Dużo "nadziei" pokładałam w tej książce. A jak to się zakończyło? Niestety sporym zawodem.
Zacznę od początku. Szukałam przede wszystkim jakiejś lekkiej obyczajówki, w której zatracę się wieczorową porą leżąc w ciepłym łóżku. I jakżeby inaczej, okładka krzyczała do mnie "hej, jestem taką właśnie powieścią!". I tu pierwsze "pudło", gdyż nie jest to typowa, lekka i kobieca obyczajówka. Mimo tego, że to nie było to, czego szukałam, to jednak sięgnęłam po ten tytuł. Opis "Ostatniego Dnia Roku" był niesamowicie zachęcający. Otóż w wielkim skrócie - w sylwestrową noc siostra głównej bohaterki wychodzi z domu i znika bez śladu. Magda rozpaczliwie szuka swojej siostry Moniki a to powoli zmienia jej nastawienie do życia czy cele jakie sobie postawiła. I tak - stwierdziłam, że to musi być na prawdę dobra książka, bo sam pomysł na nią wydawał mi się niesamowicie ciekawy. Faktycznie, częściowo książka była dobra, ale "im dalej w las" tym było niestety gorzej.
Głównym problemem tej książki jest jej bezsensowne rozwlekanie. Historia mogłaby zakończyć się szybciej, część rozdziałów to były takie literackie zapchaj dziury - oczywiście to tylko moje zdanie, nie każdy może to tak odbierać. W efekcie męczyłam się momentami okrutnie, nudząc się przy tym i zasypiając z włączonym ebookiem. Ukazywanie cierpienia najbliższej rodziny też w pewnym momencie wydawało mi się nazbyt przerysowane, jakoś takie mało naturalne, odbierało mi to radość z czytania i sprawiało, że czułam się poirytowana (zamiast czerpać przyjemność z chwili czytania). Nie mam jednak w zwyczaju nie kończyć rozpoczętych książek - zmęczę je ale nie odłożę nieskończonej książki.
I to zakończenie... Odniosłam wrażenie, że tu zabrakło pomysłu Pani Katarzynie, a samo zakończenie było napisane na kolanie. Takie w pewnym sensie niechlujne, niby wytłumaczone ale w taki sposób, że wyglądało to raczej jakby Autorka dostała informacje od wydawcy, że kończy się czas i trzeba już oddać finalny egzemplarz do korekty i druku, więc Pani Kasia szybko złapała za długopis i dopisała zakończenie na serwetce w kawiarni. Serio...
Żeby nie było, że to fatalna książka. Nie, to nie tak. Według mnie jest ona raczej przeciętna, bo skłamałabym mówiąc że jest zła. Pomysł na historię to duży plus - również część książki mnie wciągnęła, do momentu aż Autorka nie zaczęła rozwlekać i dokładać coraz to nowszych wątków. Sam styl pisania Pani Kasi był według mnie na plus, postacie wykreowane też niczego sobie, acz momentami niektórzy bohaterowie mnie męczyli.
Ostatecznie nie jest źle, ale nie czułam aby ta książka wywarła na mnie duże wrażenie. Piszę tę opinię już jakiś czas po przeczytaniu tej książki i przyznam, że częściowo wyparłam ją ze swej pamięci - a to chyba o czymś świadczy.