Do Charlesa Dickensa mam sentyment od czasu, gdy pisałam referat na jego temat i zapoznałam się z jego biografią głównie za sprawą książki Stefana Majchrowskiego "Dickens. Opowieść biograficzna". Z dzieł tego pisarza przeczytałam również "Klub Pickwicka", "Davida Copperfielda" i oczywiście ponadczasową "Opowieść wigilijną". Po "Wielkie nadzieje" sięgnęłam, gdyż w jednej z czytanych ostatnio książek wciąż wspominano tę powieść, co mnie zaintrygowało i skłoniło do zapoznania się z nią. Nie chcę napisać tutaj, że na wielkich nadziejach się skończyło, bo wcale tak nie jest. "Wielkie nadzieje" to jest bardzo dobra powieść, ale gdzieś w tej ocenie pojawia się minus. Styl Charlesa Dickensa nie ma sobie nic do zarzucenia - jest piękny i lekki, trafia do każdego czytelnika. Nie jest wymagający, ale jest wspaniały w swej prostocie. Opisy nie męczą, dialogi są dobrze napisane i tylko tempo jest zbyt ślamazarne jak na dzisiejsze czasy, a to właśnie sprawia, że trochę się męczymy czytając. To wcale nie jest wina autora, to wina obecnej literatury, która w przeważającej części nastawiona jest na atrakcyjną akcję, na szybkie tempo, mnóstwo emocji i bywa, że minimalistyczne opisy. Czytelnik wobec powyższego rozleniwia się i lekko się nudzi czytając rozwlekłe dzieła klasyków. Brak nam czytelniczej cierpliwości (oczywiście nie wszystkim), ale niektórym z nas na pewno. Sama tego właśnie doświadczyłam i muszę się porządnie nad tym zastanowić. Może pora zwolnić?
"Wielkie nadzieje" warto przeczytać, bo sporo można z nich wynieść. Każdy z nas ma swoje wielkie nadzieje, z którymi wędruje przez świat. Wiele z nich zostanie zawiedzionych, zdarza się, że się spełniają, ale musimy przyznać, że każdego dnia budzimy się z nadziejami. Na bogactwo, na zdrowie, na spotkanie miłości swojego życia, na znalezienie ciekawej i satysfakcjonującej pracy... Bohaterowie Dickensa również mają nadzieje, których spełnienia oczekują. Z tej powieści wyniosłam ważną naukę: nawet kiedy ziszczą się nasze wielkie nadzieje, to nie zawsze są one trwałe i na zawsze, bywa że spełnienie ich zostaje przerwane lub zwyczajnie się kończy. Można zatem spełnić nadzieje, ale jakiś czas potem poczuć zawód. Druga nauka to taka, że czasami nadzieje spełniają się zupełnie nieoczekiwanie. Ale czyż my o tym wszystkim już nie wiemy? Oczywiście, że tak. Dlatego powieść Charlesa Dickensa jest w pewnym sensie ponadczasowa, gdyż nie traci na swej aktualności. Jest jednak jeszcze jeden aspekt, na który zwróciłam uwagę: to postrzeganie człowieka poprzez pryzmat jego stanowiska, pozycji społecznej i zasobności portfela. Łatwo zdobyć szacunek i przyjaciół mając pełny portfel, kiedy jesteśmy mniej zamożni, ludzie są wobec nas oschli i nie darzą nas uwagą. To bardzo przykre i niestety długo się jeszcze nie zmieni. Charles Dickens był znakomitym obserwatorem ludzkich charakterów i wad i zalet społeczeństwa, zwłaszcza tego uboższego i świetnie to opisał. Co robił, żeby poznać te sfery społeczne można wyczytać m. in. we wspomnianej przeze mnie książki Stefana Majchrowskiego.