Jakikolwiek zbiór opowiadań tym się charakteryzuje, że utwory zawarte w nim są różnej długości, o różnej tematyce oraz różnej jakości. Tak jest i w tym przypadku. Ted Chiang,”Wydech”. To taka uwaga na początek, aby lektura tej recenzji była łatwiejsza. Bo rzeczywiście. Dziesięć opowiadań jakie można przeczytać w „Wydechu” to nie lada wyzwanie dla czytelnika i recenzenta. Poza tym jest jeszcze jedna sprawa, na którą trzeba zwrócić uwagę.
Ted Chiang jest pisarzem science – fiction i w niniejszym tomie przedstawia dziesięć wizji świata. Osobnych, jeśli można to tak określić. Pisarz stworzył w każdym opowiadaniu oddzielne płaszczyzny, przestrzenie. Tak jak mówiłem – dziesięć samodzielnych bytów.
W tym artykule zwrócę uwagę tylko na trzy, cztery opowiadania. Lektura tej recenzji będzie w ten sposób przystępniejsza. I krótsza.
Z pewnością pierwsze opowiadanie jest godne uwagi. „Kupiec i wrota alchemika” to opowieść o podróży w czasie. Wyruszasz, człowieku, w taką podróż i w pewnym momencie spotykasz siebie starszego o x lat. Ten starszy uczy młodszego jak żyć. Co omijać, czego się wystrzegać, aby zbyt wcześnie nie umrzeć. Aby stać się bogatym, aby znaleźć żonę. Widać w tym opowiadaniu pytania/wątpliwości etyczne. Spór między być czy mieć.
Bardzo ciekawym tematem operuje tytułowe opowiadanie. Takim można rzecz ekologicznym. Znajdujemy się na pewnej planecie. Siłą wspomagającą życie jest na niej powietrze. Toteż przy pomocy specjalnej maszyny mieszkańcy planety ładują płuca ( sztuczne jednak!) żyworodnym strumieniem. Jeden z naukowców odkrył że powietrze jest na wyczerpaniu. To komplikuje sytuację sielankowego życia. Przepraszam że powiem o czymś z polskiego podwórka. Jednak tak mi się skojarzyło. Słychać ostatnio dyskusję o węglu – czy ładunek czarnego paliwa jest wystarczający? Czy musimy szukać innych rozwiązań? …
„Cykl życia oprogramowania” jest wizją świata cyfrowego. Żyjemy w świecie wirtualnym. Wychowujemy avatary, aby żyły ludzkimi problemami. Avatary są dziecinne i onieśmielone. Musi minąć co najmniej dwadzieścia lat aby sztucznie stworzone istoty „dorosły” do ludzkich rozmiarów. W sensie fizycznym, ale także psychicznym. Rozważania w roku 2020 o tyleż teoretyczne, co niepokojące. Człowiek miałby stworzyć nową „rasę”. Zadajemy mnóstwo pytań i … dostrzegamy ledwo pyłki odpowiedzi.
Ostatnim tekstem, na który chcę zwrócić uwagę , jest opowiadanie „Automatyczna niania Daceya”. Główny bohater stworzył android – kobietę, której jedynym zadaniem będzie opieka nad dziećmi. Widzimy tutaj konflikt na kilku poziomach. Po pierwsze - czy androidy są pozbawione ludzkich cech? Jednak zbudował je człowiek. Druga sprawa - popadając w konflikt z człowiekiem, zastępujemy go androidem. Tak możemy w nieskończoność budować nową „rasę”; odrzucając tę bliższą nam, ludzką. Można z tego opowiadania wyłuskać niejedno filozoficzne pytanie.
To, że nie opisuje innych opowiadań Chianga, nie oznacza, że ich nie cenię. Ale te cztery najbardziej zapamiętałem. One sprawiły że cenię pracę Pisarza. Wymyślić pięć różnych struktur, osadzić je w odpowiednim momencie i stworzyć wokół nich ciekawy przekaz, to jest sztuka. Nawet gdyby reszta opowiadań nie była na tym samym poziomie. No, cóż: nie ma na świecie pisarza, który by intelektualnie utrzymał poziom przez całą książkę.
Ale trzeba powiedzieć, że Chiang jest oczytany. To widać, gdy czytamy jego opowiadania. To nie prawda że jeśli opisujesz przyszłość w konwencji science – fiction możesz być ignorantem w sprawie wiedzy naukowej. Przypomnijmy sobie Lema. Znając rozwój techniki, mógł przewidzieć Internet i czytniki e-bookowe. Być może Chiang jest autorem jakoweś innej przepowiedni? Mam głównie na myśli sytuacje opisaną w „Cyklu życia oprogramowania”, oraz wynurzenia w mniejszych formach, które można bez wątpliwości nazwać mini-esejami. Mam na myśli takie teksty jak „Omfalos”.
Chiang posługuje się hermetycznym językiem, niezależnym od innych. Czyta się łatwo, szybko, bez zbędnych aluzji. To dobrze. Bo science – fiction powinno być zwarte i homogenizowane. Opowieść po opowieści. Informacje uboczne tylko by zawadzały. Byłyby takimi odnóżami, z którymi nie wiadomo co zrobić. Lem tak pisał. Lem, Dick, a teraz Chiang.
Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl