Czasem jest tak, że czytając jakąś powieść ma się wrażenie, że autor lub autorka mieli jakiś ogólny plan, czy może raczej po prostu pomysł na rozwiązanie akcji i potem pisząc bardzo, ale to bardzo zależało mi, by się ów pomysł udało zrealizować. Że wszystko podporządkowali owemu swojemu pomysłowi. No to "Apartament" jest właśnie ten wypadek :) Aż rzuca się w oczy, jak bardzo pani Janiszewska chciał swój zamysł wcielić w życie. I jak wiele była gotowa dlań poświęcić, jak wiele kosztów była gotowa ponieść. Chciała swój pomysł wcielić w życie, nawet gdyby to miało oznaczać prawie totalny brak jakiegokolwiek prawdopodobieństwa, czy to psychologicznego czy - z braku innego słowa - logistycznego. Co ciekawe autorka zdaje się nijak takiej a nie innej genezy tego tekstu nie ukrywać, przeciwnie, w końcówce akcji mamy jako czytelnicy coś skojarzyć - i widać, że jest to tak bardzo zaplanowane, że chyba już bardziej nie mogło :) A jeszcze potem w posłowiu dodatkowo to potwierdza. Nie wiem, może zauważyła jak wiele kosztów spośród tych wzmiankowanych powyżej poniosła, żeby swój plan zrealizować (a, powtórzymy to jest ich na obu wymienionych planach naprawdę nader wiele) i chciała się jakoś czytelnikom wytłumaczyć.
Co jeszcze ciekawsze autorka miała szansę jakoś się pisarsko pobawić takim charakterem swojego dziełka. Nie będzie wielkim spoilerem, jeśli napiszę, że jedna z postaci w książce też działa według ściśle rozpisanego planu. Można więc chyba było tym jakoś zagrać, połączyć oba plany (wewnątrz i zewnątrzksiązkowy), puścić oko do czytelnika. I co? I nic. Zero tego typu chwytów. Przy całkiem dobrym warsztacie pisarki (bo ma całkiem dobry warsztat, dlatego zresztą idzie aż 5/10) tego zrobić najwyraźniej po prostu nie umiała.
Z tym niepuszczaniem oczka przez pisarkę do nas to ja w ogóle mam szerszy problem. Gdy jestem prawie cały powieściowy czas z jedna postacią, widzę jej punkt widzenia omalże bez przerwy, i w dodatku mam pierwszoosobową narrację, to aż się prosi, by ta postać jakoś się do mnie zbliżyła. By zrobiła coś, co sprawi, że wywiąże się między nami jakaś zażyłość. Poczuciem humoru, ironią, nawet sarkazmem. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę - przeciwko temu grała w tym tekście sytuacja głównego bohatera, grał przeciwko temu także jego charakter. Tym niemniej można to było zrobić - jakoś. Można było coś przemycić. I nawet widziałem jakieś próby przygotowań do czegoś takiego na kartach książki. Tylko, że to konsekwentnie były właśnie tylko "jakieś próby przygotowań", nic więcej.
Zostaje jeszcze jedna sprawa - przewidywalność. Serio-serio - bardzo szybko się pewnych rzeczy domyślamy. Bardzo szybko pewne sprawy stają się dla nas jasne. Znowuż - pisarka chyba to zauważyła, bo w ścisłej końcówce nagromadza nam większą liczbę niespodzianek - być może jako czytelniczą rekompensatę za tę wcześniejszą łatwość kojarzenia różnych rzeczy. I, tak, dobrze się domyślacie, wychodzi to wręcz uderzająco sztucznie.
Dobra, może powinienem to napisać na początku tej minirecki, ale powiedzmy, że taki już ze mnie chłopak na opak, że to, co miało być tam w rezultacie ląduje na jej końcu. Otóż nie tak dawno czytałem inną książkę o dość podobnych założeniach - "Ciemność" Józefa Kariki. Kto zna oba thrillery przyzna, że naprawdę sporo je łączy, w sumie mógłbym teraz zacząć całą listę punktów wspólnych wypisywać (dla jasności: to nie oskarżenie o plagiat, obie powieści mają zupełnie inną fabułę, chodzi wyłącznie o owe założenia). I u słowackiego mistrza wszystko wyszło jakoś tak strawniej - tyczy to samej historii, ale przede wszystkim właśnie relacji między głównym bohaterem a mną. Widać Janiszewska, której jakiegoś tam talentu i świetnego warsztatu (bo jeśli coś ratuje tę książkę to w pierwszym rzędzie właśnie on) nie odmawiam, ma jeszcze dużo pisarskiej pracy nad sobą do odrobienia.
PS: Nie czytałem "Kwiatów na poddaszu" Virginii Andrews, więc nie wiem w jakim stopniu fakt, że powieść ta parę razy pojawia się na kartach "Apartamentu" może być interpretowany jako gra pisarki z czytelnikiem.
PPS: Książka ma źle dobraną okładkę, sugerującą - totalnie wbrew faktom - że to sam tytułowy apartament może być źródłem zła w życiu głównego bohatera-narratora.