Zimny chirurg recenzja

Edmund Kolanowski to bez wątpienia najlepiej mi znany seryjny morderca. I może właśnie dlatego "Zimny chirurg" nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.

Chcecie rzetelnego reportażu na podstawie akt i rozmów z funkcjonariuszami, którzy uczestniczyli w polowaniu na nekrofila? Przeczytajcie "Martwe ciała" Michała Larka i Waldemara Ciszaka. Max Czornyj przyznaje, że bazował na tej pozycji.

Chcecie fabularnej opowieści, w której będzie można wychwycić inspirację losami Edmunda? Sięgnijcie po "Chirurga" - recenzję znajdziecie u mnie na profilu.

"Zimny Chirurg" nie wywował we mnie zbyt wielkich emocji. Nie potrafiłam się wciągnąć w fabułę, która była prowadzona podobnie do "Rzeźnika". Może spodziewałam się czegoś innego niż wykorzystanie tego samego schematu. Może za dużo już czytałam i słuchałam na ten temat. Niestety nic z tej lektury nie zapadło mi w pamięć, po prostu niczym się nie wyróżniła.

Narracja może się wydać wstrząsająca, zwłaszcza dla kobiety, bo literacki Kolanowski zwraca się do nas bezpośrednio i niektóre fragmenty działają mocno na wyobraźnię.

Zabrakło mi jednak tego, za co Czornyja polubiłam. Zdecydowanie lepiej wychodzi mu tworzenie fikcyjnej fabuły niż pisanie "na faktach". Momentami miałam wrażenie, że za bardzo chciał nas przerazić, a osiągnął odwrotny efekt. Prawda jest na tyle wstrząsająca, że wystarczyło ją wiernie odtworzyć.

Przede wszystkim molonolog Kolanowskiego pełen wyszukanych zwrotów nijak ma się do rzetelnych reportaży na jego temat. Był to człowiek słabo wykształcony, raczej mrukowaty... jeżeli książkę reklamuje się hasłem "na faktach", to wolałabym żeby je przedstawiała. Samo bazowanie na historii poznańskiego Zimnego Chirurga, to za mało - inaczej byłoby, gdyby autor przyznał, że ta historia ma być tylko punktem wyjścia dla jego wizji fabuły. Niestety mocno stracił przez to na wiarygodności.

Mimo wszystko polecam tę książkę szczególnie osobom, które nie zagłębiają się zbytnio w tematykę true crime. Dla mnie to średniaczek, zwłaszcza że Czornyj ma olbrzymi potencjał. Tym razem go nie wykorzystał.

Moje 6/10.