Kacper Mielcarek w swojej debiutanckiej powieści zabiera czytelnika do niedalekiej przyszłości. 40-letni Jonathan jest Czyścicielem - specjalnie wyszkolonym strażnikiem naszej rzeczywistości. Tylko nieliczni wiedzą, że na całym świecie od setek lat pojawiają się tytułowe Szczeliny, czyli tajemnicze portale, przez które do znanego nam świata przenikają demony zamieszkujące inny wymiar - Pustkę. Podczas jednej z misji, Jonathan wpada do Szczeliny i cofa w czasie na powrót stając się nastolatkiem. W tych nowych okolicznościach chłopak poznaje Eryka - duchownego, który rozpoznał w nim Czyściciela i zaoferował pomoc w powrocie do 'domu'. Jonathan musi wrócić do własnego czasu, w przeciwnym razie zapomnie kim jest, każdego dnia traci coraz więcej wspomnień...
Równolegle do przygód Jonathana, poznajemy losy drugiej ważnej postaci - Dannego. Danny jest nastolatkiem, który, podobnie jak Jon, dba o porządek w naszym wymiarze. Różnica polega na tym, że Danny jest... demonem. Na dodatek metody jego pracy dość mocno odbiegają od przyjętych standardów, przez co popada w niełaskę swoich zwierzchników i trafia do specjalnego więzienia. Jak się wkrótce okazuje, Danny realizuje w ten sposób swój plan...
"Szczelina" mocno mnie zaskoczyła (i trochę zirytowała, ale o tym później:). To, co na początku brałem za 'lekką, łatwą i przyjemną' lekturę, zamieniło się w rozbudowaną historię, ze sporą gromadką nieoczywistych bohaterów, zawiłą fabułą i twistami, które kilkukrotnie wywróciły całość do góry nogami. Sam pomysł na istnienie 'innej rzeczywistości', która przebija się do tej ziemskiej, nie jest niczym nowym w fantastyce. Demony zamieszkujące Pustkę nie zamierzają przejąć Ziemi dla rozrywki - mają ku temu znacznie lepsze powody. Trudno nie zgodzić się z faktem, że ludzkość na wielu płaszczyznach średnio szanuje planetę (siebie nawzajem zresztą też)... Główni bohaterowie - Jonathan i Danny budzą mieszane uczucia. Obydwaj kryją wiele tajemnic, szczególnie Danny, który mimo czarującej powierzchowności ma tendencję do szaleńczych zachowań. Dopiero z czasem zaczniemy poznawać motywy jego działań. Jeśli chodzi o postaci drugoplanowe, to niektórym z nich poświęcono zbyt mało uwagi. Tutaj dochodzimy do głównej 'wady' powieści - 200 stron to stanowczo zbyt mało, żeby rozwinąć wszystkie pojawiające się w niej wątki. Stąd wzięła się wspomniana wcześniej irytacja - za dużo pytań bez odpowiedzi. Co prawda zakończenie ewidentnie sugeruje 'ciąg dalszy', jednak myślę, że kilku kwestiom poświęcono tutaj zwyczajnie zbyt dużo uwagi, żeby pozostawić je otwartymi. Jeśli chodzi o warsztat autora - nie mam zastrzeżeń. Osobiście lubię sobie 'sprawdzić' nowe nazwisko w jakimś opowiadaniu, przynajmniej jeśli jest taka możliwość. W tym wypadku nie było, na szczęście się nie rozczarowałem. Całość czyta się naprawdę przyjemnie, akcji nie brakuje, na dodatek jesteśmy sprytnie zwodzeni i to, co jeszcze chwilę temu braliśmy za pewnik, potrafi zyskać zupełnie nowe oblicze. Znalazło się miejsce zarówno dla poważnych tematów, jak i dla odrobiny humoru. Jednym z elementów zasługujących na szczególną uwagę są sceny walk - ponieważ bohaterowie korzystają z nadzwyczajnych umiejętności, wypadają one naprawdę epicko. Walka wręcz, broń biała, do tego odrobina magii... Jest w tym coś ze współczesnych komiksów superbohaterskich.
Kacper Mielcarek stworzył wielowątkową, pełną akcji i przewrotną powieść. Wokół dobrze wszystkim znanego motywu, zbudował wciągającą historię z ciekawymi, złożonymi bohaterami i intrygująca fabułą. Gdyby tylko domknąć kilka wątków - byłoby super. Tak się nie robi. :/ Ewentualnie na końcu powinna być notka: "Koniec części pierwszej" albo coś w tym stylu... W obecnej sytuacji mamy wielki potencjał, który pod pewnymi względami zabrnął w ślepą uliczkę. Kontynuacja "Szczeliny" wydaje się wręcz koniecznością, po tym co się odwaliło w finale nie widzę innej opcji. Wierzę, że autor jest w stanie sprawić, żeby wszyscy czytelnicy "Szczeliny" dostali taki ciąg dalszy, który nie dość, że zaspokoi ich niedosyt, to jeszcze zagwarantuje kolejna dawkę wrażeń. Daję 6 gwiazdek i wielkiego plusa - czekam na więcej.