Biegnij przed siebie. Wszędzie będziesz widział ściany, z obu stron, przed sobą i za sobą. W tej chwili jest to Twój jedyny przyjaciel. Zwykle największy wróg. Ścieżki od lat znane, dziś wydają się nowe i odmienne. Zaczyna brakować Ci tchu. Czy zdołasz dobiec? Ocalić życie? Coś za Tobą podąża… Groźnego. Niebezpiecznego. Wiesz, że nie możesz się zatrzymać, a jednak… nie masz już sił. Czy zdołasz dobiec? Pewnie tak. Pytanie tylko… Gdzie?
James Dashner To obecnie jedno z najgorętszych nazwisk w świecie literatury dla młodzieży i dorosłych. Zanim odniósł międzynarodowy sukces trylogią Więzień Labiryntu napisał kilka serii dla młodszych czytelników. Mieszka w South Jordan City w stanie Utah z żoną i czwórką dzieci. Jego trylogia Więzień Labiryntu jest od wielu miesięcy jednym z największych bestsellerów na rynku amerykańskim. Ukazały się już dwa tomy trylogii i wszyscy z napięciem oczekują na jej ekscytujący finał.
"- Patrzcie na tego sztamaka!
- Ile może mieć lat?
-Wygląda jak klump w koszulce.
-Mam nadzieję, że podobała ci się przejażdżka, świeżuchu.
-Stąd nie ma powrotu, koleś."
Akcja powieści zaczyna się od momentu, kiedy Thomas budzi się w zimnej, obskurnej windzie. Nie wie kim jest, nie ma pojęcia co tutaj robi. Dopiero później, gdy zaznajamia się z miejscem, do którego doprowadził go upiorny środek transportu, zaczyna rozumieć, że ze Strefy – miejsca, gdzie powitało go kilkudziesięciu innych chłopców, nie ma wyjścia. Uparcie próbując znaleźć odpowiedz, na męczące ich pytania, codziennie grupa nastolatków wchodzi do upiornego labiryntu. Miejsca, gdzie za każdym rogiem może czaić się śmierć – i to dosłownie. Kiedy niedługo po nadejściu Thomasa, w krótkim czasie jest dostarczona kolejna osoba, tym razem dziewczyna, wszyscy są pewni jednego – już nic nie będzie takie jak przedtem. Nieubłaganie mijający czas, przynosi im więcej pytań. Niezmienna pozostaje tylko jedna mantra:
Z n a j d ź w y j ś c i e , a l b o g i ń .
Za „Więźnia Labiryntu” sięgnęłam dlatego, że streszczenie książki wywołało we mnie bardzo pozytywne emocje. Z uwagi na to, że uwielbiam antyutopijne powieści, a tutaj autor nawet postarał się o wątek fantastyczny, po prostu nie mogłam obok tej pozycji przejść obojętnie. Dopiero później , gdy w domu bliżej zapoznałam się z książką, wzbudziła ona moje zniechęcenie. Dlaczego? Otóż tutaj, tak samo jak przy wielu pozycjach, które ostatnio trafiają na rynek, wydawnictwo zamieściło komentarz, który sugerował, że książka jest przyjmowana tak samo dobrze jak „Igrzyska śmierci”, a nawet jest bardziej genialna od niej. Jak sądzicie, to był dopiero początek, czy może już koniec moich cierpień?
Szczerze? Muszę powiedzieć, że, niektórzy z Was, a na pewno część, która „Więźnia Labiryntu” przeczytała, miała rację twierdząc, że było to tylko niewielkie potknięcie na początku, które nie miało większego znaczenia dla treści powieści. Książka jest napisana w typowy sposób, który cechuje dzieła przeznaczone dla młodzieży. Nie uważam, aby takie książki bardzo różniły się od innych, ale widać pewne istotne różnice. Na pewno znajdziemy tutaj bardzo dynamiczną akcję, która wprost nie pozwala, aby czytelnik się nudził. Jej rozwój całkowicie leży w rękach bohaterów, a narracja pierwszoosobowa pozwala, aby czytelnik doświadczył uczucia, że jest w centrum wydarzeń. Autor jednak poszedł jeszcze o jeden krok dalej i wprowadził do języka nastolatków własną odmianę slangu, który był zrozumiały tylko dla bohaterów książki, a w późniejszym czasie także i dla czytelnika.
„Dziwne jest tak samo dobre, jak każde inne określenie.”
Na początku pierwszym skojarzeniem, które nasunęło mi się podczas czytania książki była seria Michael’a Granta pt.:”Gone. Zniknęli”. Tak jak i tutaj, występuje tam podobny motyw grupy nastolatków, uwięzionych na określonym obszarze. Bez dorosłych. Bez jakichkolwiek wiadomości z terenów mieszczących się poza ich własnym „światem”. Tutaj jednak podobieństwa się kończą. Wątek fantastyczny, wprowadzony przez pana James’a ma mniejsze znaczenie niż ten użyty w „Gone”. Podobnie jest ze sposobem radzenia sobie w społeczeństwie, który można w pewien sposób nazwać „rajem” dla nastolatków. W „Więźniu Labiryntu”, bohaterowie książki stworzyli już swoje społeczeństwo i w chwili, gdy czytelnik dostaje szansę śledzenia akcji, ich sposób funkcjonowania można nazwać już pewnym i sprawdzonym. Pan Michael zaś przedstawia wszystko w trakcie tworzenia jakiegokolwiek sposobu życia w nowej sytuacji.
Dzięki zastosowaniu narracji pierwszoosobowej prawie od początku byłam pewna, że to właśnie Thomas odegra w fabule bardzo ważną rolę. Sądzę, że się nie myliłam, ponieważ w miarę czytania powieści, można dojść do wniosku, że autor zrobił z głównego bohatera pewną marionetkę, która jest połączona z innymi lalkami specjalnym sznurkiem, za pomocą którego zawsze jest w centrum wydarzeń i bardzo często uczestniczy w najważniejszych sytuacjach, które są przedstawiane w książce. Godnymi uwagi natomiast jest kilka innych postaci. Tajemnicza Teresa, która biorąc pod uwagę pierwszy tom, jest środkiem napędowym. Odważna dziewczyna nie raz zadziwi adresata czy też przyspieszy akcję, wprowadzając do niej inne, całkowicie zaskakujące elementy.
„Nic już nie będzie, takie jak kiedyś”
Bohaterem, którego polubiłam od razu był natomiast Newt. Chłopak potrafił budzić sympatię, ale nie tylko. Zasadniczo sądzę, że była to najlepiej rozwinięta przez autora postać. Choć posiadał wszelkie cechy, mogące szczęśliwie przypaść w podziale przywódcy, nie chciał nim być. Ludzie z ogółu za nim szli. Chłopak mając „zaplecze” przyjaciół, mógł pozwolić sobie na więcej. Przede wszystkim jestem bardzo ciekawa udziału tego bohatera w kontynuacji. Dlaczego Pan Dashner stworzył taką postać? Aby był przyjacielem głównego bohatera? Jego niewidzialnym pomocnikiem? Oczywiście wszystko może się wydarzyć, jednak wiążę z nim wiele nadziei.
Choć z początku czytania książki, mogłam spokojnie usiedzieć na miejscu bez niej, to pod sam koniec, można by było rzec, że nie dałabym jej sobie wyrwać z rąk, nawet jeśli ktoś bardzo mocno by ciągnął. Autor nie patyczkował się przy rozwinięciu akcji, która choć czasem potrafiła wprowadzić mnie w odrętwienie, cały czas sprawiała, że skupiona, sama szukałam wyjścia z Labiryntu. Własnych przemyśleń chociażby. Byłam bardzo usatysfakcjonowana odkryciem przez pana James’a rąbka tajemnicy na temat głównego wątku fabuły, którym nie jest ucieczka z Labiryntu. Sądzę, że właśnie tym autor zdobył moją sympatię. W prawie że ostatnim momencie wprowadził do fabuły coś większego, dzięki czemu moje zainteresowanie wzrosło tak bardzo jak tylko mogło.
Teraz mogę całkowicie szczerze powiedzieć, że nie – nie przeżyłam przy tej powieści kolejnych Igrzysk śmierci. Za to byłam więźniem Labiryntu i oczekuję na próbę ognia, mając nadzieję, że będzie tak samo emocjonująca i skryta tajemnicą jak jej poprzedniczka.
Ocena :8/10