Akcja "W krainie snów" zaczyna się od podróży do Stanów Zjednoczonych. Młoda dziewczyna, Matylda, wraz z mamą wyrusza na podbój Kalifornii. Nastolatka tak właściwie wolałaby pojechać z przyjaciółką nad jezioro, ale nie chce też urazić matki, dla której USA to takie niespełnione marzenie. Okazuje się jednak, że ta podróż to dopiero początek, preludium do problemów, a po dwóch miesiącach w krainie snów rzeczywistość okazuje się wręcz brutalna…
Od razu zaznaczę, że wbrew pozorom nie jest to lekka opowieść o podróży do Ameryki. Owszem, amerykańskie wakacje Matyldy i jej mamy stanowią ważną część książki, można nawet powiedzieć, że ją ubarwiają i stają się pretekstem do tego, żeby pokazać jak zagłębiając się, można odkryć ciemną stronę wszystkiego, nawet słonecznego LA. Sedno książki znajduje się jednak w tym, co było dalej. Nie będę spojlerować treści, zdradzę jednak, że zderzenie z rzeczywistością po powrocie do Polski okazuje się naprawdę trudne, zwłaszcza dla młodej głównej bohaterki. A dla nas, czytelników, staje się poruszającą i pouczającą historią.
Autorka stworzyła bardzo ciekawą postać Matyldy – szesnastolatki wyjątkowo dojrzałej jak na swój wiek, ale zarazem takiej życiowej, popełniającej błędy młodości, nabywającej doświadczenia, poznającej siebie i odkrywającej świat. Główna bohaterka w pewnym sensie opiekuje się mamą, chociaż przecież w życiu powinno być odwrotnie. Autorka pokazała bardzo dosadnie kontrast między młodziutką, mądrą i rozsądną Matyldą a dorosłymi, którzy okazują się niedojrzali i nieodpowiedzialni. Tę zaburzoną relację matki i córki nakreśliła wyjątkowo zręcznie, pokazując wszelką toksyczność zachowań dorosłych i ich wpływ na młode osoby.
W tej opowieści przewija się jeden poważny temat, ale nie napiszę jaki, bo to byłoby zdradzenie zbyt wiele z treści. Jest on jednak poruszony w sposób naprawdę mądry, wartościowy (nie tylko dla młodego czytelnika), z delikatnością, ale przy tym rzeczowo i dosadnie. Poza tym mamy trochę o dorastaniu i dojrzewaniu, o odkrywaniu siebie, o wspomnianych relacjach z rodzicami, o pozbywaniu się złudzeń, czy o tym, że niektóre marzenia mogą być szkodliwe. Pani Jędrzejewska-Wróbel pochyla się tu nie tylko nad standardowymi problemami nastolatków, ale i porusza tematy, które mogą być udziałem wielu z czytelników.
Bardzo podobał mi się styl autorki – wyjątkowo subtelny, bezpośredni, prosty, ale z nutką poetyczności, widoczną zwłaszcza przy opisach kalifornijskiego otoczenia. Nie napisała ona bardzo dynamicznej książki, jednak jej opowieść zdecydowanie nie jest nużąca. Ta płynna i pełna emocji historia Matyldy i jej zmagań z rzeczywistością wciąga, zaskakuje, porusza, ale też pozostaje z czytelnikiem na dłużej, skłania go do przemyśleń.
Polecam Wam bardzo "W krainie snów", to nie jest zwykła młodzieżówka, ale mądra, wartościowa książka dla czytelników w każdym wieku, na dodatek napisana w naprawdę dobrym stylu, budząca całą gamę emocji i pobudzająca do refleksji, a przy tym po prostu ciekawa i porywająca. Ta lektura mnie pozytywnie zaskoczyła, zwłaszcza, że już czasy nastoletnie mam już za sobą i wydawać by się mogło, że to nie moje klimaty czytelnicze. Jak to pozory mylą!
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem.
Pierwotnie pojawiła się na blogu.