Muza Koszmarów recenzja

Dalsze przygody drogiego Lezlo Strange'a zwanego Marzycielem. Pierwszy tom czytałam dość dawno temu... I w sumie nie wiem dlaczego odkładałam ten drugi tom tak długo.
Co my tu mamy?
Na pewno historię jedyną w swoim rodzaju: niebiescy bogowie, każdy posiadający inny dar i ludzie, którzy muszą się im podporządkować. Ta historia ma dużo głębszych wątków niż się na początku wydaje.

Nasz Marzyciel okazuje się bogiem, który panuje nad mesartjum, czwórka bogów uwięziona w powietrzu nad miastem może wreszcie się wydostać. Tylko czy na pewno? Nienawiść popycha ludzi do niestworzonych rzeczy, a zemsta do niewyobrażalnych. Lazlo wraz z ukochaną Sarai oraz Ruby, Jaskółką i Feralem muszą stawić czoła Minya oraz jej armii duchów. Tą ostatnią ukształtowała Rzeź, pragnie krwi ludzi, którzy wybili wszystkich na statku. Do czego jest zdolna się posunąć? Siostra, która uparcie dąży do znalezienia drugiej choćby po trupach. Zabójca Bogów, którego targają poczucie winy i nie wie, czy to jest prawdziwe, czy dalej wypaczone przez moc bogini.

Mamy wiele historii, które łączą się w jedną całość. Dla niektórych świat jest czarno-biały, a później okazuje się, że ma inne barwy. Książka składa się z wielu emocji od radości i miłości, po smutek, żądzę władzy i zemsty, a także nienawiści. Jak jeden człowiek potrafi zmienić los milionom. Paranormalny romans nie jest do końca przesłodzony, a bardziej skupia się na uczuciu - co druga osoba jest w stanie zrobić w imię miłości. Na koniec postać dziewczynki, która brutalna rzeczywistość śmierci wszystkich naokoło prześladuje ją przez całe życie i nie potrafi sobie wyobrazić żadnych pozytywnych emocji oraz siostry, która za wszelką cenę chcę uratować to drugą. Jest dużo miłość, zrozumienia, poczucia straty, wstydu i obrzydzenia do samego siebie. Występują tutaj makabryczne wątki, które nie mieszczą się w głowie, ale gdyby nie one nie powstałą by tak fantastyczna książka.
Jest tutaj wszystkiego po trochu, a emocje - autorka idealnie je opisała. Czas przenieść się do nowego wymiaru.