Pewnego dnia wśród mieszkańców malowniczej angielskiej wsi roznosi się wiadomość o tym, że w starej, opuszczonej rezydencji, położonej na pustkowiu zamieszkała wraz z synem i służącą tajemnicza młoda dama, nosząca wdowie szaty.
Przez swoją niedostępność podburza ona okoliczną ludność do domysłów i tworzenia nieprawdopodobnych historii i plotek na swój temat. Nie daje im jednak wiary Gilbert – główny bohater powieści. Między nim a Helen (bo tak ma na imię nowoprzybyła) zaczyna rodzić się uczucie, pod wpływem którego kobieta decyduje się zdradzić mu swoje najgłębsze sekrety oraz przyczyny, które sprawiły, że zdecydowała się wieść życie niemalże pustelniczki, z dala od znajomych i dawnych uciech… Co skłoniło ją do podjęcia tak odważnego i niespotykanego w tamtych czasach kroku?
Powieść autorstwa Anny, jednej z sióstr Bronte, już od pierwszego dnia, w którym została wydana wzbudzała kontrowersje i okrzyknięta została jedną z najbardziej rewolucyjnych książek. Niestety po wczesnej śmierci pisarki, wycofano ją ze sprzedaży i nie była publikowana przez wiele lat. W tym roku jednak otrzymaliśmy szanse na poznanie jej treści, dzięki temu, że ukazała się nakładem wydawnictwa MG, które jako pierwsze w naszym kraju przetłumaczyło ją na język polski.
Fabuła dla współczesnego czytelnika może wydać się dosyć prosta – oto poznajemy kobietę z dzieckiem, która ucieka na wieś przed prześladującą ją przeszłością. Tam zakochuje się w miejscowym ziemianinie, lecz dawne wydarzenia z jej życia stoją na drodze do ich wspólnego szczęścia. Rzeczywiście, w całej powieści nie ma niczego zaskakującego, jest ona prosta i schematyczna. Jednakże nie oznacza to wcale, że nudna! Historia Gilberta i Helen, którą poznajemy z jego listów do przyjaciela i z fragmentów jej pamiętnika, wciąga czytelnika, ma w sobie jakiś czar, który sprawia, że nawet podczas przerw lekturze nie można o niej zapomnieć i chce się jak najszybciej wrócić do przerwanego czytania.
Pomimo długich, rozwlekłych opisów czytelnik nie czuje znużenia, przeciwnie pomagają mu one wejść w klimat i nastrój całego utworu. Powieść nie tylko przedstawia perypetie głównych bohaterów, ale jest przede wszystkim kroniką, z której możemy poznać jak dawniej wyglądało życie ludzi na wsi, czym się zajmowali w wolnych chwilach, jak umilali sobie czas. Daje też szeroki obraz panujących wtedy zasad w kontaktach damsko-męskich. Dowiadujemy się jak ważna była wierność panującym konwenansom. Brak podporządkowania się im groził wyalienowaniem ze społeczeństwa i staniem się głównym tematem plotek i pogłosek.
Mnie osobiście po przeczytaniu powieści ogarnęła ulga, że minęły już czasy, gdy kobieta była tylko własnością swojego męża, nie miała nic do powiedzenia, a jej głównym zajęciem było rodzenie i wychowywanie dzieci oraz zarządzanie domem. Chociaż z drugiej strony głowy zaraz kłębiły się myśli, że może miało to też swoje zalety i uroki, a wszystko zależało od punktu widzenia. (Przede wszystkim od tego na jakiego męża się trafiło, wszak teraz też się zdarza, że mężczyzna po ślubie staje się kimś zupełnie innym. Mimo wszystko teraz łatwiej jest zakończyć taki związek, bo należy pamiętać, że wtedy jedynie mąż mógł zdecydować o rozwodzie, kobieta nie miała do tego prawa.)
Powieść ukazuje bogaty kunszt literacki, oraz warsztat pisarski autorki. Pełna jest szczegółowych, rozbudowanych opisów oraz ciekawych dialogów. Postacie, jak dla mnie, są trochę jak cała fabuła – zbyt szablonowe. Sama Helen wydaje mi się zaś zbyt wyidealizowana i niemalże pozbawiona wad. Należy jednak pamiętać, że w czasach współczesnych autorce jej powieść miała nieść przesłanie, pokazać, że kobiety także mają coś do powiedzenia i zasługują na lepszy los. Uważam, że udało jej się osiągnąć zamierzony efekt i pewnie, gdyby nie przeciwności losu, które sprawiły, że powieść przestała być wydawana, osiągnęłaby ona znacznie większą sławę, a dzisiaj byłaby pewnie cenionym klasykiem, po który każdy, chcący cieszyć się mianem oczytanej osoby, powinien sięgnąć.