Dzisiejsza recenzja będzie w sumie recenzją niespodzianką. Książka Trzy metry nad niebem wpadła w moje ręce zupełnie przypadkiem. W szkole, dziewczyny ciągle gadały o sławnej, hiszpańskiej produkcji na podstawie tej powieści. Postanowiłam, więc ją obejrzeć. Jednak mam w zwyczaju, że najpierw czytam książkę, a dopiero potem zabieram się za film. Dlatego tak też i w tym przypadku uczyniłam. Papierowa wersja za mną, a co z ekranową? Jak tylko będę miała czas to z pewnością sprawdzę, czy jest ona naprawdę taka dobra jak mówią. Teraz jednak wróćmy do książki, o której w dzisiejszym poście będzie mowa...
Babi to ułożona i dobrze wychowana dziewczyna. Zazwyczaj spokojnie spędza czas i nie sprawia kłopotów swoim rodzicom. Jej życie zmienia się, gdy poznaje na imprezie przystojnego Stepa, chuligana i wandala, który nie cofa się przed niczym. Początkowa nienawiść z czasem przybiera głębszego wyrazu, aż w końcu przeradza się w miłość, która przysporzy nastolatce wielu problemów. Czy przetrwa liczne próby?
Jakoś nigdy nie przepadałam za wszelkiego rodzaju romansidłami. Czy to dla młodzieży czy dla dorosłych. Zwykle omijałam je wielkimi łukami. Poboczne wątki miłosne jeszcze jakoś potrafiłam znieść, jednak gdy stanowiły on rolę pierwszorzędną, dławiłam się słodkością i nie byłam w stanie dłużej znieść ciągłych pocałunków i przytulanek, dlatego też obawiałam się Trzech metrów nad niebem. Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie.
Przez początek ciężko było mi przebrnąć. Zrobiłam sobie dodatkowe utrudnienie, czytając je w szkole. Autor pisał dość ogólnikowo i wtrącał w dialogi niepotrzebne mądrości. Brak akcji oraz zwyczajna fabuła, które trochę mnie rozczarowały, nie zapowiadały ciekawej i przyjemnej lektury. Jednak po stu stronach, mile się zaskoczyłam. W końcu zaczęło się coś dziać. Znajomość Babi i Stepa z spotkania na spotkanie przeradzała się w coraz głębsze uczucie. Na całe szczęście mieliśmy możliwość obserwowania tego zjawiska oczami osoby trzeciej. Dokładnie wiedzieliśmy co w danej sytuacji sądzi każda z pary. Ten zabieg zdecydowanie przypadł mi do gustu i okazał się dobrym sposobem, pokazania ewolucji miłości Babi i Stepa.
Akcja książki szła równym tempem, który w zupełności mi odpowiadał oraz dzięki, któremu czytało mi się ją lekko, szybko i przyjemnie. Jednak przez ostatnie sześćdziesiąt stron wyczułam w zachowaniu oraz reakcji bohaterów pewien chaos, który niepotrzebnie zastosował autor. Gdy już przewróciłam ostatnią kartkę i zamknęłam książkę, tak naprawdę nie byłam pewna czy znam przyczynę dziwnego postępowania Babi i Stepa. Byłam tym bardzo zaskoczona. Wszystko zaczęła dziać się tak nagle. Ciężko było mi zebrać to wszystko do kupy. Jednak nie poddaję się i spróbuję poszukać drugiej części, która być może odpowie na niektóre nurtujące mnie pytania i rozwinie niedokończone wątki.
Książki nie oceniam źle. Jak na gatunek, za którym nie przepadam, wypadła ona w moich oczach naprawdę nieźle. Historia Babi i Stepa nie wydała mi się jakaś szczególna, ale też nienadzwyczajna. Czytało mi się ją miło i przyjemnie, nic po za tym. Będę ją dobrze wspominać, lecz bez jakiś szczególnych emocji. Mogę śmiało polecić jako dobre czytadło na nudny weekend.