„ Nie masz pojęcia kim jestem. Nigdy nie wiedziałeś i nigdy się nie dowiesz. „
Karin Slaughter, amerykańska pisarka, która na swym koncie ma kilkanaście kryminałów i thrillerów wielokrotnie nagradzanych i tłumaczonych na kilkadziesiąt języków. Każda jej kolejna książka to międzynarodowy bestseller. Polscy czytelnicy polubili jej książki za bardzo ostro zarysowane tło obyczajowe, naturalistyczny język i dużą dawkę przemocy. W ocenie czytelników autorka wykazuje się niesamowitą znajomością ludzkiej psychiki, potrafi dawkować i budować odpowiedni nastrój oraz napięcie i ma świetne pomysły na swoje fabuły. Trudno pozostać obojętnym na tak kuszące recenzje.
Zachęcona pozytywnymi opiniami sięgnęłam po najnowszą książkę tej autorki, jak się okazało nie najlepszej w jej karierze. Wielbiciele jej twórczości mieli jakiś punkt odniesienia, ja natomiast nie wiedziałam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć i ile jest prawdy w tych wszystkich zachwytach nad powieściami Karin Slaugther. Spodziewałam się thrillera na międzynarodowym poziomie i miałam, co do tej książki konkretne oczekiwania, ale niestety trochę się rozczarowałam. Nie twierdzę, że ta książka nie jest dobra, ale autorka wystawiła moją cierpliwość na trudną próbę. Chociaż „ Układanka „ zaczęła się dobrze można rzec z przytupem i bez chwili zwłoki wrzuciła mnie w sam środek wydarzeń by po chwili mocno zwolnić i szybko dotarło do mnie, że nie mam, co się łudzić, że będzie lepiej. Fabuła skupia się na relacjach matki z córką oraz tajemnicach z przeszłości. Życie Andrei jest nudne i przewidywalne. Wydaje jej się, że wie wszystko o swojej matce, z którą od dłuższego czasu mieszka. Laura jednak okazuje się być kimś innym nie jest osobą, za którą się podawała, i którą wszyscy znają. Tak naprawdę nikt nie ma pojęcia, kim faktycznie jest, nawet najbliższa rodzina.
Książka pozornie przybliża związek matki z córką, ale w rzeczywistości spędziłam większość lektury na obserwacji samotnej drogi Andrei i jej próbie poukładania przeszłości matki w jedną całość. Bardziej interesujące wydały mi się retrospekcje, bo bieżące wydarzenia za sprawą głównej bohaterki, która sama siebie określa mianem „ ameby” są niesamowicie rozwleczone i nużące. Od początku denerwowało mnie zachowanie głównej bohaterki i budziło irytację, bo, pomimo, że znalazła się w trudnej i nietypowej sytuacji, to brak jej zdolności do składnej wypowiedzi i ciągłe analizowanie w kółko Macieju tych samych wydarzeń nie uprzyjemniało mi lektury. Całe szczęście reszta bohaterów w przeciwieństwie do niej, są charakterystyczni i mają przynajmniej jakąś osobowość.
Powieść jest dość zawiła i zawiera wiele wątków w tym społeczne i ekonomiczne, podszyte nawet lekką nutą polityki, której nie lubię. Bardzo dużo powtórzeń i wałkowanie tych samych scen powoduje, że akcja ciągnie się niemiłosiernie. Trochę liczyłam, że może w którymś momencie się rozkręci, ale nic takiego nie nastąpiło. Fabuła w pewnym momencie staje się dość przewidywalna i naprawdę nie trzeba być geniuszem by przewidzieć finał historii.
Jak wcześniej wspomniałam to nie jest zła książka i ma też swoje mocne strony. Moim zdaniem to dość dobrze napisana powieść, którą czyta się nieźle i ma dużo do zaoferowania czytelnikowi. Autorka wykazała się znajomością ludzkiej psychiki poruszając temat umiejętności manipulowania drugą osobą. Przedstawia studium kobiety tkwiącej w toksycznym związku oraz będącej pod wpływem sekto podobnej grupy. Co prawda nie nudziłam się podczas czytania, ale czuję pewien niedosyt, bo liczyłam na nieco inną lekturę.
„ Jeśli nie możesz grać muzyki, którą ludzie cenią, graj taką, którą kochają. „