Szklany klosz recenzja

Szklany klosz - stękanie leniwej damulki czy wiwisekcja warta stu doktoratów? Albo rzecz o przekleństwie nieprzeciętności.

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Messer ·5 minut
2022-12-12
Skomentuj
3 Polubienia
Sylvia Plath, Szklany klosz - stękanie leniwej damulki czy wiwisekcja warta stu doktoratów? Albo rzecz o przekleństwie nieprzeciętności.

Dzieło - autor - ocena; czy osoba autora powinna wpływać na ocenę dzieła? Odpowiedź brzmi: nie. Mówimy oczywiście o beletrystyce, bo gdyby Michał Wiśniewski napisał poradnik szczęśliwego małżeństwa to każda recenzja powyżej dwóch słów byłaby marnowaniem prądu.

W literaturze pięknej nie ma sensu badanie biografii autora... chyba że mleko się rozlało i jak w przypadku Plath nie można udawać, że nie wiadomo o co chodzi. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie Szklany klosz jako pierwszy akt spisanego z perspektywy lat młodzieńczego pogubienia. Wyobraźmy sobie Sylwię opisującą to wszystko jako szczęśliwa kobieta sukcesu. Doprawiłaby wtedy klosz sosem brutalnej ironii, ale tylko po to, by w kolejnych rozdziałach przedstawić odgruzowanie i wzrost swojej potęgi. A nawet jeśliby nie dopisała tego, to dopisałaby to za nią szczęśliwa biografia na zasadzie; patrzcie i pośmiejcie się ze mną, jaką sierotką kiedyś byłam.

Niestety musimy wrócić do rzeczywistości. Kto podczas lektury Szklanego klosza nie miał ochoty potrząsnąć Sylwią jako leniwą, rozczeniową panienką, która zamiast wziąć się do roboty czeka na uznanie i ma mniej lub bardziej sensowne pretensje do świata? Różnie można oceniać taką terapię, ale w tym przypadku byłaby ona zasadna, gdyż Sylwia doskonale wiedziała, co powinna zrobić, a mimo to olała temat (mówicie, że taka świadomość to nic szczególnego, bo każdy alkoholik wie, że ma nie pić? Pijak jednak zawsze zracjonalizuje sobie powrót do ciągu; pół roku trzeźwości i pierwsza od lat trzeźwa rodzinna wigilia? Wszyscy już czekają na mnie... ale ja nie zasłużyłem, tyle przeze mnie wycierpieli, nie, moje miejsce jest tu w tym rynsztoku, muszę tu odpokutować...). Oczywiście pokrętna logika nałogowca zglebuje go już po paru łykach, a najdalej na kacu, natomiast Sylwia olała temat z zimną krwią; każą nauczyć się niemieckiego... ale mi się nie chce; ja chcę kariery bez niemieckiego. Ale o tym może za chwilę, teraz natomiast znaleźliśmy się w kluczowym punkcie, mianowicie w pułapce nieprzeciętności.

Każdy dwumetrowiec wie, że jest wysoki. Tak samo każda jednostka wybitna ma świadomość swojej wybitności (niezależnie jak krygowałaby się w wywiadach i jak fałszywą skromnością mydliłaby wszystkim oczy). Mechanizm tej pułapki najłatwiej zaobserwować w szkole gdzie jednostki przeciętne muszą zakuwać pół wieczoru, by dostać czwórkę, a jednostkom nieprzeciętnym wystarczy dwa razy przeczytać materiał przed sprawdzianem, by też dostać czwórkę. I ci zdolniejsi uczniowie mają tego świadomość. Stąd też rodzi się w nich potrzeba bycia docenionymi. Szkoda marnować im czasu na zdobywanie piątek, natomiast wszyscy powinni dostrzegać i hołubić ich za sam potencjał. Zdolny uczeń, tylko leń - to miód na ich uszy.

Ich problem zaczyna się przy zderzeniu z dorosłością. Nagle okazuje się, że rynek nie chce płacić za sam potencjał, zaś mrówcza praca przeciętniaków z czasem zaczyna popłacać i przeciętniacy z biorą ich jak żółw Achillesa. I wtedy następuje krytyczny moment - człowiek albo się ocknie, albo upadnie. Często jednak nie da się nic zrobić na szybko; jeśli człowiek całe życie jechał na wrodzonych zdolnościach po prostu nie umie dołożyć do tego ciężkiego wysiłku; mierzi go to, czy wręcz poniża.

Stąd też potrafi w takiej sytuacji zrodzić się resentyment jako mechanizm obronny. Jednostka nadprzeciętna popada we frustrację, gdy widzi, że mniej zdolni idą w górę i tłumaczy sobie, że to tylko dzięki wysiłkowi (który w ich oczach jest marną protezą zdolności).

Z drugiej strony człowiek nieprzeciętny ma też świadomość swych ograniczeń. Mając 203cm wzrostu można być najwyższym w powiecie, ale gdy trafi się do zawodowej ligi kosza nagle okazuje się, że grasz na pozycji... niskiego skrzydłowego. I silnym skrzydłowym oraz centrom to możesz ręczniki podawać. I to jest właśnie punkt wyjścia Szklanego klosza.

Sylwia doskonale zdawała sobie sprawę, że jest zdolniejsza od rówieśniczek. I przede wszystkim ambitniejsza - nie dla niej rola układnej żony pękającego z dumy filistra. Sytuację kobiety w jej czasach można określić jako przygnębiające osaczenie. Osaczenie przez brak perspektyw i oczekiwania wtłoczenia w rolę sekretarki i przykładnej żony. Obrzydliwa jest zwłaszcza postać narzeczonego - którego nie zapraszałbym na mecz/urodziny/imprezę nawet, gdyby mieszkał naprzeciwko (na podobnym przygłupie można jedynie testować kawały - jeśli będzie się śmiał, to znaczy, że tego kawału mam nie opowiadać w towarzystwie), a który w tym świecie uchodził za dobrą partię - to majstersztyk kreacji takiego bohatera. Choć niestety nie ma tu mowy o kreacji, a jedynie spisaniu go z rzeczywistości na papier (co nie umniejsza roli autorów w takiej sytuacji). On, plus tętniące w skroniach oczekiwania innych sprawiają, że czuć osaczenie Sylwii tak jak czuć osaczenie Raskolnikowa (i nie czas teraz na dyskusję, czy to ta liga, czy nie ta).

To było na obronę Sylwii. Teraz oskarżenie. Doskonale wiedziała niestety, czego się od niej oczekuje. Wiedziała... i tyle... Oczekiwała akceptacji i uznania już za swoją aktualną formę, lecz nie miała zamiaru podjąć tytanicznej pracy jakiej od niej oczekiwano. Była jak sportowiec, który łapie się do pierwszej ósemki mistrzostw dzięki czemu dostaje stypendium z ministerstwa i jest mu z tym dobrze. Sęk w tym, że kariera szybko się kończy, ale żeby dostać sportową rentkę trzeba przywieźć z igrzysk medal. I Sylwia w tym właśnie momencie się poddała - miała pretensje, że nie dostanie rentki za czwarte miejsce.

Sama zresztą przyznaje, że wszystko, co potrafi to prześlizgiwanie się po stypendiach, lecz ten etap nieuchronnie dobiegł końca. Ma więc świadomość swojej nadprzeciętności, a jednocześnie braków, które ją przerastają. Zostaje więc zawieszona między dwoma światami. Jedno szczęśliwe zrządzenie losu mogłoby ją uratować (oprócz tytanicznej pracy) - ale życie to nie bajka, więc żadna pomoc nie nadciąga.

Dalej jest już z górki; staczanie się na samo dno, przebijając głową kolejne stropy. Wszystko to zaś przemawia za tym, że Szklany klosz powinien być lekturą, zwłaszcza w Polsce, gdzie panuje kult gloria victis i niejeden płynąc rynsztokiem potrafi chełpić się, że przynajmniej nie stoi w mundurku na skrzyżowaniu.

Moja ocena:

× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Szklany klosz
9 wydań
Szklany klosz
Sylvia Plath
8.3/10

Jedna z kultowych i najczęściej cenzurowanych książek XX w., żelazna pozycja literatury feministycznej, niezaprzeczalny evergreen dla kolejnych generacji wchodzących dorosłość. Szklany klosz jest uważ...

Komentarze
Szklany klosz
9 wydań
Szklany klosz
Sylvia Plath
8.3/10
Jedna z kultowych i najczęściej cenzurowanych książek XX w., żelazna pozycja literatury feministycznej, niezaprzeczalny evergreen dla kolejnych generacji wchodzących dorosłość. Szklany klosz jest uważ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Autorką tej powieści autobiograficznej jest Sylvia Plath, która należy do głównych przedstawicieli kierunku w literaturze amerykańskiej, zwanym konfesjonalizmem. Kierunek ten ukształtował się na pr...

@natala.charczynska2002 @natala.charczynska2002

Powinno być mi wstyd, że z twórczością i samą osobowością Sylvii Plath zapoznałam się tak późno... Może jednak lepiej po prostu uznać, że nie ma tego złego, bo zdecydowanie do pewnych rzeczy i spraw ...

@spirit @spirit

Pozostałe recenzje @Messer

Pod ciężarem nieba
Sex drugs and rock and roll - nie tym razem

Sex drugs and rock and roll – pokusa, by epatować tym w biografii postaci pokroju Cobaina jest wielka. Z drugiej strony można przyjąć, że autor takiej biografii zafascyn...

Recenzja książki Pod ciężarem nieba
Martwe dusze
Martwe dusze. Gogol – pisarze go nienawidzą

Martwe dusze. Gogol – pisarze go nienawidzą Czy należy oceniać dzieło w kontekście epoki/otoczenia/innych dzieł? W pewnych przypadkach nawet trzeba - zwłaszcza, gdy cho...

Recenzja książki Martwe dusze

Nowe recenzje

Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka
Sytri
Po takim zakończeniu chętnie przeczytałabym więcej
@distracted_...:

Późna jesień zdecydowanie sprzyja czytaniu książek paranormalnych. Dziś o książce, która nie jest romansem a erotykiem ...

Recenzja książki Sytri