Nie jestem pewna, czy istnieje książka, nad którą wylałam większe morze łez. Rozklejam się rzadko - szczególnie nad literaturą. Na palcach jednej ręki mogłabym wyliczyć powieści, które sprawiły, że moje serce drgnęło, a oczy wypełniły się łzami. ,,Zanim się pojawiłeś'' niewątpliwie należy do tego zaszczytnego grona. To historia niebanalna, z zaskakującym zakończeniem, ale jednocześnie bardzo prosta, skupiająca się na najbardziej ludzkich emocjach, które dają o sobie znać także w sercu czytelnika.
Rzadko zdarza się, że w książce pasuje mi wszystko. Chociaż jestem świadoma, że nie jest to literatura wysoka, zaś wprawione oko oraz doświadczenie pierwszego z brzegu krytyka wyłapałoby wiele błędów, to jednak ja jestem tym totalnie zauroczona. Uwielbiam tutaj wszystko - bohaterów, humor, budowanie napięcia, ale przede wszystkim historię głównych postaci.
Lou to postać raczej specyficzna. Często ma pecha, jest odrobinę niezdarna, wielokrotnie popełnia gafy, ale jest przy tym niesamowicie urocza. Ma gołębie serce, jest troskliwa, ale przede wszystkim kocha życie oraz ludzi. Mogłoby się zdawać, że Will to jej całkowite przeciwieństwo - gburowaty, skrzywdzony przez los, pozbawiony radości, którą odkrywa dopiero przy swojej nowej opiekunce. To, jak rozwijała się ich relacja, jest zdecydowanie najlepiej napisanym procesem, o jakim miałam okazję czytać. Podoba mi się początkowa niechęć mężczyzny, zaskoczenie Lou, gdy zaczyna rozumieć, że jej pozytywne usposobienie nie zawsze musi zadziałać. Kocham ich reakcje na siebie nawzajem oraz na wykonywane działania. Właściwie nie istnieje rzecz, do jakiej mogłabym się tutaj przyczepić.
Miło zaskoczona jestem również pobocznymi wątkami oraz relacjami między bohaterami; Lou z rodziną, z niekoniecznie dobrze dobranym partnerem, ale również Willa i jego rodziców czy znajomych. Na plus zdecydowanie są również zgrabnie przemycone do tekstu informacje na temat paraliżu, z jakim boryka się główny bohater, co pozwala lepiej zrozumieć źródło wszystkich jego problemów, zachowań oraz dylematów.
To zabrzmi banalnie, ale ta książka naprawdę daje do myślenia; pozwala zagłębić się w świat osoby niepełnosprawnej, ale jednocześnie pokazuje ogrom możliwości, które wciąż dla takich ludzi istnieją. Zakończenie niemal złamało mi serce. Nie chciałabym spoilerować, ale muszę wspomnieć o tym, że niektórzy zarzucają autorce ,,romantyzowanie'' pewnych spraw oraz problemów. Ja nie widzę w tym niczego złego. Sądzę, że Moyes zrobiła to wszystko w bardzo subtelny, nieprzekoloryzowany sposób; w jakimś stopniu podobało mi się zastosowane przez nią rozwiązanie, nawet jeżeli dla niektórych będzie ono brutalne.
Jak pewnie większość z Was wie - powstały również kolejne części. Nie miałam jeszcze okazji ich czytać, ale być może kiedyś po nie sięgnę - prawdopodobnie w chwili większej nudy. Nie jestem bowiem fanką rozwlekania czegoś, co mogłoby pozostać zamknięte w takiej właśnie formie. Mamy również ekranizację. I chociaż dobór aktorów wydawał się naprawdę w porządku, to jednak film nie ma absolutnie żadnych szans z tekstem pisanym.