„Jak to się dzieje, że nigdy nie słyszymy o samolotach spadających z nieba, bo ktoś zapomniał wyłączyć komórki?” [s.234]
Wierząc stereotypom, wszystkie zgromadzone tu kobiety w dzieciństwie chciały zostać księżniczkami. Godzinami marzyły o własnym księciu na białym koniu, co chyba zostało im do tej pory. A chłopcy? Kiedy dziewczynki przymierzały sukienki i plastikowe korony, o czym wtedy marzyli chłopcy? Przyznam się szczerze, o tej drugiej stronie mocy nie mam bladego pojęcia, jednak strzelając tak na ślepo, mogę domniemywać, że chłopcy marzyli o… zostaniu szpiegiem. I wiecie co? Po lekturze kolejnej części CHERUBA zazdroszczę im, bo od teraz zawód szpiega prezentuje mi się coraz bardziej atrakcyjnie.
Ethan Aramow może liczyć na Ryana Braskera, który już nieraz wyciągał go z tarapatów. Uważa go nawet za swojego anioła stróża. Nie wie jednak, że przyjaciel jest tak naprawdę młodym agentem CHERUBA. Rodzina Aramowów zarządza imperium przestępczym obracającym milionami dolarów. Zadaniem Ryana jest zniszczenie tej organizacji. Czy uda mu się wypełnić misję, nie rujnując jednocześnie życia Ethanowi?
[opis z okładki]
Nie jestem pewna, ponieważ nie znam całej serii, ale wydaje mi się, że pierwszy raz dwa kolejne tomy serii są ze sobą powiązane. Zwykle było tak, że wszystkie części łączył jedynie wspólny temat – organizacja nieletnich szpiegów CHERUB. Tym razem jednak „Anioł Stróż” jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń rozgrywających się w „Republice”. Mimo, że część trzynastą CHERUBA czytałam już kilka miesięcy temu, to nie miałam problemu z odnalezieniem się w fabule. Na początku nie ma żadnego „typowego” przypomnienia tego, co działo się w poprzedniej części, ale autor zgrabnie wplata w tekst informacje potrzebne do zrozumienia książki. Tak więc, ani nowi czytelnicy, ani ci, którzy mają za sobą tylko kilka części serii niech nie mają obaw przed sięgnięciem po „Anioła stróża” – sam autor dobrze postarał się, żeby książki była zrozumiała dla każdego.
Do zalet książki należy prosty język. Wiadomo, że jeśli głównymi bohaterami są kilkunastoletnie dzieci, to nie możemy spodziewać się po nich górnolotnych wyrażeń. Także głównym założeniem książki nie było promowanie żadnych wielkich idei, ale tylko przyjemna w odbiorze powieść dla młodzieży. Podkreślają to przede wszystkim dialogi bohaterów – pełne wzajemnych docinków, przekomarzania wypowiedzi nie raz mnie rozśmieszały, co pozwoliło mi zapałać do agentów CHERUBA swego rodzaju sympatią. Nie można jednak zapomnieć, że mimo tego realia powieści nie raz zaskakują brutalnością. Autor nie boi się opisywać nawet najokropniejszych zbrodni – są one przecież jednym z nieodłącznych elementów naszego świata, nieważne jak bardzo byśmy tego nie chcieli. Ale cóż poradzić, zawód szpiega z pewnością do łatwych nie należy. Akcentują to sceny akcji, które stają się dla mnie już symbolem tej serii. Chyba w żadnej innej książce nie spotkałam się jeszcze z wątkiem szpiegów, a co dopiero kilkunastoletnich. Właśnie nietypowy temat powieści jest jej największym atutem, które maskuje te drobne, ale występujące tylko czasami niedociągnięcia.
Na szczęście, nie mam tak naprawdę do czego się przyczepić, jednakże mnie, jako pasjonatce języków obcych, przeszkadzała nieco pisownia niektórych wyrazów. Wśród głównych odbiorców tej książki ciężko bowiem znaleźć osoby, które nie miały styczności, nawet powierzchownej, z językiem angielskim. Nie będę nad tym długo narzekać gdyż specjalistką nie jestem, ale mnie osobiście przeszkadzał wyraz „najki”. Na początku nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, jednak później skojarzyłam, że mowa jest tutaj o butach znanej marki Nike. Jestem raczej przeciwniczką spolszczania wyrazów, ale jeśli komuś to nie będzie przeszkadzało, to śmiało może sięgać po lekturę, gdyż nie ma ona większych minusów.
Podsumowując, kolejny tom serii CHERUB trzyma poziom poprzednika, wciągając nas do swojego świata na tych kilka krótkich godzin. Autor operuje prostym, zrozumiałym dla młodego odbiorcy językiem, do tego dokładnie objaśnia rzeczy, których czytelnik może albo nie wiedzieć, albo nie pamiętać z poprzedniej części. Jestem ciekawa poprzednich, jak i kolejnych części, które mam nadzieję niedługo nadrobić, gdyż cykl Roberta Muchamore’a ma w sobie dobrze wykorzystany potencjał na coś lepszego niż zwykła przygodówka. Powieść, jak i cała seria jest adresowana głównie do czytelników w wieku 12-15 lat, ale myślę, ze nawet i starsi będą zadowoleni z lektury.