki nudny, że cały czas się chce spać. Ogólnie wszystkie plusy, które mogłam wymienić w "Igrzyskach śmierci" i "W pierścieniu ognia" stały się minusami, ale wiecie co? Pójdę na film. I pierwsze dwie części były o niebo lepsze i je mogę wam polecić. Jednak warto przeczytać jedynkę i dwójkę, i potem zobaczyć czy "Kosogłosa" pokochałeś czy znienawidziłeś. Ja niestety wybrałam ten drugi wariant.
Kosogłos (Igrzyska śmierci#3), Suzanne Collins, Wydawnictwo Media Rodzina, 376 str., 2010.
Ocena: 1/6
Trylogia "Igrzyska śmierci": "Igrzyska śmierci" | "W pierścieniu ognia" | Kosogłos