Któż nie słyszał o szwedzkich autorach – Stiegu Larssonie, Camilli Lackberg, Lizie Marklund czy też Henningu Mankellu? Teraz na kryminalną scenę za pośrednictwem wydawnictwa Prószyński i S-ka wkracza kolejna mieszkanka półwyspu skandynawskiego – Anne Holt. Jak głosi napis na okładce książki „Błogosławieni, którzy pragną…” jest to „norweska mistrzyni kryminału”. Czy dorównuje ona talentem Szwedom?
Gorąca wiosna zapowiada upalne lato. Wraz ze wzrostem temperatury w Oslo gwałtownie rośnie wskaźnik popełnianych przestępstw. Sierżant Hanne Wilhelmsen przez braki kadrowe na komendzie zmuszona jest prowadzić parę spraw na raz. Śledztwo dotyczące sobotnich krwawych łaźni – miejsc obficie pokrytych krwią, ale bez śladu ofiar - stanęło w miejscu. Policjantka nie potrafi odkryć znaczenia tajemniczych liczb napisanych krwistym atramentem na ścianach. A kolejna sobota zbliża się nieubłaganie… Na domiar złego, musi przeprowadzić dochodzenie w sprawie wyjątkowo brutalnego gwałtu na studentce, Kristine Haverstad. Życie młodej dziewczyny i jej rodziny zostało przewrócone do góry nogami. Wobec tego typu zbrodni zazwyczaj policjanci są bezradni. Co jednak jeśli ktoś będzie chciał wziąć sprawiedliwość w swoje dłonie?
W odróżnieniu od swojskiej Fjallbacki z serii Camilli Lackberg, Oslo to duże miasto, w którym opisane zbrodnie faktycznie mogły się zdarzyć, nawet w nadmiernych ilościach. Ani przez moment nie wątpimy w prawdopodobieństwo wydarzeń, a postępowanie bohaterów ma logiczne podstawy. Są oni realni do bólu, szczególnie zgwałcona dziewczyna i jej ojciec. Ich cierpienie wydaje się być autentyczne i przesiąkać przez karty książki, przez co kibicujemy błyskotliwej sierżant, aby jak najszybciej odnalazła sprawcę gwałtu. Sama Hanne Wilhelmsen nie jest zbyt wyrazistą i charyzmatyczną postacią, pod wieloma względami ustępuje bohaterom trylogii Larssona. Ma jednak parę cech wspólnych z Lisbeth Salander, wliczając w to jazdę na motocyklu i skłonności lesbijskie.
Powieść czyta się bardzo szybko. Minusem jest jej niewielka objętość, jedynie 240 stron, aczkolwiek każda po brzegi wypełniona jest akcją. Nie znajdziemy tu wielu wątków obyczajowych, śledzimy głównie postępy w śledztwach. Przeplatanie rozdziałów z perspektywy różnych osób pozwalają nam dokładniej odnaleźć się w ich sytuacji, a wnikliwy czytelnik może pokusić się o rozwiązanie zagadki samemu. Do końca nie wiemy, jak zakończy się cała historia, jednak rozwiązanie wybrane przez autorkę okazuje się być ciekawe i satysfakcjonujące.
„Błogosławieni, którzy pragną…” to druga część serii z Hanne Wilhelmsem. Spokojnie można czytać ją jako osobną powieść, gdyż rzadkie napomknięcia o poprzednich wydarzeniach zupełnie nie zdradzają fabuły. Anne Holt ma w zanadrzu jeszcze jeden cykl, z zupełnie innym postaciami, ale wydawany przez Prószyńki i S-ka w tym samym stylu okładkowym. Warto więc zwrócić uwagę na opis z tyłu książki, ale też nie za dokładnie, gdyż dostarcza on nieco za dużo informacji, pozwala domyśleć się przebiegu fabuły i zepsuć radość z czytania.
Anne Holt stworzyła przekonującą postać sierżant i fabułę, której niewiele można zarzucić. Z racji małej objętości, książka idealnie nadaje się na letni wieczór. Poleciłabym ją osobom, które mają ochotę na dobry, nietypowy kryminał i nie boją się podejmowania trudnych tematów. Czy autorka dorównuje szwedzkim kolegom po fachu? Pod paroma względami nawet ich przewyższa, jest jednak pisarką mniejszego kalibru. Miejmy nadzieję, że kolejne książki z serii będą jeszcze lepszą lekturą o bardziej rozbudowanej fabule niż „Błogosławieni, którzy pragną…”.